Taka teza pojawia się w udostępnionym na stronie Trybunału Konstytucyjnego uzasadnieniu do najnowszego wniosku złożonego przez marszałek Sejmu.
Jak pisaliśmy jako pierwsi w środowym wydaniu DGP, Elżbieta Witek kwestionuje w nim przepis, zgodnie z którym TK wraz z zakończeniem kadencji parlamentu musi umorzyć wszystkie postępowania zainicjowane przez posłów lub senatorów (tzw. zasada dyskontynuacji).
Marszałek Sejmu uważa, że art. 59 ust. 1 pkt 5 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2393) jest niezgodny m.in. z wyrażoną w konstytucji zasadą zwierzchnictwa narodu. Jak bowiem można przeczytać w uzasadnieniu wniosku możliwość zaskarżania do TK przez parlamentarzystów poszczególnych przepisów „nie służy wyłącznie abstrakcyjnie pojmowanym «grupom posłów» (ani «grupom senatorów») oraz ich indywidualnym interesom”. Marszałek Witek przekonuje, że parlamentarzyści sprawują swój mandat i realizują wszystkie swoje konstytucyjne kompetencje w imieniu narodu. Podkreśla, że „zasada zwierzchnictwa narodu przesądza, że prawo posłów (lub senatorów) do wnoszenia wniosków do trybunału dokonywane jest w interesie całego narodu”.

Na rękę partii

Należy jednak pamiętać o całej serii wniosków składanych do TK przez polityków PiS, które były publicznie krytykowane właśnie z tego powodu, że miały służyć tylko i wyłącznie dobru partii rządzącej, a nie porządkowi prawnemu. Jaskrawym tego przykładem może być wniosek grupy posłów PiS dotyczący przepisów, na mocy których sądy zwracają się do Sądu Najwyższego o rozwikłanie zagadnienia prawnego. Został on złożony w czerwcu 2017 r., tuż po tym, jak SN wydał głośną uchwałę dotyczącą instytucji prezydenckiego prawa łaski (sygn. akt I KZP 4/17). Ta była nie po myśli rządzących, gdyż podważała legalność ułaskawienia, jakiego dokonał Andrzej Duda wobec m.in. Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych. Wniosek posłów PiS od razu został poddany ostrej krytyce. Zarzucano mu, iż wynika wyłącznie z pobudek politycznych, a w przypadku podzielenia wątpliwości wnioskodawców przez TK doprowadzi do katastrofalnych konsekwencji dla całego systemu prawnego. Ostatecznie wiosek został wycofany przez posłów, a Arkadiusz Mularczyk nie krył, że na tę decyzję wpływ miała „głęboka reforma SN” przeprowadzona z inicjatywy prezydenta. Chodziło oczywiście o ustawę o SN (Dz.U. z 2018 r. poz. 5 ze zm.), która w swym pierwotnym założeniu miała doprowadzić do wymiany znacznej części kadry orzekającej w tym sądzie.
Marszałek Witek w swym wniosku nie ograniczyła się jednak tylko do wskazania, że kwestionowany przez nią przepis jest niezgodny z zasadą zwierzchności narodu. Jej zdaniem w ten sposób także pozbawia się posłów i senatorów konstytucyjnej gwarancji wydania przez trybunał w ich sprawie orzeczenia. Jak bowiem zauważa deklarowany przez sam TK średni czas rozpoznania spraw przez sąd konstytucyjny przekracza połowę czteroletniego okresu trwania kadencji parlamentu. „Można zatem założyć, że kwestionowany przepis w praktyce zamyka posłom możliwość uzyskania od trybunału rozstrzygnięcia, jeżeli nie złożą wniosku w początkowych miesiącach trwania kadencji Sejmu” – podkreślono w uzasadnieniu wniosku.

Jednym głosem z opozycją

W tym przypadku, co warto zaakcentować, gdyż zdarza się to niezwykle rzadko, marszałek Witek mówi jednym głosem z posłami opozycji. Ci bowiem już w listopadzie 2016 r., podczas prac nad nową ustawą regulującą tryb postępowania przed TK, przekonywali, że powrót do zasady dyskontynuacji spowoduje, że mniej więcej rok przed końcem kadencji składanie wniosków do TK przez parlamentarzystów nie będzie miało żadnego sensu. A to dlatego właśnie, że TK nie zdąży się nimi zająć przed zakończeniem kadencji Sejmu i Senatu. Wówczas jednak posłowie PiS nie dali się przekonać i zasadę dyskontynuacji w ustawie zostawili, w efekcie czego dziś skarżyć ją musi marszałek Sejmu.