Lockdown doprowadził do zmian w funkcjonowaniu urzędów i przedsiębiorstw, których latami nie udawało się wprowadzić. Elektroniczny obieg dokumentów i zdalna praca zaczęły dobrze funkcjonować niemal z dnia na dzień. Okoliczności zmusiły także do poszukiwania alternatywy dla rozstrzygnięcia sądowego. To czas na mediacje.

Kwiecień 2020 roku. Wybucha pandemia. Sądy przestają działać, spadają z wokandy rozprawy. Perspektywa rozstrzygnięć, które miały zapaść w ciągu kilku miesięcy, odsuwa się w nieznane. Jedyną możliwością zakończenia sporów staje się zawarcie ugody. Przeciwnicy procesowi muszą zacząć ze sobą rozmawiać i szukać przestrzeni do porozumienia. Okazuje się, że to możliwe. Nawet zdalnie. Mediacje były w ten sposób prowadzone od lat, gdy nikt jeszcze nie słyszał o lockdownie.

Lepsza najgorsza ugoda

Pełnomocnicy często zniechęcają klientów do mediacji. Przekonują, że to strata czasu, odbierając im szansę na szybkie i korzystne zakończenie sprawy. Niesłusznie. Lepsza najgorsza ugoda niż najlepszy wyrok. Szczególnie, gdy – jak przy lockdownie – na szybki wyrok nie ma szans.

Sam myślałem stereotypowo, dopóki po raz pierwszy nie zasiadłem do mediacyjnego stołu. Przy nim zmienia się perspektywa. Nie sposób wtedy traktować drugiej strony jak przeciwnika na sali sądowej. Zamiast adwersarza spotyka się partnera do rozmowy. Mediator czuwa nad dobrą atmosferą i dba o wzajemny szacunek rozmówców, ale nie wydaje rozstrzygnięcia. Dzięki temu szczera i otwarta rozmowa staje się nie tylko możliwa, ale i konieczna.

Jeszcze na początku mediacji strony przerzucają się uczonymi argumentami, orzecznictwem i doktryną, aby już po paru minutach zorientować się, że nie tędy droga. Mediacja nie służy udowodnieniu swoich racji, ale znalezieniu porozumienia. A jest ono osiągalne, gdy osoby siedzące przy stole zaczynają ze sobą po prostu rozmawiać.

Nie zawsze jest miło i sympatycznie. Czasem do głosu dochodzą emocje. I to, wbrew pozorom, jest kolejna zaleta mediacji, której próżno szukać w sądzie czy nawet arbitrażu. Mediacja pozwala na holistyczne rozwiązanie sprawy, z którą przychodzi np. niezadowolony klient ubezpieczyciela. Przedmiotem sporu w sprawach ubezpieczeniowych są pieniądze, ale to nie oznacza, że są zawsze kluczowe. Często okazuje się, że równie ważne, albo nawet ważniejsze, jest poczucie krzywdy i potrzeba wysłuchania. Mediacja daje szansę na poruszenie także tych kwestii. Dialog podjęty po takim „oczyszczeniu” pozwala dojść do porozumienia. Może ono dawać większy psychiczny komfort niż najkorzystniejszy wyrok obejmujący jedynie interesy majątkowe. Tego nie sposób przecenić.

Mediacja nie służy udowodnieniu swoich racji, ale znalezieniu porozumienia. A jest ono możliwie, gdy zaczynamy ze sobą rozmawiać

Mediacja dla proaktywnych

Spory ubezpieczeniowe były, są i będą. Taka jest natura umowy ubezpieczenia, że to ubezpieczyciel podejmuje decyzję o uznaniu roszczenia w całości, w części lub o odmowie, a klient zgadza się z tą decyzją lub nie. Można i trzeba zmniejszać prawdopodobieństwo sporów, ale nie da się ich całkowicie wyeliminować.

Nie sposób przewidzieć wszystkich okoliczności potencjalnych wypadków i ująć ich w warunkach ubezpieczenia. Nie da się uregulować wszystkich zasad postępowania likwidacyjnego. Rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona, a warunki umowy interpretuje się w świetle okoliczności, których często nie można sobie nawet wyobrazić w chwili zawarcia umowy. Widać to chociażby w covidowych sporach z zakresu ubezpieczeń typu Business Interruption w Wielkiej Brytanii czy we Francji. W Polsce przykładem są spory frankowe czy batalie o opłaty likwidacyjne w ubezpieczeniach na życie z ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych.

Sztuką jest rozwiązywanie sporów, „proaktywna likwidacja szkód”. Ta „proaktywność” jest słowem-kluczem. Chodzi o to, aby nie czekać, aż sytuacja osiągnie masę krytyczną, aż wpłynie formalny pozew, a emocje sięgną zenitu. Staramy się wychodzić naprzeciw poszkodowanym, aby jak najszybciej wyjaśnić okoliczności zdarzenia i – jeśli to możliwe i wskazane – zawrzeć ugodę. Jednym z najskuteczniejszych, a zarazem najmniej docenianych sposobów proaktywnego rozwiązywania konfliktów jest właśnie mediacja. Można ją stosować zarówno na etapie likwidacyjnym, jak i sądowym.

Szybko, tanio i bezpiecznie

Mediacja jest najszybszą, najtańszą i najbezpieczniejszą formą rozwiązywania sporów. Dodatkowo jest to metoda bardzo skuteczna. W prostszych sprawach często wystarczy jedno spotkanie albo rozmowa telefoniczna. Koszt mediacji jest zazwyczaj znacznie niższy niż opłata od pozwu. Brak zbędnych formalności znacznie redukuje pozostałe koszty, np. wynagrodzenie prawnika. Co ważne, mediacja daje też poczucie bezpieczeństwa. Jest poufna – uzyskane w jej trakcie informacje nie mogą być skutecznie wykorzystane w sądzie. W każdej chwili można zrezygnować z mediacji albo poprosić o zmianę mediatora.

Porozumienie czasem jest satysfakcjonujące dla obu stron, a czasem jedynie akceptowalne. Zawsze jest jednak dobrowolne, co w praktyce oznacza zminimalizowanie ryzyka związanego z wykonaniem ugody. Niemniej jednak ugoda zawarta w mediacji może być zatwierdzona przez sąd, a więc posiada moc prawną wyroku sądowego i może być egzekwowana przez komornika.

I jeszcze jedno, celem mediacji jest rozwiązanie typu win-win. A to podstawa, by zakończony spór pozwolił budować dalszą relację biznesową z klientem. Pokonanie klienta w sądzie, podobnie jak i sromotna porażka, nie stanowią dobrego fundamentu dalszej współpracy. Dlatego warto spróbować mediacji.

Jakub Sewerynik, Dyrektor Biura Prawnego TUW PZUW, wyróżniony w tym roku przez Komisję Nadzoru Finansowego tytułem Ambasador mediacji na rynku finansowym