W ostatnich dniach na portalach społecznościowych zaroiło się od wpisów zawierających prywatne adresy zamieszkania i numery telefonów sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz polityków i aktywistów otwarcie popierających wyrok ws. aborcji. Wśród nich dane m.in. Mariusza Muszyńskiego, Krystyny Pawłowicz, Krzysztofa Bosaka czy Kai Godek. Wpisy te zostały udostępnione przez tysiące internautów.
Z tego powodu pod wskazanymi domami zjawili się liczni protestujący, na ścianach okolicznych budynków pojawiły się wulgarne napisy, a adresaci zaczęli otrzymywać paczki, np. z zestawem wieszaków.
W sprawie postanowił zainterweniować Jan Nowak, prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. W czwartkowym komunikacie poinformował, że wystąpił o przeprowadzenie postępowania przez irlandzki organ ds. ochrony danych osobowych (europejska siedziba Twittera mieści się w Dublinie). Chodzi o zweryfikowanie czasu reakcji Twittera na propagowanie szkodliwych treści przez użytkowników. Ponadto do rodzimych organów ścigania Nowak wystąpił z zawiadomieniem o popełnieniu przez użytkowników Twittera przestępstwa polegającego na nielegalnym przetwarzaniu danych osobowych. Prezes UODO zaapelował również do ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego o objęcie sprawy szczególnym nadzorem.
Doktor Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta Litwiński, przyznaje, że upublicznianie prywatnych adresów osób publicznych jest w tym przypadku bezprawne, gdyż nie ma żadnego związku z ich aktywnością publiczną. Orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej też jest jasne: przetwarzanie danych w celu osobistym i domowym nie podlega przepisom RODO, ale ten cel nie obejmuje udostępniania danych osobowych (w tej sytuacji adresów).
Adwokat wskazuje, że autorom wpisów może grozić kara administracyjna ze strony UODO. Poszkodowani mogą też złożyć pozew cywilny przeciwko konkretnym internautom i starać się o zadośćuczynienie. Prezes UODO w swoim komunikacie wskazuje również możliwość pociągnięcia sprawców do odpowiedzialności na podstawie art. 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, jednak zdaniem dra Litwińskiego to wątpliwa podstawa do karania, ponieważ trudno byłoby udowodnić, że sprawcy działali z zamiarem bezprawnego przetwarzania danych osobowych.
Prawnik ma też wątpliwości, czy portale takie jak np. Facebook lub Twitter będą skore do dzielenia się danymi umożliwiającymi ustalenie tożsamości użytkowników. Dotychczas czyniły to niechętnie, zwłaszcza przy sprawach politycznych.
– O ile więc nie mamy do czynienia z kontami osób, których tożsamość jest znana, to ustalenie sprawców może być dla rodzimych organów ścigania niemożliwe – przyznaje dr Paweł Litwiński.