Zażalenia poziome miały ograniczyć krążenie akt pomiędzy instancjami. Niejasne reguły intertemporalne powodują jednak, że akta nadal są odsyłane z sądu do sądu
Od 7 listopada ubiegłego roku większość zażaleń w postępowaniach cywilnych nie jest już kierowana do sądu wyższej instancji lecz do innego składu tego samego sądu. To ma sprawić, że sprawy będą się toczyć sprawniej i będą mniej kosztować. Jednak niejasne przepisy tzw. dużej nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego (Dz.U. z 2019 r. poz. 1469) powodują trudności w ocenie tego, które regulacje – stare czy nowe – należy stosować w toczących się postępowaniach.

Zagadnienie niejasne

I tak np. w toczącym się przed Sądem Okręgowym w Warszawie postępowaniu o zapłatę przeciwko jednej ze spółek, wobec braku zarządu zaszła konieczność ustanowienia kuratora. Ten jednak zaskarżył postanowienie dotyczące wysokości jego wynagrodzenia, a zażalenie zostało przekazane do sądu apelacyjnego. SA jednak zwrócił akta sprawy sądowi I instancji, wskazując, że od chwili wydania wyroku stosuje się przepisy nowe, więc zażalenia w postępowaniu wpadkowym powinien rozpoznać sąd I instancji. Ale zdaniem SO przepisy przejściowe, które mają to regulować, można interpretować dwojako. Dlatego przedstawił on Sądowi Najwyższemu zagadnienie prawne sprowadzające się do tego, czy zażalenie na postanowienie zapadłe w czasie, gdy sprawa – stosownie do art. 11 ust.1 pkt. 1 k.p.c. – była rozpoznawana na podstawie przepisów sprzed nowelizacji – ma być jednak rozpoznawane na podstawie przepisów nowych.
DGP
Sąd okręgowy wskazał, że z jednej strony, skoro doszło do zakończenia postępowania w danej instancji, to należałoby stosować przepisy nowe. Poza tym, zgodnie z art. 9 ust. 4 nowelizacji k.p.c. do rozpoznania środków odwoławczych wniesionych i nierozpoznanych przed wejściem w życie nowych przepisów stosuje się przepisy dotychczasowe. A contrario wszelkie środki odwoławcze wniesione po dacie wejścia w życie nowelizacji powinny być rozpoznawane na podstawie przepisów nowych. „Można jednak przyjąć odmienne stanowisko, a mianowicie, że skoro zaskarżone postanowienie zapadło jeszcze na podstawie przepisów dotychczasowych, to zażalenie przysługuje stronie także w oparciu o dotychczasowe regulacje” – czytamy w uzasadnieniu pytania prawnego. Wówczas unikałoby się sytuacji, że postępowanie główne toczyłoby się według starych przepisów, a wpadkowe nowych.

Okiem ekspertów

Zdaniem prof. Sławomira Cieślaka z Uniwersytetu Łódzkiego do rozwiązania tego problemu niezbędne jest zastosowanie wykładni systemowej przepisów przejściowych, w szczególności przepisów art. 9–11 nowelizacji.
– Zasadą przewidzianą w art. 9 ust. 2 ww. ustawy jest bezpośrednie zastosowanie, a więc począwszy od kolejnej czynności procesowej podejmowanej w postępowaniu, przepisów procesowych w nowym brzmieniu. Z tą zasadą ściśle jest połączona regulacja art. 9 ust. 1, zachowująca w mocy czynności procesowe już wcześniej dokonane (tj. przed wejściem w życie nowelizacji) zgodnie z przepisami dotychczasowymi, pomimo że kolejne czynności tego postępowania są już podejmowane zgodnie z nową regulacją. Z przepisem art. 9 ust. 1 jest też logicznie powiązane unormowanie przewidziane w art. 9 ust. 4 ustawy. Skoro środek odwoławczy wniesiony przed wejściem w życie nowelizacji zachowuje moc, to konsekwentnie jego rozpoznanie powinno nastąpić na podstawie przepisów dotychczasowych – tłumaczy prof. Cieślak. Jak jednak dodaje, kluczowe dla rozwiązania postawionego problemu procesowego jest uznanie, że przepis art. 11 ust. 1 pkt 1 ustawy nowelizującej stanowi lex specialis wobec m.in. art. 9 ust. 2 oraz ust. 4 tej ustawy.
– Oznacza to, że jeżeli przed wejściem w życie ustawy nowelizującej wydano nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, wszelkie czynności procesowe podlegają przepisom sprzed nowelizacji do zakończenia postępowania w danej instancji. Dotyczy to również środków zaskarżenia od orzeczeń niekończących postępowania w instancji, a więc od postanowień wydawanych w postępowaniach wpadkowych przed zakończeniem postępowania w sprawie w danej instancji. Ich wniesienie i rozpoznanie następuje na podstawie przepisów sprzed nowelizacji – uważa prof. Cieślak.
Jak zauważa prof. Marcin Walasik z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, problem, który zaowocował powyższym pytaniem prawnym do SN, nie wynika z braku przepisów, lecz z ich nadmiaru.
– A to komplikuje ustalenie relacji pomiędzy poszczególnymi rozwiązaniami intertemporalnymi. Nie do końca wiadomo, które regulacje pełnią funkcję zasad ogólnych, a które ustanawiają wyjątki od tych zasad albo wyjątki od wyjątków. Utrudnia to stosowanie argumentu lex specialis derogat legi generali (norma szczególna uchyla normę generalną – red.) – wyjaśnia prof. Walasik. Jak dodaje, spory, które powstają na tym tle, trzeba wobec tego rozstrzygać na płaszczyźnie funkcjonalnej, stąd wyniki takiej wykładni są mniej pewne.
– Dobrze się zatem stało, że zagadaniem tym zajmie się SN, tym bardziej że praktyka sądów nie jest w tej mierze jednolita – kwituje ekspert.

Wątpliwości jest więcej

To nie pierwsze niejasności dotyczące właściwości sądu, jakie wynikły na gruncie nowych przepisów. Wcześniej do SN trafiły już pytania prawne, dotyczące tego, który sąd (pierwszej czy drugiej instancji) i w jakim składzie (jednego sędziego czy trójkowym) powinien rozstrzygać zażalenia w postępowaniach uproszczonym, zabezpieczających czy rodzinnych.
Co istotne, jak wskazuje prof. Walasik, uchybienie przepisom dotyczącym właściwości sądu tylko wyjątkowo prowadzi do nieważności postępowania.
– Prawo procesowe zasadniczo nie przewiduje również możliwości zaskarżania prawomocnych orzeczeń, w których zażalenie zostało rozpoznane przez sąd niewłaściwy. Nie widać wobec tego ryzyka podejmowania przez strony masowej akcji kwestionowana takich orzeczeń, po rozstrzygnięciu wątpliwości przez SN – uspokaja procesualista. Przyznaje jednak, że stan, w którym ze względu na brak jasnej regulacji zażalenia złożone w tej samej sytuacji procesowej są rozpoznawane przez sądy różnego rzędu, wprowadza element niepewności co do prowadzonych postępowań.
– SN dysponuje jednak narzędziem pozwalającym na ustabilizowanie wszystkich stosunków, które ukształtują się do chwili podjęcia uchwały. W przypadku takich kwalifikowanych wątpliwości i rozchwianej praktyki można rozważyć, czy wykładnia przyjęta przez SN nie powinna wiązać jedynie na przyszłość – mówi prof. Walasik.