W sprawach byłych funkcjonariuszy sądy powinny kierować się uchwałą – mówią jedni. SN przekroczył swoje uprawnienia – uważają drudzy
W sprawach byłych funkcjonariuszy sądy powinny kierować się uchwałą – mówią jedni. SN przekroczył swoje uprawnienia – uważają drudzy
Bez możliwości oceny sprawy sąd straciłby ważną kompetencję – mówił kilka dni temu sędzia Józef Iwulski. W ten sposób uzasadniał uchwałę Sądu Najwyższego, że samo formalne kryterium przynależności do jednostek wyróżnionych w art. 13b tzw. ustawy dezubekizacyjnej to za mało do obniżenia emerytury czy renty. Analiza służby na rzecz totalitarnego państwa powinna uwzględniać indywidualne czyny. Pytanie, co na to ustawodawca, który tworząc przepisy, nie zakładał takiej możliwości?
Zdaniem Piotra Gąciarka, sędziego Sądu Okręgowego w Warszawie, ta uchwała ma dla sądów dużo większe znaczenie niż wyrok trybunału, który do dziś nie ocenił konstytucyjności ustawy. – Uchwała została wydana w składzie siedmioosobowym, nikt nie zgłosił zdania odrębnego. Będzie więc drogowskazem. Sędziowie, którzy w wyrokach orzekaliby o słuszności obniżenia świadczenia wyłącznie ze względu na formalną przynależność do jednostek wymienionych w art. 13b ustawy, musieliby liczyć się z apelacjami, a ostatecznie kasacją. Sztandarowa ustawa obozu władzy została bowiem uchwalona z brakiem poszanowania podstawowych zasad praworządności, na czele z odpowiedzialnością zbiorową. Spodziewam się teraz odwieszenia wszystkich spraw, które zawieszono w całym kraju w oczekiwaniu na TK – mówi. Zwraca uwagę, że sędziowie orzekający w tych sprawach nie wypowiadali się dotąd publicznie, licząc właśnie na jasne stanowisko SN. Dziś z kolei też są ostrożni – boją się zarzutów o brak bezstronności.
Przyznają to w rozmowie z DGP sędziowie orzekający z zakresu ubezpieczeń społecznych. – Ustawa jest tak skonstruowana, że decyzję o obniżeniu świadczenia wydaje Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA na podstawie informacji z IPN. Przy takim założeniu sąd miał jedynie przypieczętowywać decyzję ustawodawcy – mówią.
Sędzia Dariusz Mazur szuka analogii do ustawy lustracyjnej. – Fakt podpisania oświadczenia o współpracy nie przesądza o tym, że ktoś jest kłamcą lustracyjnym. Muszą istnieć materialne dowody świadczące o zaangażowaniu, a i one podlegają ocenie sądu – podkreśla.
Mecenas Aleksandra Karnicka zwraca uwagę na najbardziej oczywistą konsekwencję uchwały. – Sąd Okręgowy w Warszawie jeszcze niedawno zawieszał niektóre sprawy w oczekiwaniu już nie na trybunał, ale Sąd Najwyższy. Teraz te zawieszenia upadną. Dla sędziów z Warszawy, Płocka, Bielska-Białej, którzy z kolei w ostatnim czasie wydawali wyroki w tym duchu, uchwała jest potwierdzeniem, że poszli w dobrym kierunku – mówi. I precyzuje, że tamte orzeczenia nie opierały się na rozproszonej kontroli konstytucyjności ustawy, ale właśnie na wykazaniu, że nie sama przynależność do formacji, ale konkretne działania mają znaczenie.
– Sąd Najwyższy potwierdził więc przyjętą praktykę, co daje sędziom więcej bezpieczeństwa prawnego – wtóruje mec. Anna Rakowska-Trela. – W mojej ocenie ciężar dowodu spoczywa teraz na ZER i IPN. Sędziowie będą zapewne częściej słuchali stron, co oznacza powrót do posiedzeń stacjonarnych z udziałem świadków.
Ale nie brakuje też głosów sceptycznych o konsekwencjach uchwały. – Wyobraźmy sobie, że IPN na wniosek ZER będzie każdorazowo dokonywał kwerendy akt danej osoby. To oznacza wydłużenie spraw, które już ciągną się latami. Załóżmy, że instytut znajdzie dokument mówiący o przyznaniu nagrody finansowej albo wniosek o awans z uzasadnieniem przełożonego. Być może ZER, jako strona postępowania, zaangażuje historyka tamtego okresu, który będzie przekonywał sąd, że zgromadzone dowody niezbicie świadczą o działalności na rzecz totalitarnego państwa. To z kolei oznaczać może konieczność powołania biegłego. Sądy okręgowe staną przed nie lada wyzwaniem oceny – mówi DGP sędzia sądu apelacyjnego.
Jak słyszymy nieoficjalnie, uchwała wprowadziła też zamieszanie w szeregach partii rządzącej. Teraz ostrożnie rozważane są scenariusze zmian w ustawie. Na przykład doprecyzowanie katalogu jednostek, by nie budziły zastrzeżeń, na czele z departamentem IV (Kościół i związki wyznaniowe). Inna możliwość to takie przeredagowanie ustawy, by zniknął zapis o „pracy na rzecz totalitarnego państwa”, a pozostała wyłącznie formalna przynależność do formacji.
Zdaniem Zbigniewa Girzyńskiego (PiS) uchwała komplikuje stan prawny. – Gdyby Sąd Najwyższy odniósł się do jednostkowej sprawy, byłoby to do zaakceptowania – mówi polityk. – Tymczasem SN mocno zaingerował w materię ustawy, do czego nie jest uprawniony.
– Można się domyślać, że teraz część sędziów pójdzie drogą wyznaczoną przez SN. I zwróci się o przedstawienie dowodów, że dany człowiek nie prowadził działalności wymierzonej w prawa i wolności innych. Pytanie tylko, czy takowe istnieją? – wątpi Marek Ast (PiS). Podkreśla, że ustawa objęła wszystkich byłych funkcjonariuszy, bo taki był zamysł ustawodawcy. Ma nadzieję, że sędziowie to uwzględnią i będą literalnie stosować jej zapisy.
Z najnowszych informacji MSWiA wynika, że organ emerytalny wydał 56 544 decyzje o ponownym ustaleniu wysokości świadczeń. Wysokość przeciętnego wypłacanego przez ZER MSWiA byłym funkcjonariuszom to 2 006,22 zł. Dotąd zrealizowano 12 prawomocnych wyroków sądowych uwzględniających odwołania świadczeniobiorców i nakazujących przywrócenie emerytury w pełnej wysokości.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama