- Oczekujemy, że sądy się przebudzą i zaczną swoimi rozstrzygnięciami w sprawie zażaleń dotyczących zatrzymań budować wyższy standard ochrony człowieka - Mikołaj Pietrzak, adwokat, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie
Dzięki sprawie aktywistki Margot i wydarzeniom z 7 i 8 sierpnia 2020 r. odżyła dyskusja na temat prawa dostępu do obrońcy osób zatrzymanych. Jednak dla adwokatury nie jest to temat nowy?
Tak, one zobrazowały problem, z którym adwokaci, ale przede wszystkim obywatele, społeczeństwo, mierzą się już od dawna – czyli brak realnego dostępu osób zatrzymanych do pomocy prawnej. Brakuje też skutecznych mechanizmów odpowiedzialności funkcjonariuszy państwowych, którzy w nieprawidłowy sposób przeprowadzają zatrzymanie. Adwokatura walczy o wzmocnienie tego standardu, ochrony elementarnego prawa człowieka, czyli wolności osobistej, od 30 lat. Ale spotykamy się często z niezrozumieniem ze strony władz.
Z czego wynika to niezrozumienie?
Ochrona przed arbitralnym stosowaniem zatrzymania, często połączonym z niepotrzebną, nieproporcjonalną, a wręcz nielegalną przemocą i zapewnienie zatrzymanemu natychmiastowego kontaktu z adwokatem, to obowiązek, który obciąża państwo. Nie zatrzymanego, nie adwokata, lecz właśnie państwo. To ono ma bezwzględny obowiązek stworzenia systemu, w którym człowiek zatrzymany jest pouczony – nie pozornie, lecz realnie – o swoich uprawnieniach, w tym o możliwości kontaktu z adwokatem. To państwo i funkcjonariusze publiczni powinni mieć motywację, by zapewnić każdemu człowiekowi błyskawiczny dostęp do obrońcy. A tu dużą rolę mają nie tylko ustawodawca, rząd i policja, ale też sądy. Oczekujemy, w szczególności po doświadczeniach z 7 i 8 sierpnia, że sądy się przebudzą i zaczną swoimi rozstrzygnięciami ws. zażaleń dotyczących zatrzymań budować wyższy standard ochrony człowieka, jego wolności osobistej, wolności od tortur i niehumanitarnego, poniżającego traktowania, które tak często towarzyszy zatrzymaniom, jak też prawa do obrony. To wymaga, by sędziowie postawili wyżej poprzeczkę policji i surowiej oceniali zachowania funkcjonariuszy, podnoszone w rozpoznawanych zażaleniach. Wymagając, by to policja czynnie i wiarygodnie wykazała, że zatrzymanie przebiegało prawidłowo i że dołożono wszelkich starań, by zatrzymany mógł skorzystać z kontaktu z adwokatem. Dziś tak nie jest. I to powoduje, że policja czuje się często bezkarna i nie ma motywacji, by zapewnić przestrzeganie tych praw. Tę bezkarność wzmaga dodatkowo to, że większość policjantów w szyku zwartym, jaki zastosowano 7 i 8 sierpnia, jest niemożliwa do zidentyfikowania. Nie mają żadnych znaków na umundurowaniu, co sprawia, że dochodzenie ich odpowiedzialności za przemoc, za pobicie człowieka w trakcie zatrzymania, jest w praktyce niewykonalne. Mimo zapewnień, że ich dane osobowe są przecież znane dowódcom.
Czy obecne przepisy pozwalają sądom egzekwować tę odpowiedzialność, czy jednak potrzebna byłaby interwencja ustawodawcy?
Istnieje art. 245 kodeksu postępowania karnego oraz konstytucja, stanowiąca o wolności osobistej. Prawidłowo interpretowane zapewniają każdemu człowiekowi możliwość kontaktu z adwokatem lub radcą prawnym po zatrzymaniu. Przepis ten jednak jest trudny do egzekwowania. Jeśli ktoś nie zna konkretnego adwokata, nie ma do niego numeru i nie jest przygotowany na zatrzymanie – a większość ludzi nie chodzi z numerem karnisty w kieszeni – to nie ma systemu państwowego, który taki dostęp zapewni. W szczególności chodzi o adwokatów z urzędu, bo pamiętajmy, że wiele osób zatrzymanych należy do kategorii „wrażliwych podsądnych”. Są zmarginalizowani pod względem edukacji i statusu społecznego, często należą do mniejszości narażonej na dyskryminację, mogą nie mieć środków, by na zasadach wolnorynkowych poszukiwać pomocy prawnej. Możliwość pomocy prawnej z urzędu pojawia się dopiero po postawieniu zarzutów. A to nie jest równoznaczne z zatrzymaniem. Zatrzymanie to pozbawienie wolności na 48 godzin, którego konsekwencją może być postawienie zarzutów, ale nie musi. Najlepszym przykładem są tu właśnie wydarzenia z 7 i 8 sierpnia, kiedy tak wiele osób zatrzymano, ale licznym nie postawiono nawet zarzutów. Co z kolei rodzi pytanie, po co ich zatrzymano.
Wróćmy do kwestii braku pomocy prawnej z urzędu.
To jest kluczowe. Jak człowiek jest zatrzymany, to przede wszystkim policjant powinien mieć systemową motywację, by zachęcić tego człowieka do poproszenia o udział adwokata lub radcy prawnego w czynnościach. To powinno być w interesie policjanta, który dzięki temu zyskuje wiarygodność i unika zarzutu, że działy się rzeczy niepożądane na komisariacie. Pilne stawienie się adwokata legitymizuje przebieg całego wydarzenia i utrudnia też fałszywe obciążanie policjantów. To się sprawdziło w wielu zachodnich krajach. Ale wymaga zmiany świadomości i kultury działania policji. I przejścia od myślenia o władzy w modelu wschodnioeuropejskim, do myślenia w kategorii służby społeczeństwu i ochrony praw człowieka w modelu zachodnioeuropejskim, bo przecież takiej właśnie policji chcemy jako obywatele. Adwokatura od dawna apeluje do ustawodawcy, ale prowadzi też rozmowy z komendantami policji. Argumentujemy, że nawet mimo braku zmiany przepisów można we współpracy z adwokaturą stworzyć taki system bieżącego informowania o dyżurujących adwokatach, który sprawi, że policjanci będą mogli w sposób efektywny, w każdej chwili pokazać zatrzymanemu listę aktualnie dyżurujących adwokatów, i taki człowiek będzie mógł sobie z tej listy wybrać pełnomocnika do pomocy. Niestety, spotykamy się z niezrozumieniem ze strony policji. I ku mojemu osłupieniu spotkałem się z sugestią, że chcemy w ten sposób reklamować swoje komercyjne usługi i policja nie będzie brać w tym udziału. To świadczy o złej woli i nierozumieniu roli adwokatury względem władzy. Podobnie chybione zarzuty można by stawiać sędziom, którzy chcą efektywniej i szybciej rozwiązywać sprawy. My jako adwokaci mamy zadania do wykonania w obronie praw i wolności. I chcąc być dostępni na komisariatach, chcemy służyć zatrzymanym i bronić konstytucyjnych wartości.
Z doniesień medialnych wynika, że współpraca nie układała się zbyt pomyślnie, bo adwokatom nie udzielano informacji, gdzie są ich klienci, a nawet po wejściu na komisariat nie dopuszczano ich do zatrzymanych.
Nawet w przypadku pojedynczych, codziennych zatrzymań, zadanie adwokata bywa bardzo trudne. Policja często chce jak najszybciej rozpytać, a czasem nawet przesłuchać klienta, bez obecności adwokata. Sądy tego nie piętnują – czy to w wyniku zażalenia na zatrzymanie i jego przebieg, czy to w toku procesu karnego, gdzie kwestionujemy ważność wyjaśnień złożonych pod nieobecność adwokata. W przypadku zatrzymań masowych, kiedy jest chaos i przemoc ze strony policji na wielką skalę, zadanie adwokata jest podwójnie utrudnione. Żąda on dostępu do swojego klienta, ale najpierw stara się zorientować, gdzie on jest. A policja często ma lekceważący lub wręcz wrogi stosunek do takiego prawnika. Warto przypomnieć, że prawo dostępu do adwokata to prawo do niezwłocznego kontaktu. Niezależnie od godziny i tego, gdzie znajduje się zatrzymany. To policja powinna zapewnić niezwłoczny kontakt. A nie dopiero wtedy, gdy jest to policji na rękę. I znowu, jeśli tak się nie dzieje, oczekujemy od sądów, że będą piętnować tego rodzaju naruszenia praw i wolności przez policję. 7 i 8 sierpnia rzeczywiście wielu adwokatów żądało dostępu do swoich klientów. Tu sytuacja była o tyle ułatwiona, że część zatrzymanych wskazywała konkretnych adwokatów. To i tak lepsze położenie w porównaniu z większością zatrzymanych osób. Jednak i tak utrudniano ten dostęp. Często wymagano, by zatrzymani podpisywali protokół świadczący o pouczeniu na zakończenie zatrzymania, co jest nieprawidłowe. Stwarzano pozory, że byli prawidłowo poinformowani już w pierwszych chwilach zatrzymania.
Kto poinformował adwokatów, że potrzebna jest pomoc dla zatrzymanych? Opierali się na doniesieniach medialnych, czy też mieli inne źródła informacji?
Niektórzy zatrzymani aktywiści mieli przy sobie dane konkretnych adwokatów i żądali powiadomienia ich. Jednak ze względu na niespodziewaną skalę zatrzymań i brutalność policji, adwokatura warszawska spontanicznie i oddolnie zorganizowała się, by zareagować pilnie. Kilkudziesięciu adwokatów, z czego wielu pro bono, zgłosiło swoją gotowość. Dużą rolę w koordynowaniu pomocy odegrały rodziny zatrzymanych i organizacje pozarządowe, tak by adwokaci byli szybko informowani o osobach zatrzymanych i mogli się podjąć ich obrony. Jestem tutaj szczególnie dumny z adwokatów i adwokatek naszej izby, którzy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania, występując wobec często wrogo nastawionych policjantów. Odważnie domagali się respektowania praw i wolności swoich klientów, realizując ustawowe i konstytucyjne zadania adwokatury.
Czy prośby tych osób, które wskazywały konkretnych adwokatów, były spełniane?
W większości przypadków policjanci prędzej czy później kontaktowali się z adwokatami wskazanymi przez zatrzymanych. Często jednak opóźnienie było znaczne, co w istocie uniemożliwiało niezwłoczne dotarcie do zatrzymanego i kontaktu jeszcze przed czynnościami z jego udziałem, jak przeszukanie, rozpytanie, przesłuchanie. A przecież prawo przewiduje, by adwokat mógł być przy nich obecny. Policjanci powinni być temu przychylni, bo to redukuje ryzyko ewentualnych fałszywych zarzutów o nadużycia z ich strony. Udział adwokata uwiarygadnia i legitymizuje przebieg całego procesu zatrzymania. Jeśli policjanci nie stosują nieuzasadnionej przemocy, tylko wykonują swoje obowiązki, nie powinni się obawiać udziału adwokata w czynnościach niezwłocznie po zatrzymaniu.
W przypadku wydarzeń z 7 i 8 sierpnia też pojawiały się informacje o nadużyciach ze strony policji. Czy udało się je jakoś udokumentować, czy to jedynie relacje zatrzymanych?
Udokumentowanie nadużyć jest bardzo trudne. Było wiele tego rodzaju zgłoszeń oraz skarg, w których podnoszono te nadużycia. W niektórych przypadkach stanowiły one okrutne, nieludzkie i poniżające traktowanie, a w innych przypadkach możemy nawet mówić o torturach. Na pewno zaś mieliśmy do czynienia z niepotrzebnym stosowaniem środków przymusu, mimo że nie były spełnione do tego warunki. Wystarczyło prosić kogoś, by wstał i przeszedł, a zamiast tego policjanci stosowali przemoc. Problem jest jednak szerszy. Jeżeli policja chce przedstawić komuś zarzuty, normalnym sposobem działania jest wylegitymowanie tej osoby i wezwanie jej, by stawiła się na komisariacie o określonej godzinie. Zatrzymanie powinno mieć miejsce wyjątkowo, tj. wtedy, gdy jest uzasadniona obawa, że taka osoba będzie się ukrywać, niszczyć dowody. I na tym tle niektóre głośniejsze zatrzymania, w tym także na żądanie prokuratury, jawią się jako oczywiście bezzasadne. To jest oczywiście element naszej kultury sprawowania władzy w Polsce. Jako społeczeństwo od dawna godzimy się – a w szczególności w ostatnich latach – że tam, gdzie wystarczą mniej inwazyjne środki, jak wezwanie pisemne lub ustne, stosuje się ostentacyjne zatrzymanie. A to powinien być środek absolutnie ostateczny i wyjątkowy, wtedy, gdy wszystkie inne zawiodą. U nas stało się to niestety normą.
Od tamtych wydarzeń minęły już dwa tygodnie. Czy udało się panu wrócić do rozmów z komendą stołeczną policji ws. dyżurów adwokackich właśnie dla osób zatrzymanych?
Adwokatura warszawska już dawno wystąpiła do KSP z projektem „Dostęp do adwokata” przygotowanym przez sekcję prawa karnego naszej izby, który sprawiłby, że przy naszej dobrej współpracy z policją każdy miałby realny dostęp do adwokata po zatrzymaniu. Mimo dobrej woli i otwartości adwokatury spotkało się to z niezrozumieniem. W związku z tym po wydarzeniach z 7 i 8 sierpnia wystosowałem do komendanta stołecznego policji apel, byśmy wrócili do tych rozmów. Przypomniałem, że obowiązek zapewnienia dostępu do adwokata i respektowania praw zatrzymanego jest obowiązkiem władz państwowych, w tym policji. My jesteśmy nadal otwarci na każdą formę współpracy, by policji ułatwić realizację tych obowiązków. Do dziś nie otrzymałem odpowiedzi, ale wciąż liczę, że ją otrzymam. Jestem pełen wiary, że wspólnie z policją służymy tym samym celom. Chcemy społeczeństwa, które się policji nie obawia i postrzega ją jako formację broniącą przed przemocą, a nie będącą źródłem tej przemocy.
Czy sądzi pan, że takie masowe, nagłośnione medialnie zatrzymania zwrócą uwagę opinii publicznej na problem dostępu do adwokata i że nacisk społeczny może coś zmienić w tej kwestii?
To, jak reagujemy na przypadki nadużyć ze strony policji jako społeczeństwo, jest swoistym papierkiem lakmusowym demokratycznego charakteru tego społeczeństwa. Bardzo liczę na to, że dramatyczne wydarzenia z 7 i 8 sierpnia będą miały jednak pozytywny wymiar w postaci podniesienia świadomości co do roli adwokatów i potrzeby stworzenia lepszego dostępu do adwokatów dla zatrzymanych. A także reformy systemu odpowiedzialności policji. I że jako społeczeństwo będziemy się domagać zmian systemowych w tym zakresie, przede wszystkim właśnie stworzenia systemu takiej pomocy z urzędu dla zatrzymanych. Tu ogromną rolę do odegrania mają organizacje pozarządowe i media.
Widziałem projekt uchwały ORA w tej sprawie. Jak rozumiem, pomysł opiera się na dyżurach telefonicznych?
Adwokaci są na to gotowi, ale system nie będzie skuteczny, jeśli policjanci nie będą przekazywali czynnie i z zaangażowaniem informacji o możliwości dostępu do adwokata. A dziś policja często unika pouczenia w sposób, który realnie zapewni taki kontakt. A nawet często demotywuje zatrzymanych przed domaganiem się takiego kontaktu. Zatrzymani często słyszą nawet, że to będzie dla nich niekorzystne, bo adwokat tylko stworzy problemy, a w konsekwencji może być nawet stosowany areszt. To są szkodliwe, a nawet nikczemne zachowania, które godzą w zaufanie obywateli do państwa i osłabiają społeczeństwo obywatelskie.