Prokuratura Krajowa będzie analizować sprawę rzekomego polecenia w 2005 r. prezydenta-elekta Lecha Kaczyńskiego, aby ABW założyła podsłuch ówczesnemu premierowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi.

Prokurator Krajowy Marek Staszak powiedział w sobotę w TVN24, że w poniedziałek dokonana zostanie gruntowna analiza zarówno wywiadu b. premiera Kazimierza Marcinkiewicza w "Dzienniku", jak i tego, co Marcinkiewicz napisał na swoim blogu internetowym. "Najprawdopodobniej wówczas zapadnie decyzja o podjęciu czynności sprawdzających w tej sprawie" - powiedział Staszak.

Dodał, że decyzja ta jest "tylko i wyłącznie efektem publikacji. Musimy reagować na wszystkie sygnały, które mówią o ewentualności popełnienia przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego. Natomiast ja nie wykluczam, że być może ktoś skierował jakieś doniesienie pisemne do prokuratury, ale na chwilę obecną nic mi o tym nie wiadomo" - przyznał prokurator krajowy.

"W poniedziałek sprawa będzie poddana analizie w Prokuraturze Krajowej i zapadnie decyzja czy podjąć postępowanie sprawdzające" - powiedział w sobotę PAP rzecznik ministra sprawiedliwości Grzegorz Żurawski. Dodał, że doniesienia mediów trzeba "spokojnie przeanalizować, bez wydawania pochopnych wniosków".

"Jeśli będzie postępowanie, to na pewno będzie miało ono charakter czynności sprawdzających"

B. premier Kazimierz Marcinkiewicz w wywiadzie dla "Dziennika" ujawnił, że w grudniu 2005 roku prezydent-elekt miał polecić szefowi ABW zbierać informacje na jego temat i założyć podsłuch. Zdaniem Marcinkiewicza, Witold Marczuk odmówił prezydentowi. "To zupełna nieprawda" - tak Michał Kamiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, skomentował twierdzenia Marcinkiewicza.

Na pytanie, jakie przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego wchodzi w grę, prokurator Staszak powiedział: "trudno mi w tej chwili jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć, ale po pobieżnych informacjach, które sam posiadam tylko i wyłącznie z mediów, mógłbym mówić o podżeganiu do co najmniej przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Ale prosiłbym aby tego typu wypowiedź traktować jak najbardziej ostrożnie, bo jak mówię, to wymaga gruntownej analizy, a nie, formułowania jakichkolwiek zarzutów czy ewentualnych zarzutów. Jeśli będzie postępowanie, to na pewno będzie miało ono charakter czynności sprawdzających, a dopiero później, ewentualnie możemy zdecydować, czy rzeczywiście mamy do czynienia z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa" - powiedział Staszak.

Odnośnie osób, które ewentualnie byłyby przesłuchiwane w tej sprawie, np. prezydent, Staszak powiedział, że "nie wyklucza takiej sytuacji, ale - jak zaapelował - prosiłbym żeby na temat ewentualnych czynności procesowych uzbroić się jeszcze w cierpliwość, bo to, jak mówię, trudno mi wydawać takie kategoryczne opinie w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z zupełnie wstępną fazą informacji o możliwości ewentualnej popełnienia przestępstwa" - zaznaczył prokurator krajowy.

"Dla mnie nie było i nie ma sprawy"

Kazimierz Marcinkiewicz na swoim blogu napisał m.in. : "To nie jest news ani sensacja. Wszystko na temat zdarzenia z grudnia 2005 roku powiedziałem prawie rok temu, w sierpniu, a później dokładnie ze szczegółami opisałem w mojej książce Kulisy władzy. Wywiadu dla +Dziennika+ udzieliłem także w ubiegłym roku, a autoryzowałem dwa miesiące temu. Dziennikarze powiedzieli, że potrzebują tego materiału do cyklu artykułów podsumowujących półmetek prezydentury.

"Dla mnie nie było i nie ma sprawy. Była próba złamania prawa przez wówczas jeszcze prywatną osobę, ale prawo nie zostało złamane. Gdyby było inaczej powiadomiłbym prokuraturę już wówczas. Minister Marczuk zachował się jak wzorowy urzędnik państwowy. Ufałem mu przez cały okres urzędowania. Wiem, że w tym czasie nie było żadnych nieprawidłowości, czy upolitycznienia służb. Jestem z tego dumny, bo to dobitne świadectwo, że miałem wzorowych współpracowników" - napisał Marcinkiewicz.