Nikt nie robi tyle złego dla walki o praworządność i niezależność sądów, ile sami sędziowie. Jedni robią źle czynem – poprzez korzystanie z nieuzasadnionych przywilejów. Inni zaniedbaniem – odwracając głowy od problemów wywoływanych przez tych pierwszych.
Kilka dni temu DGP ujawnił, że spośród 19 mieszkań „rodzinnych” należących do Sądu Najwyższego aż dziewięć z nich zajmują od wielu lat sędziowie w stanie spoczynku. Płacą jedynie za media, które zużyją. Praktyka to skandaliczna, bo naprawdę nie trafiło na ludzi ubogich. Jeśli sędzia w stanie spoczynku chce mieszkać w Warszawie, niech sobie mieszkanie kupi lub wynajmie. Nie musi zajmować służbowego lokalu, który w założeniu służyć powinien tym sędziom, którzy są spoza stolicy, a w Warszawie, w gmachu Sądu Najwyższego, na co dzień pracują.
Ruszyło mnie kilka aspektów tej sprawy. Po pierwsze, nawet dla zainteresowanych od lat tematyką wymiaru sprawiedliwości ekspertów nasze ustalenia były zaskoczeniem. Najzwyczajniej w świecie, niemal nikt nie wiedział o profitach czerpanych przez sędziowskich emerytów. To kolejny dowód na to, że wymiarowi sprawiedliwości nie po drodze z jawnością. O przywilejach sędziów w stanie spoczynku dowiedzieliśmy się przypadkiem, tylko dlatego, że szukałem informacji na temat stanu posiadania SN. Oraz – nie ma co ukrywać – dlatego, że nowa prezes Małgorzata Manowska uznała to za nieuzasadnione przywileje.
Po drugie, już po ujawnieniu przez nas informacji nie dostrzegłem oburzenia w środowisku sędziowskim. Próżno szukać sążnistych wypowiedzi najbardziej znanych polskich sędziów oraz sędziowskich organizacji potępiających kolegów zajmujących od lat służbowe mieszkania, które im się po prostu nie należą. Chciałbym zaś, aby z równą lekkością, z jaką krytykują polityków dewastujących wymiar sprawiedliwości, krytykowali sędziów, którzy niszczą obywatelskie zaufanie do tegoż wymiaru.
Po trzecie, okoliczności wyboru Małgorzaty Manowskiej na stanowisko I prezesa SN są kontrowersyjne. Ale z pełnym przekonaniem mogę publicznie oświadczyć: Manowskiej należą się wielkie brawa za to, że chce ukrócić fatalną praktykę. Jeżeli takich praktyk jest więcej, a po prostu jeszcze o nich nie wiemy, i nowa pierwsza prezes zajmie się także nimi, uznam, że dobrze się stało, iż to właśnie ta osoba zajęła fotel I prezesa. Obrończyni demokracji prof. Małgorzata Gersdorf bowiem nie znalazła nawet pięciu minut na wyjaśnienie nam, dlaczego zgadzała się, aby służbowe lokale były zajmowane przez nieorzekających sędziów, a dla tych orzekających trzeba było kupować nowe mieszkania. A szkoda, bo być może da się to jakoś wyjaśnić, tylko brak mi życiowego doświadczenia lub potrzebnej do tego wyobraźni.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że rządzące obecnie Prawo i Sprawiedliwość reformę wymiaru sprawiedliwości sprowadziło do wymiany kadrowej. I że nie chodzi wcale o to, by człowiek w sądzie czuł się lepiej, bezpieczniej i wierzył w uczciwość, lecz o to, by za stołem siedział ten, komu bliżej do PiS niż do Platformy Obywatelskiej. Rządzący od dawna robią wiele, by zohydzić Polakom „kastę sędziowską”. My na łamach DGP wielokrotnie stawaliśmy w obronie sędziów. Bynajmniej nie dlatego, że z nimi sympatyzujemy, lecz dlatego, że szczerze wierzymy w to, iż aby Polska była uczciwym państwem, musi mieć niezależny od polityki wymiar sprawiedliwości. I choć nigdy on w pełni niezależny nie był, to zmiany z ostatnich lat coraz bardziej wtłaczają go pod polityczny but.
Sęk w tym, że gdy widzę, iż sędziowie, w których obronie przy okazji staję, myślą przede wszystkim o swoich kieszeniach i darmowych mieszkaniach, czuję się jak frajer. A uczucie to wzmaga dodatkowo to, że gdy tak bulwersujące sprawy jak ta z lokalami dla sędziowskich seniorów wychodzą na jaw, pierwsze do rozliczania innych środowisko sędziowskie nagle milknie. Bo nawet jeśli jego część nie popiera kolegów po fachu, to zwycięża źle rozumiana solidarność zawodowa. Tymczasem – szanowni sędziowie – waszym zadaniem jest być lojalnymi wobec obywateli. A nie wobec tych, którzy – wykorzystując prawne kruczki oraz brak dbałości o publiczne mienie ze strony tych, którzy o nie dbać powinni – myślą jedynie o swej wygodzie. Ludzie bowiem naprawdę nie są głupi. I choć nie zabraknie tych, którzy zdają sobie sprawę z fatalnych poczynań rządzących, to wielu już światełka nie odpali. Choćby po to, by nie wspierać ludzi, którzy tym gestem solidarności gardzą.