Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego orzekła we wtorek o prawomocnym wydaleniu z zawodu prokuratora z Krasnegostawu Andrzeja S. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu w pracy, a następnie pijany prowadził samochód. Linię obrony prokuratora sąd uznał za "absurdalną".

Chodzi o zdarzenia z lipca 2018 r., kiedy prokurator - znajdując się w stanie nietrzeźwości i bez powiadomienia przełożonego - opuścił miejsce pełnienia czynności służbowych, a następnie prowadził samochód, mając we krwi co najmniej 2,08 promila. Według osób, które zadzwoniły na numer alarmowy, mężczyzna potrącał pachołki drogowe oddzielające pasy jezdni i nie był w stanie utrzymać prostego toru jazdy.

W grudniu 2019 r. Izba Dyscyplinarna w I instancji uznała prokuratora winnego uchybienia godności urzędu i za oba czyny wymierzyła mu karę łączną wydalenia ze służby prokuratorskiej. We wtorek Izba Dyscyplinarna rozpatrywała odwołanie od tego orzeczenia.

Tłumacząc swoje zachowanie, Andrzej S. wskazywał m.in. na problemy rodzinne. Argumentował też, że alkohol spożył dopiero w samochodzie, zatrzymując się na poboczu głównej drogi po to, by ktoś mógł go stamtąd odebrać. Prokurator powołał się ponadto na uchwałę trzech połączonych izb Sądu Najwyższego, sugerując, że w sprawie tej orzeka nieuprawniony skład.

"Uchwała z 23 styczna jest zasadą prawną i wiąże wszystkie izby Sadu Najwyższego (...), to, że Trybunał Konstytucyjny bardzo krytycznie się o niej wyraził nie oznacza, że ona znikła z obiegu prawnego, ona dalej istnieje" - mówił we wtorek S.

Sąd uznał tę argumentację za chybioną i oddalił odwołanie. Odnosząc się do zarzutów pod kierunkiem Izby Dyscyplinarnej, sędzia sprawozdawca Konrad Wytrykowski podkreślił m.in., że sprawa "powinna być zamknięta" po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. "Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że ani uchwała połączonych izb, ani tym bardziej wyrok SN z 5 grudnia 2019 r. nie mogą mieć mocy wiążącej dla składu Sądu Najwyższego" - mówił.

Przechodząc do kwestii zarzucanych obwinionemu czynów, sędzia podkreślił, że w I instancji wzięto pod uwagę wszystkie dowody, zeznania wielu świadków, uwzględniono także zapisy nagrań oraz różnego rodzaju dokumentację.

Sędzia Wytrykowski przyznał, że kwestią sporną był czas spożycia alkoholu. "Ale na żadnym etapie postępowania nie było kwestionowane, że pan Andrzej S. prowadził samochód, że wcześniej opuścił miejsce pracy, nie stawiając się na wokandach, do których był wyznaczony, i też pan nie kwestionuje tego, że w momencie, kiedy przyjechała policja, siedział pan w zaparkowanym pojeździe już w stanie wysokiej nietrzeźwości" - wymieniał.

Jak ocenił, linia obrony, z której wynika, że zachowanie prokuratora za kółkiem było powodowane złym samopoczuciem i problemami zdrowotnymi "nie wytrzymuje konfrontacji z logicznym myśleniem". "Sąd dopuszcza taką sytuację, że kierowca w czasie jazdy źle się czuje i - nie radząc sobie - zjeżdża gdzieś na bok, zatrzymuje pojazd, ale już zupełnie niewiarygodne jest, żeby lekarstwem na takie samopoczucie było wypicie niemalże duszkiem półlitrowej butelki wódki" - mówił.

Sąd podkreślił przy tym, że Andrzej S. jest wysoko wykwalifikowanym prawnikiem z dużym stażem pracy i musiał "doskonale zdawać sobie sprawę z tego, jaki jest odbiór pijanej osoby w samochodzie".

Sędzia Wytrykowski zaznaczył ponadto, że jako prokurator w swojej karierze S. musiał czasami spotykać się z absurdalną linią obrony oskarżonych. "Z ubolewaniem należy stwierdzić, że ta linia obrony, którą tutaj zaprezentował pan S., należy właśnie do takiej kategorii" - ocenił.