Po odrzuceniu przez Irlandię Traktatu z Lizbony możliwych jest kilka scenariuszy, z których najbardziej prawdopodobne wydawało się w piątek kontynuowanie procesu ratyfikacji, tak by na koniec przeprowadzić ponowny plebiscyt w Irlandii.

Odpowiedzi na pytanie "co dalej" będą szukać w czwartek i piątek przywódcy państw Unii Europejskiej na szczycie w Brukseli.

Scenariusz ponownego głosowania przez Irlandię jest tym bardziej prawdopodobny, że liderzy Unii, w tym szef Komisji Europejskiej oraz przyszłe francuskie przewodnictwo w UE, już w piątek wezwali do kontynuowania ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, przyjętego już przez 18 państw.

Idea jest taka, że pomyślne zakończenie procesu ratyfikacji przez 26 państw wywrze presję na Irlandię, by powtórzyć głosowanie. Do traktatu można by wówczas dodać jednostronną deklarację, lub nawet kilka, które mogłyby przekonać Irlandczyków do jego poparcia. Tak jak w 2002 roku, kiedy Irlandia przyjęła dopiero w powtórnym referendum Traktat z Nicei, po wprowadzeniu do niego dodatkowych deklaracji o neutralności kraju.

"Poproszę irlandzkiego premiera, aby wyjaśnił (na przyszłotygodniowym szczycie) powody odrzucenia traktatu przez irlandzki naród. Przedyskutujemy sytuację i poszukamy sposobów pójścia naprzód" - zapowiedział w piątek premier sprawującej przewodnictwo w UE Słowenii Janez Jansza.

Realizację tego scenariusza ułatwi deklaracja szefa brytyjskiej dyplomacji Davida Milibanda, który zapowiedział w piątek kontynuowanie procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony w Wielkiej Brytanii. Czyli inaczej niż w 2005 roku, kiedy po odrzuceniu eurokonstytucji przez Francję Londyn natychmiast ogłosił, że dokument jest martwy, i zarzucił ratyfikację.

Podczas kampanii przed referendum władze Irlandii wykluczały jednak ponowne głosowanie nad Traktatem z Lizbony

Dublin ma na to silny argument: Paryż nie chciał słyszeć o ponownym głosowaniu nad eurokonstytucją.

Jeśli Irlandia odmówi ponownej ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, wówczas UE będzie musiała albo rozpocząć negocjacje nad nowym traktatem, albo dalej żyć z obowiązującym obecnie Traktatem z Nieci.

Ten pierwszy wariant wykluczało jednak w piątek wielu polityków, wskazując, że Traktat z Lizbony i tak był już wynikiem trudnego kompromisu "przemodelowania" odrzuconej przez Francję i Holandię eurokonstytucji. Ponadto wskazywano, że argumenty irlandzkich przeciwników traktatu miały niewiele wspólnego z zapisami dokumentu.

Huebner: trudno mi sobie wyobrazić, by po siedmiu latach prac teraz wszystko rozpoczynać od nowa

Tak odpowiedziała na pytania dziennikarzy o możliwość renegocjacji nowego traktatu polska komisarz Danuta Huebner.

Ewentualnie, zamiast renegocjacji, rozważana jest "prawna sztuczka". Zapisy traktatu z Lizbony, które miały dostosować Unię do sytuacji po rozszerzeniu oraz nowych wyzwań globalizacyjnych, można by zawrzeć w traktacie akcesyjnym Chorwacji, która w ciągu najbliższych lat ma wejść do UE.

Z kolei dalsze życie z Niceą to ryzyko Europy dwóch prędkości, czyli zacieśnianie integracji w mniejszym kręgu państw chętnych do tzw. wzmocnionej współpracy w konkretnej dziedzinie, jak polityka obronna czy podatkowa.

Niezależnie od tego, jak wymyślne będą poszukiwane przez eurokratów w Brukseli rozwiązania prawne dla dalszej integracji europejskiej, irlandzkie "nie" pogłębi kryzys w Unii, która od 2002 roku bezskutecznie zajmuje się reformą własnych instytucji.

"Jest jasne, że 1 stycznia 2009 roku Traktat z Lizbony nie wejdzie w życie" - powiedział premier Luksemburga Jean - Claude Juncker.