Kolejne tarcze antykryzysowe przyzwyczaiły już do tego, że w gąszczu przepisów mających na celu ukształtowanie instrumentów wsparcia, umieszczane są regulacje niemające nic wspólnego z epidemią. W przypadku ostatniej z tarcz, a mianowicie tzw. tarczy 4.0 nie było inaczej.
ShutterStock

W przyjętej ustawie znalazły się kontrowersyjne zmiany kodeksu postępowania karnego, dotyczące w szczególności wprowadzenia posiedzeń aresztowych, prowadzonych w trybie zdalnym. Uchwalone przepisy dają pole do poważnej ingerencji w prawo do obrony w jednym z najbardziej drażliwych momentów procesu karnego, a więc w chwili ważenia się losów zastosowania tymczasowego aresztowania.

Wprowadzone zmiany tylko pozornie i deklaratywnie związane są z działaniami zmierzającymi do przeciwdziałania epidemii. Co prawda w uzasadnieniu do projektu ustawy okoliczność ta jest wymieniana, jednak nie jest ona w świetle uzasadnienia ani jedyną, ani główną spośród tam sformułowanych. Trudno zresztą na poważnie traktować dążenie do takiego niwelowania ryzyka, skoro ten sam podejrzany, który nie może zostać doprowadzony do sądu ze względu na ryzyko epidemiczne, od chwili zatrzymania najczęściej zdążył już spotkać się z funkcjonariuszami oraz z prokuratorem, który w posiedzeniu w sądzie bierze udział. Odrzucając argumentacje o motywowaniu wprowadzenia zmian względami epidemicznymi stwierdzić trzeba, że w uzasadnieniu do projektu wymieniono również dwie okoliczności: niecelowość doprowadzania na posiedzenie lub gdy doprowadzenie na posiedzenie stanowi zagrożenie dla uczestników postępowania. W szczególności pierwsza z wymienionych okoliczności rodzi duże pole do nadużyć.

Podkreślić jednak należy, że wskazane okoliczności nie są normatywnie zakorzenione w treści przyjętych przepisów. Oznacza to, że wprowadzone przepisy nie precyzują przesłanek podjęcia decyzji o prowadzeniu posiedzenia aresztowego w trybie zdalnym.

Jak wynika z nowego art. 250 § 3b k.p.k. odstąpienie od doprowadzania do sądu dopuszczalne jest wtedy, gdy udział podejrzanego w posiedzeniu zostanie zapewniony za pomocą środków komunikacji zdalnej. Istnienie aparatury technicznej jest wyłączną przesłanką uprawniającą do stosowania tego trybu. Może to sugerować, że okoliczności takie jak ciężar gatunkowy zarzutów ciążących na podejrzanym, jak również charakter prowadzonego postępowania nie ma znaczenia dla podjęcia decyzji o zdalnym posiedzeniu aresztowym.

W praktyce doprowadzenia podejrzanego do sądu będzie musiał domagać się obrońca. Ze względów prawnych (brak przesłanek doprowadzenia na posiedzenie aresztowe do sądu) oraz faktycznych (płynący czas na wydanie orzeczenia w kwestii stosowania aresztu) możliwość skutecznego żądania przeprowadzenia posiedzenia w zwykłym trybie jawi się jako znacznie ograniczona. Wydaje się również, że w świetle przepisów to prokurator będzie podejmował pierwszą decyzję o tym, czy doprowadzać podejrzanego do sądu czy ma on uczestniczyć w posiedzeniu w trybie zdalnym. We wprowadzonych przepisach brak jest regulacji pozwalającej na wymuszeniu przez sąd doprowadzenia podejrzanego na posiedzenie aresztowe.

Źródła takiego uprawnienia niewątpliwie szukać należy w posiadaniu przez sąd charakteru organu postępowania w sprawie tymczasowego aresztowania, jednak aby uniknąć zbędnych wątpliwości kwestia ta powinna być wprost unormowana w przepisach wprowadzonych ustawą.

Nie tylko zresztą sama decyzja o posiedzeniu zdalnym, ale również sposób przeprowadzenia takiego posiedzenia budzi poważne wątpliwości. Charakter antygwarancyjny mają przepisy odnoszące się do prawa do korzystania z pomocy obrońcy.

Według nowej regulacji obrońca ma uczestniczyć w posiedzeniu tam, gdzie znajduje się podejrzany. Nie ulega wątpliwości, że w tym miejscu (jeśli będzie oddalone od sądu) obrońca może mieć problem z dostępem do akt czy wniosku aresztowego. W świetle nowych regulacji sąd może zobowiązać obrońcę do stawiennictwa w sądzie. Z kolejnego przepisu wynika, że w takiej sytuacji sąd może obrońcy umożliwić telefoniczny kontakt z podejrzanym, ale nie wtedy, gdy uwzględnienie wniosku mogłoby zakłócić prawidłowy przebieg posiedzenia lub stwarzać ryzyko nierozstrzygnięcia wniosku w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania przed upływem dopuszczalnego czasu zatrzymania oskarżonego.

W tej sytuacji podejrzany pozbawiony jest możliwości kontaktu z obrońcą, a obrońca możliwości przedyskutowania sprawy i linii obrony z podejrzanym. Prowadzi to do fikcji prawa do obrony i rażącego wręcz naruszenia konstytucyjnego prawa do bronienia się przed ingerencją naruszającą wolność jednostki. Przyczyną uzasadniającą ograniczenie praw podejrzanego może być w myśl przyjętych przepisów fakt możliwości zakłócenia prawidłowego przebiegu postępowania oraz upływ czasu na wydanie orzeczenia w kwestii aresztu. Trudno jednoznacznie stwierdzić o co chodziło ustawodawcy w pierwszym z wymienionych przypadków. Realizacja prawa do obrony nie zakłóca prawidłowego toku postępowania, chyba że zakłócanie to ustawodawca rozumie jako nadmierne oponowanie przeciwko stanowisku organu prokuratorskiego. W odniesieniu do drugiego przypadku stwierdzić należy, że opieszałość działania organów państwa, a w szczególności organów ścigania nie jest problemem podejrzanego. Elementem jego prawa do obrony jest niewątpliwie prawo do kontaktu z obrońcą, którego to prawa pod żadnym pozorem nie można marginalizować.

Media

Oczywiście zakres oraz sposób stosowania wprowadzonych regulacji pokaże dopiero praktyka działania sądów i prokuratur. Niestety statystyki oraz doświadczenia z działalności sądów orzekających w przedmiocie tymczasowego aresztowania nie dają podstaw do optymizmu w tej kwestii. Możliwe zatem, że do praktyki nadmiernego stosowania aresztów dodany zostanie kolejny element – stosowanie ich z pogwałceniem kolejnych praw podejrzanych.

Marcin Klonowski
Autor jest adwokatem w Kancelarii Chmielniak Adwokaci