Wśród lekarzy buduje się świadomość, że potrzebują wsparcia prawnego, ale też, że powinni się skupić na pacjencie i ktoś inny musi się tym zająć. Warto wyjść do nich z ofertą.
Incydentalne, pospiesznie tworzone przepisy, ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi wyciągana z szuflady co jakiś czas, masowe wysyłanie medyków na kwarantannę, przerzucanie personelu pomiędzy oddziałami, nakazy pracy w jednym miejscu – w czasie epidemii niemal każdy tydzień przynosi tyle nowych wątpliwości prawnych, że nawet dziennikarze zajmujący się na co dzień ochroną zdrowia częściej niż z lekarzami rozmawiają z prawnikami. Potrzeba pomocy prawnej objawia się jednak także w całkiem normalnych, niepandemicznych okolicznościach. I placówkom medycznym, i ich pracownikom coraz trudniej się obyć bez fachowców od prawa.

Szansa czy wyzwanie?

– Branża medyczna to dla prawnika może nie żyła złota, ale na pewno rozwijający się rynek – mówi Marcin Bogdanowicz, adwokat z Kancelarii Prawa Prywatnego i Medycznego w Warszawie. – Ja jestem na etapie rozwijania się w tej branży, więc mogę powiedzieć, jak to jest na wejściu. Jest trudno, bo powiedzmy sobie szczerze, jest nas cała masa: kilkanaście tysięcy radców prawnych, kilka tysięcy adwokatów w samej Warszawie. Klient może sobie wybierać. Ale zagadnień prawnych nie tylko jest dużo, ale wręcz coraz więcej – dodaje.
Karolina Podsiadły-Gęsikowska, adwokat z kancelarii adwokacko-radcowskiej Podsiadły-Gęsikowska Powierża, przekonuje, że na tym rynku wciąż jest bardzo dużo miejsca, bo prawo medyczne jest szeroką dziedziną. – Generalnie w ochronie zdrowia poza ustawami regulującymi funkcjonowanie placówek medycznych i rozliczenia z NFZ bardzo istotne jest prawo pracy, a także przepisy opisujące wszystkie uprawnienia lekarzy, z których wielu nie zdaje sobie sprawy, do tego prawo cywilne: pozwy przeciwko lekarzom, prawo karne: zarzuty przeciwko lekarzom. To jest dziedzina, w której trzeba się pilnować z każdej strony – podkreśla.
Podobno w Stanach Zjednoczonych lekarz ma zawsze w portfelu kartę kredytową, prawo jazdy i wizytówkę swojego prawnika. Niebawem podobnie będzie i w Polsce. A przynajmniej powinno być
Potwierdza to Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym. – To bardzo dobry kierunek dla prawnika, ale bardzo trudny. Ja z wielką radością od 30 lat zatrudniam młodych prawników, często takich, którzy szukają jeszcze miejsca w swoim życiu zawodowym, i uczę ich specyfiki ochrony zdrowia. Jednak statystycznie na 10 zatrudnionych osób przez pierwszy rok pracy potrafią przebrnąć trzy, góra cztery. To jest ogromna materia, która wymaga wyspecjalizowania się tylko w tym. Dlatego wybierają to młodzi i ambitni ludzie, którzy wiedzą, że trzeba zainwestować czas w naukę, w dojście do poziomu eksperta, ale jak to zrobią, to mają mnóstwo pracy – przekonuje.
Na czym polega specyfika ochrony zdrowia? Przede wszystkim na wspomnianej już interdyscyplinarności. – Gdy prowadzimy sklep, to interesują nas przepisy, które dotyczą handlu. Natomiast kiedy prowadzimy placówkę medyczną, to w naszym obszarze zainteresowań musi być wszystko: od zamówień publicznych, przepisów podatkowych przez kodeks pracy oraz ustawy zawodowe, m.in. o zawodzie lekarza, o zawodzie pielęgniarki i położnej, kwestie praw pacjentów, ustawy o świadczeniach zdrowotnych oraz o działalności leczniczej po regulacje NFZ. I nagle robi się nam przepotężny zbiór przepisów, które trzeba umieć przeczytać łącznie, a to jest bardzo trudne. Do tego jakość legislacji w ochronie zdrowia jest słaba – wylicza Rafał Janiszewski.
Czy w takim razie można w ogóle mówić o takiej dziedzinie jak prawo medyczne?
– Jeżeli mielibyśmy powiedzieć, co się mieści w tym pojęciu, to musielibyśmy wskazać wszystkie artykuły i paragrafy, które mają zastosowanie w prowadzeniu działalności leczniczej, w każdej praktyce, wszystkie akty normatywne i wykonawcze regulujące ochronę zdrowia jako taką, nie tylko tę związaną z NFZ, ale i prywatną – dodaje Rafał Janiszewski.

Stała współpraca czy okazjonalny telefon?

Podobno w Stanach Zjednoczonych lekarz ma zawsze w portfelu kartę kredytową, prawo jazdy i wizytówkę swojego prawnika. Nasi rozmówcy są zgodni, że niebawem podobnie będzie i w Polsce. A przynajmniej powinno tak być.
– Moim zdaniem prawnik jest potrzebny każdemu lekarzowi. Rozmawiałam ostatnio z lekarzem w wieku 50+, którzy stwierdził, że młodzi powinni teraz mieć swojego prawnika od samego początku kariery. Na telefon, by mogli się skonsultować z nim w każdej sytuacji. Rzeczywiście warto, by lekarz miał zawsze w portfelu jego wizytówkę – mówi Karolina Podsiadły-Gęsikowska.
Na razie nie jest to jednak regułą. Współpraca lekarza z prawnikiem to wciąż częściej telefon w sytuacji kryzysowej niż codzienne doradztwo.
– Ludzie najczęściej przychodzą do prawnika, gdy już mają problem. I również wśród lekarzy wciąż większe zapotrzebowanie jest na prawników, którzy będą problemy rozwiązywali. Ale zwiększa się też i na tych, którzy będą je likwidowali w zarodku. Ja współpracuję z lekarzami, którym pomagam np. zarządzać dokumentacją medyczną, bo mamy od niedawna nowe rozporządzenie i wiele osób nie wie, jak je stosować, a nie chcą się tego dowiadywać na etapie rozwiązywania jakiegoś sporu. To wciąż jednak jest kwestia kosztów. Warto jednak podkreślać, że jak się zawczasu zainwestuje w porady prawnika, to można uniknąć o wiele bardziej kosztownych odszkodowań – mówi Marcin Bogdanowicz.
Nieco inaczej jest w przypadku placówek medycznych, zwłaszcza dużych. Zdaniem Rafała Janiszewskiego lecznica nie może funkcjonować bez oparcia prawnego. – Mam poważną wątpliwość, czy jesteśmy w stanie sprawić, żeby był to jeden prawnik na jedną placówkę. Bo musieliby być to ludzie, którzy mają bardzo wszechstronną wiedzę. Dlatego szpitale częściej korzystają z kancelarii, z zespołów prawnych. To uważam za rozwiązanie optymalne, bo wtedy zespół prawników specjalizujących się w jakiejś dziedzinie jest w stanie kompleksowo spojrzeć na problem placówki medycznej – mówi.
Dzięki temu jedna kancelaria może mieć pod opieką kilka lecznic. Często też współpracują one ze sobą. – Ja współpracuję z kancelarią adwokacką, bo nie świadczę usług stricte adwokackich. Ta kancelaria zatrudnia kilkudziesięciu prawników, działa m.in. w Poznaniu, Warszawie, Berlinie, obsługuje kilkadziesiąt szpitali w zakresie postępowań sądowych, administracyjnych, głównie dotyczy to zastępstwa procesowego – mówi Rafał Janiszewski.
Jak podkreśla, placówki medyczne są bardzo wymagającymi klientami. – Wychodzą z założenia, że prawnik odpowie na każde pytanie, sporządzi umowę i sprawdzi specyfikację przetargową. Odpowiedzialność jest przeogromna i wieloobszarowa. Klient szpitalny bardzo często nie próbuje sam rozwiązać problemu. Zostawia rozstrzygnięcie prawnikowi, wychodząc z założenia: mam na to kwit od prawnika i jestem czysty – mówi.
Ale i on dostrzega zwiększone zapotrzebowanie na swoje usługi wśród indywidulanych praktyk lekarskich i pracuje właśnie nad przygotowaniem dla nich oferty.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że lekarza może nie być stać na wynajęcie kancelarii prawnej, a on też chce mieć poczucie bezpieczeństwa, możliwość konsultacji, np. gdy ma do podpisania umowę albo czeka go kontrola – wskazuje.
Zdaniem Marcina Bogdanowicza lekarze coraz śmielej wchodzą w spory z NFZ, np. nie zgadzając się z interpretacją funduszu w kwestii refundacji leków. – Bronią swoich racji i często to się udaje – podkreśla.
Prawo medyczne to również sprawy o błędy medyczne. – Ludzie coraz częściej chcą dochodzić swoich praw w takich przypadkach, a to są duże, kasowe sprawy, bywają też medialne. O takich klientów kancelarie potrafią się bić, a klienci, którzy są świadomi, z jaką sprawą przychodzą i że można się umówić z pełnomocnikiem na procent, potrafią nawet zrobić casting na kancelarię – mówi Marcin Bogdanowicz.
Są prawnicy, którzy w takich sprawach z zasady reprezentują tylko pacjentów albo tylko lekarzy, chcąc uniknąć potencjalnego konfliktu interesów. – Można sobie oczywiście wyobrazić, że są klienci, którym może to przeszkadzać, ale można też spojrzeć na to inaczej, nie jak na konflikt, ale szansę zdobycia szerszego doświadczenia. Nawet jeśli się występuje po obu stronach tej symbolicznej barykady, to jednak zawsze broni się tych samych wartości, niezależnie od tego, czy to jest dobre imię lekarza czy prawa pacjenta – przekonuje. I dodaje, że pracując i z pacjentami, i z lekarzami, łatwiej zrozumieć ich potrzeby. – Jestem przekonany, że około połowy spraw medycznych, które znajdują finał w sądzie, zwłaszcza tych, gdzie nie doszło do poważnego uszczerbku na zdrowiu, można by uniknąć, gdyby lekarz potrafił wyciągnąć rękę, przeprosić. Pacjentom częściej zależy na przyznaniu im racji niż na pieniądzach z odszkodowania – ocenia Marcin Bogdanowicz.

Braki w edukacji?

A jak jest ze znajomością prawa wśród medyków? Zdaniem Marcina Bogdanowicza – tak, jak w całym społeczeństwie, zależy to od człowieka i nie można generalizować. – Na studiach lekarskich do kursu z prawa medycznego nie podchodzi się zbyt poważnie, wychodząc z założenia, że to, co jest niezbędne, przyswoi się w praktyce, w trakcie pracy. I zwykle tak jest, nawet jeśli opiera się to bardziej na powszechnych przekonaniach niż rzetelnej wiedzy – ocenia. Często jednak okazuje się, że zapomina się to, czego nie stosuje się na co dzień. Problem pojawia się, gdy nagle jest to potrzebne. Widać to doskonale teraz, w czasie epidemii, kiedy stosowane są przepisy ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych.
Karolina Podsiadły-Gęsikowska przekonuje, że lekarz to jeden z nielicznych zawodów, w którym oprócz merytorycznej wiedzy ze swojej dziedziny trzeba znać też mnóstwo innych przepisów, żeby móc się bezpiecznie poruszać w tym, co się robi. Jednak w jej opinii poziom tej wiedzy wśród lekarzy jest na marnym poziomie. – Pewnie dlatego, że to trudna i czasochłonna praca, która wymaga nieustannego dokształcania się. Na studiach medycznych też jest mnóstwo wiedzy do przyswojenia i prawo, którego przecież przyszli lekarze się uczą, jest zwykle traktowane po macoszemu. Skutek jest taki, że lekarze nie znają ani swoich podstawowych praw ani obowiązków – mówi.
Tymczasem, jak podkreśla, jako niezbędne minimum wystarczy kodeks etyki lekarskiej. – Reguluje on tak naprawdę wszystko to, co lekarze powinni wiedzieć, określa ramy prawne, w jakich lekarz może się poruszać. Uważam, że to dobra podstawa prawna dla lekarza – ocenia prawniczka.
Zdaniem Marcina Bogdanowicza prawnicy mają na tym polu wiele do zrobienia, m.in. dlatego powstaje coraz więcej wyspecjalizowanych stron o prawie dla medyków. – Lekarze coraz częściej szukają informacji na temat prawa, a na blogu prowadzonym przez prawnika mogą znaleźć rzetelną wiedzę – konkluduje.
Ważne orzeczenia ze zdrowiem w tle
Bliscy poszkodowanego pacjenta z prawem do rekompensaty
Uchwała siedmiu sędziów SN z 27 marca 2018 r. (sygn. akt III CZP 60/17), zgodnie z którą sąd może przyznać zadośćuczynienie za krzywdę osobom najbliższym poszkodowanego, który doznał ciężkiego i trwałego uszczerbku na zdrowiu. W praktyce to uchwała korzystna dla poszkodowanych i ich rodzin, zaś nie po myśli szpitali, w których dochodzi do popełnienia błędów medycznych. W polskim prawie nie budziło wątpliwości, że sąd może przyznać najbliższym członkom rodziny zmarłego zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, żaden z przepisów nie odnosi się jednak do przypadku, gdy poszkodowany znajduje się w stanie terminalnym lub wegetatywnym. Sąd Najwyższy potwierdził, że jest to możliwe. Sprawa dotyczyła dziewczynki, która wskutek błędu lekarskiego popełnionego podczas porodu urodziła się z ciężką niepełnosprawnością. Rodzice pozwali szpital, żądając ponadmilionowego zadośćuczynienia oraz kilkuset tysięcy odszkodowania. W toku postępowania sądowego pojawiła się wątpliwość, czy bliscy poszkodowanego pacjenta mogą liczyć na zadośćuczynienie za zerwanie więzi rodzinnych.
Pacjent nie może być traktowany wyłącznie jako przedmiot rozliczeń między NFZ a szpitalem
Wyrok WSA w Warszawie z 2 grudnia 2019 r. (sygn. akt VI SA/Wa 1869/19), który uwzględnił skargę rzecznika praw obywatelskich i uchylił decyzję ministra zdrowia w sprawie zgody na pokrycie kosztów leku w ramach ratunkowego dostępu do technologii lekowej (RDTL). Sąd stwierdził, że pacjent ma prawo zabierać głos w postępowaniach dotyczących finansowania leczenia w ramach RDTL, choć minister uznał, że przy podejmowaniu decyzji o tym, czy sfinansować ratunkowy dostęp do technologii lekowej, stroną postępowania jest tylko szpital, który wnioskuje o leczenie. W przypadku utrwalenia się tej linii orzeczniczej minister będzie musiał zapewnić pacjentom możliwość czynnego udziału w postępowaniach w tym przedmiocie (np. zawiadomić o jego wszczęciu i o możliwości wypowiedzenia się co do zebranego materiału, przesłać decyzję z pouczeniem o możliwości jej zaskarżenia). Pacjent będzie mógł przedstawiać wszystkie te okoliczności, które dotyczą jego stanu zdrowia, a które w jego ocenie mogą mieć znaczenie przy rozstrzyganiu sprawy. Będzie miał możliwość kontroli legalności praktyki stosowania RDTL, np. przez zaskarżenie decyzji do sądu administracyjnego i popieranie propacjenckiej wykładni prawa.
Przy podejmowaniu decyzji o refundacji leku ważny jest interes obywatelski
Wyrok NSA z 17 lipca 2018 r. (sygn. akt II GSK 844/18), który uchylił orzeczenie WSA i decyzję ministra zdrowia niekorzystne dla pacjentki stającej się o refundację leku uśmierzającego ból. Orzeczenie zaskarżyła skargą kasacyjną do NSA pełnomocniczka pacjentki, zarzucając, że sąd nie uwzględnił faktu, że decyzja ministra nie opierała się na indywidualnej ocenie stanu pacjentki i jej zdrowia. Do postępowania przystąpił rzecznik praw obywatelskich, powołując się na gwarantowane przez konstytucję prawo do godności, ochrony zdrowia i życia ludzkiego. Ostatecznie minister wydał zgodę na refundację.