Jeżeli już miałoby zostać wydane rozstrzygnięcie, to zasadne byłoby stwierdzenie w nim, że kwestionowany artykuł nie jest niezgodny z art. 38 Konstytucji RP.
Od kilku lat obserwujemy, jak Trybunał Konstytucyjny w obecnym składzie – nieprawidłowym z uwagi na zasiadanie w nim osób, które nie są sędziami – traci z pola widzenia konstytucję i wynikające z niej normy, zasady oraz wartości, stając się instrumentem władzy politycznej w szczególny sposób wyczulonym na jej oczekiwania. System kontroli konstytucyjności prawa, jaki znamy od trzech dekad, został unicestwiony. Trybunał Konstytucyjny przyjął postać przeciwną do właściwej w demokratycznym państwie prawnym i ma się poczucie, że nie chroni konstytucyjnych wolności i praw, lecz – na zlecenie polityczne – odbiera prawa obywatelom. Zdaje się, że czyni to także w sytuacji, gdy nie ma na to odwagi prawodawca.
22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok (sygn. K 1/20), w którym stwierdził, że art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (dalej: ustawa), który dopuszczał możliwość przerwania ciąży z uwagi na ryzyko ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z art. 38 (prawo do życia) w zw. z art. 30 (zasada godności) i art. 31 ust. 3 (zasada proporcjonalności) Konstytucji RP.
Nie sposób zgodzić się z rozstrzygnięciem TK. Wydając to orzeczenie, trybunał wykroczył bowiem dalece poza swoje kompetencje oraz ustrojową rolę negatywnego prawodawcy. Przypisał sobie uprawnienie do kreowania norm rangi konstytucyjnej. Wykładnia przepisów będących wzorcami kontroli, w szczególności art. 38 konstytucji, nie pozostawia wątpliwości, że normy, do której odwołał się trybunał, z przepisów tych wywieść nie sposób. Analiza przebiegu prac nad treścią normatywną art. 38 prowadzonych w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego wskazuje, że ustrojodawca celowo pozostawił treść art. 38 na wysokim poziomie ogólności, czyniąc z niego normę programową skierowaną do prawodawcy, by nie przesądzać kwestii drażliwych społecznie, dotyczących warunków przerywania ciąży (zob. T. Sroka, komentarz do art. 38 Konstytucji, [w:] M. Safjan, L. Bosek: Konstytucja RP. Tom. I. Komentarz do art. 1–86, s. 928–930). Przepis ten zredagowano bowiem z zamysłem, by nie stworzyć podstaw do tego „aby później każda ustawa zezwalająca na przerywanie ciąży była automatycznie blokowana przez Trybunał Konstytucyjny” (Biul. KKZN 1997, Nr 45, s. 46). Zakładano, że warunki te zostaną określone w przyszłości przez ustawodawcę, dostosowane do świadomości społecznej oraz tego, co wydarzy się w kolejnych latach (Biul. KKZN, jw.). Dookreślenie tych warunków nastąpiło w ramach tzw. kompromisu aborcyjnego, który obowiązywał przez niemal trzy dekady. W świetle konstytucji zmiana jego warunków jest możliwa, ale może nastąpić wyłącznie decyzją ustawodawcy lub – z racji wagi problemu społecznego – w drodze referendum. Wypowiadanie warunków tego kompromisu bynajmniej nie jest rolą Trybunału Konstytucyjnego, który powinien zachować szczególną powściągliwość w zakresie kreowania norm rangi konstytucyjnej.
Z powyższych względów w analizowanej sprawie trudno dostrzec podstawy do wydania orzeczenia stwierdzającego naruszenie art. 38 Konstytucji RP (jest niezgodny), podobnie jak orzeczenia jednoznacznie afirmatywnego, stwierdzającego zgodność kwestionowanych przepisów z art. 38 konstytucji (jest zgodny). W istniejących okolicznościach, jeżeli już miałoby zostać wydane rozstrzygnięcie, a trudno tego uniknąć w sytuacji, gdy pojawia się wniosek grupy posłów, to – z uwagi na wykładnię art. 38 i konieczność uwzględnienia praw konstytucyjnych kobiet – zasadne byłoby stwierdzenie, że kwestionowany art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy nie jest niezgodny z art. 38 Konstytucji RP.
Problemem jest jednak także to, w jakich warunkach TK zdecydował się wydać wyrok w sprawie K 1/20. Wszak termin rozprawy i wydania wyroku można było określić z dużą dozą swobody (co też jest przez trybunał praktykowane). Wprowadzanie tak kontrowersyjnych zmian w sprawie o tej wadze społecznej, w której udało się wypracować i z trudem utrzymywać kompromis, w okresie epidemii, gdy obywatele i ich organizacje zajęci są zupełnie innymi sprawami, jest co najmniej niefortunne. Można odnieść wrażenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi niektórych polityków, że było nieprzypadkowe. Jeżeli miała to być taktyka zmierzająca do wykorzystania słabości „przeciwnika” (obywateli), którzy ze względów epidemicznych nie mogą wyrażać swobodnie swoich poglądów i opinii, bądź odwrócenia uwagi od nieudolności władzy wyraźnie nieradzącej sobie w walce z epidemią, to nie ma w niej sprytu. Motywacja taka oznaczałaby za to cynizm i brak poszanowania dla podstawowych wartości społeczeństwa obywatelskiego. Kontrowersyjność rozstrzygnięcia TK kazała wyjść tysiącom obywateli na ulicę, co naraża ich na ryzyko zarażenia COVID-19 i dalszego niekontrolowanego rozprzestrzeniania się wirusa.
Niezależnie od poglądu, który się w tej sprawie przyjmuje – czy jest się za zaostrzeniem warunków ukształtowanego kompromisu aborcyjnego, czy za ich liberalizacją – konstytucja wymaga, aby decyzja w tak ważnej sprawie zapadła w warunkach porządku i zdrowia publicznego, z uwzględnieniem standardów dialogu społecznego oraz – w razie potrzeby – instytucji referendum.