TK nie powinien rozpatrywać tej sprawy, dlatego, że treść tego przepisu nie jest jednolita. Poza tym jest bardzo nieprecyzyjna, bo co to znaczy ciężkie uszkodzenie płodu - powiedział w poniedziałek były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll.

Były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll był pytany w poniedziałek w radiu TOK FM o swoją wypowiedź dot. czwartkowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Profesor w rozmowie z Wirtualną Polską miał powiedzieć, że jest mu on bliski, ale pozbawiony podstawy konstytucyjnej.

"Swoim poglądom w tej sprawie dałem wyraz w 1997 roku, gdy Trybunał Konstytucyjny pod moim przewodnictwem orzekł, że aborcja z powodów społecznych jest niekonstytucyjna. Bliskie jest mi w tym wypadku niemieckie prawodawstwo, które nie zgadza się na aborcję ze względu na uszkodzenie płodu. Uważam jednak, że matek, które decydują się na taki krok nie powinno się karać" - tłumaczył w wywiadzie prof. Zoll.

W poniedziałek zapytany o to na antenie TOK FM prof. Zoll stwierdził, że "ta bliskość dotyczy kwestii na płaszczyźnie moralności". "Dla mnie każda aborcja jest czymś złym. Natomiast, co innego jest problem moralny związany z takim czy innym wyznaniem, a co innego jest prawo, prawo które reguluje zasady postępowania państwa i obywateli" - powiedział.

Przypomniał, że był przewodniczącym zespołu, który w 1997 roku wydał orzeczenie, które stwierdzało niezgodność z Konstytucją przesłanki socjalnej, przesłanki społecznej w kwestii aborcji. "To jest wyrok, który dla mnie wyjściowy w tej całej sprawie" - podkreślił prof. Zoll.

Dodał też, że ta sprawa powinna być rozwiązana przez Sejm, a nie przez Trybunał Konstytucyjny. "TK nie powinien rozpatrywać tej sprawy, dlatego, że treść tego przepisu jest niejednolita. Poza tym jest bardzo nieprecyzyjna, bo co to znaczy ciężkie uszkodzenie płodu? Co będziemy rozumieli przez ciężkie uszkodzenie płodu? Wydaje mi się, że trzeba to pojęcie rozumieć w ten sposób, że dziecko poczęte nie jest zdolne do egzystencji po urodzeniu i to jest podstawa, która moim zdaniem musi być zostawiona do decyzji matki, dlatego że tu mamy zupełnie inny stosunek wartości, niż ten, który był w uchylonej przez nas podstawie społecznej. Tam można było powiedzieć, że wartość życia dziecka przeważa nad sytuacją społeczną kobiety" - mówił prof. Zoll.

Zaznaczył jednocześnie, że w kwestii aborcji prawo niemieckie jest mu o tyle bliskie, że uznaje w każdym wypadku aborcję za zachowanie bezprawne, ale zachowanie, które nie jest powiązane z zakazem obarczonym karalnością.

"Uważam, że ten obszar, o którym teraz mówimy jest obszarem, który powinien być oddany całkowicie decyzji kobiety, także moja postawa nie jest obca temu, co dzisiaj słyszmy na ulicach, tylko ja mam do czegoś innego zastrzeżenie. Absolutnie nie zgadzam się z tą argumentacją, że tu chodzi o ciało kobiety. Kobieta ma w pełni prawo dysponować swoim ciałem. Ma prawo w pełni dysponować tym, czy ma zajść w ciąże, czy nie" - wyjaśnił prof. Zoll.

Prof. Zoll zaznaczył również, że tej decyzji uchylić się nie da, bo orzeczenie TK jest prawomocne. "Natomiast sejm musi w bardzo szybkim czasie przystąpić do nowelizacji tej ustawy i zupełnie inaczej określić ten przepis (...), który dotyczy właśnie tej podstawy dotyczącej uszkodzenia płodu. Musi ten przepis być zmieniony" - powiedział prof. Zoll.

Dodał, że w jego opinii premier nie powinien publikować tego orzeczenia. "To jest wbrew zasadom, ale to jest taki stan wyższej konieczności i tego orzeczenia nie powinno się publikować" - stwierdził.

Od czwartku w całej Polsce trwają protesty przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. To skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że przepis zezwalający - na mocy ustawy z 1993 r. - na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.

Po ogłoszeniu wyroku rozpoczęły się protesty w całej Polsce organizowane m.in. przez "Strajk kobiet". Manifestujący przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego protestowali m.in. pod domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, siedzibą PiS w Warszawie oraz na ulicach wielu miast w Polsce; w niedzielę protestujący profanowali także kościoły.