Powołaliśmy na zebraniu właścicieli zarząd wspólnoty. Wcześniej podjęliśmy uchwałę zaprotokołowaną przez notariusza o zmianie sposobu zarządzania. W ten sposób pozbyliśmy się firmy zarządzającej zaproponowanej przez dewelopera. Teraz mamy organ wykonawczy pochodzący z wyboru. Są to trzej właściciele lokali w naszym budynku. Nie określiliśmy ich kadencji. Czy postąpiliśmy prawidłowo? Czy może musimy podpisać z wybranymi osobami umowy o pracę?

W zasadzie wszystko jest w porządku. Prawidłowo zmieniliście państwo sposób zarządzania nieruchomością wspólną. I prawidłowo podjęliście uchwałę o wyborze zarządu. Tyle że do powstania członkostwa w zarządzie nie wystarcza sam wybór. Zainteresowany musi wyrazić zgodę na pełnienie funkcji, choć jego mandat powstaje z chwilą wyboru, tzn. podjęcia ważnej uchwały przez członków wspólnoty. Jeśli więc członek zarządu, który jeszcze nic nie wie o wyborze, zgodzi się na pełnienie funkcji, wszystko będzie w porządku. Jeśli nie, to państwa wspólnota w zasadzie powinna odwołać niekompletny czy raczej wadliwy zarząd i musi powołać kolejny. W jego składzie mogą się znaleźć ci, którzy przyjęli powierzone im obowiązki. Można do nich dokooptować kogoś trzeciego lub zostać przy składzie dwuosobowym. Nie ma natomiast konieczności zawierania umów o pracę z członkami zarządu. Co więcej, mogą oni pełnić funkcję społecznie bez wynagrodzenia. Jeśli zaś chcecie im państwo płacić, to właściwa wydaje się umowa zlecenia. Wysokość wynagrodzenia, która powinna odpowiadać uzasadnionemu nakładowi pracy, ustala się na podstawie uchwały właścicieli lokali. Jest to bowiem czynność wykraczająca poza zakres zwykłego zarządu.
Jeśli zaś chodzi o kadencję zarządu, to żaden przepis nie przewiduje czasu, na jaki jest on powoływany. Właściciele lokali mogą sami określać czas pracy swego organu administrującego. Gdy jednak nie ma w konkretnej wspólnocie żadnych tego rodzaju wskazówek, to należy przyjąć, że zarząd został powołany na czas nieoznaczony.
DNJ