To, czy prezydent Lech Kaczyński ratyfikuje Traktat Lizboński, zależy od wyjaśnienia statusu prawnego tego dokumentu po negatywnym wyniku referendum irlandzkiego - uważa minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński.

"Wiele wskazuje na to, (...) że Traktat Lizboński dzisiaj w sensie prawnym nie istnieje, ponieważ jeden z krajów odmówił jego ratyfikacji" - powiedział dziś Kamiński w Radiu ZET.

Prezydencki minister przypomniał, że po odrzuceniu w referendach we Francji i w Holandii "zakończyła życie konstytucja europejska". Zaznaczył jednak, że sam nie ma stuprocentowej pewności, czy traktat "nadal żyje".

Kamiński pytany, czy prezydent ratyfikuje traktat, powiedział, że "jeżeli dokument "będzie istniał", to przy dopełnieniu umowy politycznej zawartej między prezydentem a premierem, którą pan premier potwierdził w wystąpieniu sejmowym, myślę, że z ratyfikacją nie będzie żadnego problemu".

Gosiewski: przepisy wskazują, że traktat nie został ratyfikowany

Kamińskiemu wtórował Przemysław Gosiewski z Prawa i Sprawiedliwości. "Na moją ocenę - jako prawnika - mamy podobną sytuację, jak po odrzuceniu przez Holandię i Francję traktatu konstytucyjnego, czyli że praktycznie przepisy mówiące o ratyfikacji traktatu w sposób jednomyślny wskazują, po odrzuceniu przez Irlandię, że traktat nie został ratyfikowany" - mówił Gosiewski.

Rozważając, czy prezydent powinien w obecnej sytuacji ratyfikować traktat, poseł PiS powiedział: "jeżeli prawnicy ocenią, że tego traktatu już nie ma "w sensie dokumentu", to myślę, że wszystkie prace nad tym dokumentem w różnych krajach, nie tylko w Polsce, jakby stają się bezprzedmiotowe ze względu na to, że nie można prowadzić do ratyfikacji traktatu w sytuacji, kiedy ten traktat już został zakwestionowany".

Żelichowski: prezydent L. Kaczyński powinien jak najszybciej ratyfikować Traktat Lizboński

Z kolei Stanisław Żelichowski z Polskiego Stronnictwa Ludowego uważa, że prezydent L. Kaczyński powinien jak najszybciej ratyfikować Traktat Lizboński. "Powinniśmy dołączyć do grupy tych państw, które już ratyfikowały, albo są w trakcie ratyfikacji i lada moment ratyfikują" - ocenił na antenie Radia ZET Żelichowski.

"Jeżeli by doszło - ja nie wierzę w to - do "Europy różnych prędkości", to dobrze byłoby, żeby Polska była w tej grupie, która będzie nadawała styl Europie" - powiedział poseł PSL.

Olejniczak: prezydent czeka na ustawę kompetencyjną

Zdaniem innego gościa audycji, byłego szefa SLD Wojciecha Olejniczaka, nie można mieć złudzeń, że prezydent ratyfikuje traktat. "Nie łudźmy się, prezydent tego traktatu nie podpisze. Pan prezydent po prostu działa oportunistycznie. (...) Możemy założyć się, że przyjdziemy tutaj za pół roku, wszystkie kraje ratyfikują traktat, a my będziemy dalej czekać, bo pan prezydent czeka na ustawę kompetencyjną" - podkreślił Olejniczak.

Chlebowski: Traktat Lizboński nie jest martwym dokumentem

Szef klubu Platformy Obywatelskiej Zbigiew Chlebowski zapewniał w radio, że Traktat Lizboński nie jest martwym dokumentem. "Dopóki nie został zakończony proces ratyfikacji trudno mówić, że to jest martwy dokument, dlatego że przywódcy państw Unii Europejskiej postanowili, że być może warto dać pewien okres czasu Irlandczykom na pewną narodową zadumę. (...) Wszystkie państwa powinny ratyfikować traktat i być może w ten sposób dać argument Irlandii" - powiedział Chlebowski.

Chlebowski zaznaczył, że prezydent nie powinien uzależniać ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego od przyjęcia przez Sejm ustawy kompetencyjnej. Zapowiedział też, że projekt tej ustawy pojawi się w Sejmie po wakacjach. "Jeżeli traktat nie będzie ratyfikowany, to ta ustawa nie jest potrzebna" - podkreślił szef klubu PO dodając, że premier dotrzyma słowa danego prezydentowi w czasie spotkania na Helu.

Z kolei minister Kamiński przypomniał, że "pan premier z panem prezydentem umówili się co do tego, że te sprawy (ratyfikacja i ustawa kompetencyjna) będą załatwione jednocześnie".

Ustawa kompensacyjna to element kompromisu zawartego pomiędzy prezydentem i premierem ws. Traktatu

Przygotowanie nowelizacji ustawy z 2004 roku o współpracy rządu z parlamentem w sprawie członkostwa Polski w UE, czyli tzw. ustawy kompetencyjnej, było jednym z elementów kompromisu w sprawie Traktatu Lizbońskiego, który pod koniec marca zawarli prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. Porozumienie umożliwiło przeprowadzenie przez parlament ustawy upoważniającej prezydenta do ratyfikacji Traktatu z Lizbony. Obie izby przyjęły ją w kwietniu.

Jednak - jak wynika z kwietniowej wypowiedzi prezydenta - Lech Kaczyński czeka ze złożeniem ostatecznego, ratyfikującego podpisu pod Traktatem Lizbońskim na ustawę kompetencyjną. "Myślę, że podpiszę naraz ustawę, która była przedmiotem umowy politycznej i tego samego dnia, w tej samej sekundzie złożę podpisy pod aktami ratyfikującymi Traktat Europejski" - powiedział prezydent dziennikarzom 22 kwietnia. Mówił wówczas, że będzie to "w czerwcu, najdalej na początku lipca".

W Sejmie jest już jeden projekt, który w zamyśle jego autorów - klubu PiS - miałyby wypełnić kompromis między prezydentem i premierem w części dotyczącej noweli ustawy kompetencyjnej. Pod koniec kwietnia PiS złożyło w Sejmie projekt nowej ustawy "o zasadach postępowania organów i przedstawicieli RP w niektórych sprawach związanych z członkostwem RP w UE". Projekt zakłada, że przedstawiciele Polski na forum UE będą musieli dysponować zgodą prezydenta, Sejmu, Senatu i Rady Ministrów w sprawach dotyczących zmiany sposobu podejmowania decyzji przez instytucje UE (np. zmiany zasad głosowania). PiS zapewniało, że projekt był konsultowany z Kancelarią Prezydenta.

PO uznała jednak ten projekt za niezgodny z konstytucją, a premier Donald Tusk mówił na początku maja, że zawartość projektu PiS "nie ma nic wspólnego" z jego ustaleniami z prezydentem. Tusk opowiedział się za tym, by projekt tzw. ustawy kompetencyjnej przygotowało Prezydium Sejmu na podstawie m.in. założeń opracowanych przez Rządowe Centrum Legislacji.