- Za każdą z uwzględnionych skarg kryją się ludzkie dramaty, a skarga nadzwyczajna stanowi często jedyny środek prawny pozwalający na wyeliminowanie wadliwych orzeczeń - mówi w wywiadzie dla DGP Joanna Lemańska, prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Z danych SN wynika, że wiele skarg nadzwyczajnych jest zwracanych w celu uzupełnienia braków. Jakie są tego przyczyny?
Wnioski o wniesienie skarg nadzwyczajnych są kierowane do ściśle określonych podmiotów. Do rzecznika praw obywatelskich (RPO) i prokuratora generalnego wpłynęło ich w sumie kilkanaście tysięcy. Są one na bieżąco rozpoznawane, i to tam podejmowane są decyzje o złożeniu skargi bądź nie. Prokurator generalny regularnie wnosi skargi do SN. Wpłynęło ich już kilkadziesiąt i wedle mojej wiedzy przygotowywane są dalsze. RPO wniósł osiem skarg i od pewnego momentu – co nie jest tajemnicą, bo publicznie o tym mówił – wstrzymał ich dalsze przekazywanie.
Istota procedury polega na tym, że muszą one najpierw przejść przez sądy powszechne. W grę wchodzą więc doręczenia, ewentualnie sporządzanie uzasadnień itp. Na tym etapie jest niestety wiele uchybień formalnych. Ponad połowa spraw jest zwracanych do uzupełnienia. Niektóre po kilka razy. Wynika to z wadliwego wykonywania przez sądy powszechne zarządzeń wydawanych przez Sąd Najwyższy. Skłoniło mnie to jako prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP) do zwrócenia się do prezesa SN o objęcie sprawy nadzorem. Pomimo upływu czasu sądy powszechne nadal nie oswoiły się z nową instytucją.
Czy problem leży tylko po stronie sądów, czy winne są też przepisy?
To przede wszystkim wspomniany wcześniej problem leżący po stronie sądów powszechnych. Zauważalna jest też długotrwałość procedury wstępnej, o czym SN uzyskuje wiedzę przede wszystkim od stron, które dopytują się o stan ich sprawy, a ta nadal nie wpłynęła jeszcze do Sądu Najwyższego, mimo znacznego upływu czasu. Problem leży więc nie tyle w samych przepisach, ile w ich praktycznym wykonaniu. Z drugiej strony pewne przyczynienie się do przedłużania spraw związane z koniecznością ich zwrotu w przypadku niespełnienia warunków formalnych leży po stronie procedur wewnętrznych SN i w tym zakresie zwróciłam się jako prezes izby do pierwszej prezes SN z prośbą o dokonanie stosownych zmian, mających na celu przyspieszenie rozpoznawania spraw.
Czy widzi pani potrzebę zmian legislacyjnych?
Każde regulacje mogą ulepszyć i usprawnić procedury. Obecne przepisy pozwalają na rozpoznawanie skarg, ewentualne wątpliwości rozwiązywane są w drodze orzecznictwa, w tym za pomocą pytań prawnych zadawanych na składy powiększone. W IKNiSP od dawna planowana była organizacja konferencji poświęconej skargom nadzwyczajnym, niestety obecna sytuacja uniemożliwia realizację tego pomysłu. Nie dostrzegamy obecnie pilnej potrzeby nowelizacji konkretnych rozwiązań, choć nie wykluczamy, że w przyszłości nastąpi sygnalizacja rekomendacji pewnych zmian.
Ile czasu trwa rozpatrzenie jednej skargi nadzwyczajnej?
W sprawach cywilnych najstarsze do rozpoznania są sprawy z sierpnia 2019 r., a w sprawach karnych z lipca 2019 r.
Jakiej materii najczęściej dotyczą wnoszone do SN skargi nadzwyczajne?
Prognozowanej lawiny spraw nie ma. Dobrze to świadczy o kondycji wymiaru sprawiedliwości. Przeważają sprawy spadkowe – błędy wcześniejszych postępowań, których nie da się naprawić za pomocą żadnych innych środków prawnych, i sprawy związane z nakazami zapłaty – tu dominuje problematyka błędnie zasądzonych lichwiarskich odsetek. Za każdą z uwzględnionych skarg kryją się ludzkie dramaty, a skarga nadzwyczajna stanowi często jedyny środek prawny pozwalający na wyeliminowanie wadliwych orzeczeń. I już z samej tej przyczyny wynika zasadność pozostawienia instytucji skargi nadzwyczajnej w polskim systemie prawnym.