Koniec lipca to nowa data, którą podała właśnie Kancelaria Prezydenta, odpowiadając na pytanie, kiedy zakończą się prace nad obiecaną ustawą wprowadzającą do systemu prawnego procedury analizowania przypadków krzywdzenia dzieci zakończonego ich śmiercią.
Nowa data, bo jeszcze w lutym Andrzej Dera, prezydencki sekretarz stanu, zapewniał DGP, że prace są mocno zaawansowane. Słyszeliśmy wówczas, że projekt może ujrzeć światło dzienne na wiosnę. Tak się nie stało.
Pytanie skierowała do kancelarii Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, zaniepokojona, że sprawa się przeciąga. W lipcu 2019 r., po tragicznym czerwcu, gdy w wyniku przemocy ze strony dorosłych zmarło pięcioro dzieci, FDDS wystosowała do prezydenta petycję, pod którą podpisało się blisko 22 tys. osób. Przedstawiła pomysł oparty na procedurze serious case review, obowiązującej w Wielkiej Brytanii od 2007 r. Polega ona na tym, że grupa składająca się z przedstawicieli służb społecznych, policji, szkoły i ochrony zdrowia przygotowuje po każdym przypadku takiej śmierci rekomendacje dla władz. Sprawdza, czy potrzebne są zmiany legislacyjne, proceduralne, większe nakłady finansowe albo dodatkowi pracownicy. Władze w ciągu następnych sześciu miesięcy mają obowiązek zaraportowania, co zrobiono, by usunąć wady.
Przypomnijmy serię tragedii z ostatnich miesięcy: zwłoki noworodka znalezione kilka dni temu na wysypisku śmieci w Sianowie (Zachodniopomorskie), a dwa miesiące wcześniej w Czerwonym Borze (Podlaskie). Dwuletni chłopiec, który trafił do szpitala w Szprotawie z pękniętą wątrobą, śledzioną, uszkodzoną nerką i widocznymi na ciele śladami wcześniejszych dotkliwych urazów. Matka i jej konkubent zapewniali, że Szymon uderzył się na placu zabaw. Sekcja zwłok wykazała jednak, że obrażenia mogły być spowodowane silnym kopnięciem albo uderzeniem pięścią. Gdyby istniało rozwiązanie rodem z Wysp, nie skończyłoby się na ustaleniu winnego. Równie ważne byłoby wyłapanie luk w systemie, które przyczyniły się do zdarzenia. Zbadano by, czy rodzina była znana policji, czy znajdowała się pod opieką ośrodka pomocy społecznej, czy dana placówka zatrudnia dostatecznie dużo pracowników, by nadzór był realny itd.
Kancelaria Andrzeja Dudy zareagowała na pomysł pozytywnie. Powstała grupa robocza, w której skład poza prawnikami prezydenta wchodzą m.in. przedstawiciele fundacji i Biura Rzecznika Praw Dziecka. Prace nad ustawą miały ruszyć z kopyta. My również zadaliśmy kancelarii pytanie o losy ustawy. Skierowaliśmy je jeszcze w czerwcu, ale odpowiedź przyszła dopiero po wyborach. Z jednej strony dowiadujemy się, że „planowane jest skierowanie projektu do Sejmu jako prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej”. Z drugiej „nadal trwają prace mające na celu analizę aktualnego stanu prawnego oraz przesądzenie o kierunkach zmian, w sposób możliwie najbardziej odpowiadający zakładanemu celowi regulacji i adekwatnie przenoszący rozwiązania brytyjskie na grunt polskiego porządku prawnego”.
„Równocześnie prowadzone są prace legislacyjne, zmierzające do opracowania wstępnej wersji projektu ustawy, która zostanie przekazana do konsultacji m.in. Rzecznikowi Praw Dziecka oraz Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę” – czytamy. Prace więc wciąż trwają, choć ustawa miała być już gotowa. FDDS miała nadzieję, że problem zostanie wykorzystany w kampanii wyborczej – i nie miała nic przeciwko temu. Przed I turą wyborów wysłała do wszystkich kandydatów apel dotyczący ochrony praw dzieci. Niestety, temat nie chwycił.
Potwierdza się, że czas to w polityce pojęcie względne. Bo o ile potrzeba go dużo, gdy chodzi o prace nad ustawą dotyczącą nieletnich ofiar przemocy, o tyle już inne działania związane z dziećmi mogą toczyć się trybem przyspieszonym. Na finiszu kampanii Andrzej Duda zdołał podpisać projekt zmiany konstytucji zakazujący adopcji przez osoby pozostające w związku jednopłciowym. Także w lipcu złożył w Sejmie projekt zmian w prawie oświatowym podkreślający prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
– Ogromnie się cieszę z tego, że realizuję nadal to, co założyłem od samego początku mojej prezydentury. Wspierać polską rodzinę, chronić polskie dzieci – powtarzał, komentując te decyzje. Tymczasem w Polsce rocznie ofiarą zabójstw pada ponad 40 dzieci. W tej grupie są przypadki, gdy oprawcami są rodzice. Prokuratura rocznie przygotowuje ok. 3,5 tys. aktów oskarżenia z art. 207 k.k., mówiącego o fizycznym lub psychicznym znęcaniu się nad osobą najbliższą. Oczekiwana ustawa nie poprawi tych statystyk z dnia na dzień. Może jednak sprawić, że śmierć dziecka przestanie być kolejną tragedią, nad którą bolejemy i o której pamiętamy do czasu, aż zdarzy się kolejna.