Nasze państwo nie lubi odmienności. Kiedy tylko może, zachowuje się, jakby ta nie istniała. A że istnieje, przekonujemy się codziennie.

Ostatnio nader obrazowo przy sprawie Margot/Michała Sz. Pozostawmy na boku same zarzuty, które stały się podstawą tymczasowego aresztowania, a także np. kwestię stopnia szkodliwości czynu, którego zatrzymana miała się dopuścić. Jeśli złamała prawo, powinna odpowiedzieć, to jasne.
A o tym, czy złamała, powinien zdecydować sąd i zapewne tak się stanie. Co do zasadności aresztowania nie mnie się wypowiadać, bo nie znam uzasadnienia, a wypowiedzi prokuratury na jego temat nie muszą być miarodajne, skoro jest ona stroną postępowania (na temat jawności takich postanowień pisaliśmy tydzień temu).
Załóżmy, że postanowienie było zasadne i sprawiedliwe. Gdzie Margot Sz. powinna trafić? Czy tam, gdzie Michał Sz.? Czy sąd nie dostrzegł problemu? Zapewne nie. Ponieważ w dokumentach Margot jest Michałem Sz., trafiła do zakładu karnego dla mężczyzn.
A sąd nie musiał się nad tym zastanawiać, bo problemu nie widzi nasze prawo. Podobnie jak gdy osoba transseksualna trafi do szpitala albo choćby będzie musiała skorzystać z publicznej toalety, a ktoś „nieproblematyczny” poczuje się tym urażony.
Dlaczego w dokumentach wciąż widnieje Michał Sz.? Nie wiem, jak było w tym konkretnym przypadku, ale jestem pewien, że wiele osób nie decyduje się na zmianę w dokumentach, bo w Polsce nie ma na to procedury. Jako proteza występuje art. 189 k.p.c., czyli żądanie ustalenia przez sąd istnienia lub nieistnienia stosunku prawnego lub prawa, gdy powód ma w tym interes prawny. Jedyna próba zmiany i objęcia tych zagadnień jedną regulacją – ustawa z 10 września 2015 r. o uzgodnieniu płci – się nie powiodła.
Data w tytule nie jest przypadkowa: parlament zabrał się za nią w ostatniej chwili, żeby nie powiedzieć „w trybie przedwyborczym”. Przyjęta kompleksowa regulacja została zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę, a weta Sejm VII kadencji nie zdążył już rozpatrzyć.
I ustawy dalej nie ma. Wiem, prawo nie może przewidzieć każdej możliwej sytuacji, a każda osoba transseksualna – a przecież poczucie tożsamości płciowej należy do najbardziej intymnej sfery, jaką można sobie wyobrazić – może mieć inny stopień determinacji, różnie odczuwać potrzebę uzgodnienia płci prawnej z biologiczną czy np. ingerencji chirurgicznej. Tyle że państwo i jego system prawny pozostawia je samym sobie i za wszelką cenę stara się ich nie widzieć, póki nie stanie się coś takiego, jak w przypadku Margot.