Od października prezydent nie nominował ani jednego sędziego sądu powszechnego. Nie miał za to oporów, żeby zasilić kadrowo Sąd Najwyższy.
Sądy zaczynają powoli wracać do pracy po przymusowej kwarantannie związanej z sytuacją epidemiczną w kraju. I choć w tym okresie wpływ spraw został ograniczony, to należy się spodziewać, że teraz będzie on kilkukrotnie wyższy. Kryzys z całą pewnością bowiem wygenerował nowe spory, które ostatecznie będą musiały być rozstrzygnięte właśnie przez sądy. Tymczasem te nadal pozostają niedoetatyzowane. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że na koniec 2019 r. łącznie wakatów orzeczniczych było 687, z czego najwięcej w sądach okręgowych – 426.

Powody problemów

Ostatnie nominacje sędziowskie miały miejsce w Pałacu Prezydenckim 16 października 2019 r., a więc siedem miesięcy temu. Pod koniec stycznia br. Andrzej Duda ogłosił, że wstrzyma się czasowo z powoływaniem nowych sędziów. Decyzja ta miała związek ze skierowaniem przez marszałek Sejmu do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o rozpatrzenie sporu kompetencyjnego między Sądem Najwyższym a m.in. prezydentem. SN miał się wdać w spór, wydając uchwałę z 23 stycznia (sygn. akt BSA I-4110-1/20). Stwierdzono w niej, że udział w orzekaniu osoby, która została powołana na urząd sędziego na wniosek obecnej, kontestowanej Krajowej Rady Sądownictwa, skutkuje nienależytą obsadą sądu w postępowaniu karnym lub sprzecznością składu sądu z przepisami prawa w procesie cywilnym. TK uznał, że spór istniał, a SN nie miała prawa wydawać takiej uchwały (sygn. akt Kpt 1/20). Orzeczenie zostało wydane 21 kwietnia. Jednak mimo że od tamtej pory minął już miesiąc, nowych sędziowskich nominacji jak nie było, tak nie ma.
DGP
Kancelaria Prezydenta pytana, skąd taki zastój, stwierdza jedynie, że „planowanie terminów uroczystości nominacji sędziowskich jest uzależnione od liczby kandydatów przedstawionych przez Krajową Radę Sądownictwa i powołanych przez Prezydenta RP postanowieniami do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego oraz od kalendarza Pana Prezydenta”.
– Pomijając te wszystkie wątpliwości dotyczące obecnej KRS, trzeba jasno powiedzieć, że w sądach przydałaby się każda dodatkowa para rąk do pracy – nie ukrywa Beata Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów „Themis”.
Z kolei Maciej Mitera, rzecznik prasowy KRS, zwraca uwagę na to, że to nie pierwszy raz, kiedy sądy muszą się borykać z niedoetatyzowaniem.
– Zawsze jednak w końcu dawaliśmy radę – mówi sędzia. Ponadto zapewnia, że KRS robi wszystko, aby procedura nominacyjna trwała jak najkrócej.
– Prawda jednak jest taka, że teraz mamy realną kontrolę nad uchwałami KRS o przedstawieniu prezydentowi kandydatów na sędziów. Wystarczy tylko zobaczyć, ile tych uchwał wraca do rady po tym, jak są poddawane ocenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN – zauważa Mitera. Dodaje, że kolejnym sitem jest sam prezydent.
– Kiedyś nie było takiej kontroli nad uchwałami KRS, praktycznie każdy, kto został w nich wskazanych, dostawał nominację. Siłą rzeczy teraz ten proces musi trwać trochę dłużej – kwituje rzecznik rady.

Winne samo środowisko

Z kolei resort sprawiedliwości stoi na stanowisku, że winne jest tutaj środowisko sędziowskie, a przynajmniej ta jego część, która nie zgadza się na wdrażane przez obecną ekipę rządzącą zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Jak wskazuje „obsadzanie stanowisk hamowane jest poprzez odmowę opiniowania albo nieterminowe opiniowanie kandydatów na wolne stanowiska sędziowskie”. MS dodaje przy tym, że „obsadzanie stanowisk sędziowskich to procedura niezależna od Ministerstwa Sprawiedliwości”.
Choć to nie do końca prawda. Minister sprawiedliwości bowiem swoją decyzją o ogłoszeniu konkursu na wolne stanowiska sędziowskie inicjuje całą procedurę. I problem polega na tym, że obecny minister przez ponad dwa lata – między 2016 a 2018 r. – tych konkursów nie ogłaszał. Zdaniem sędziów czekał bowiem, aż nastąpią zmiany w KRS.

Nominacje wybiórcze

Za zastojem w procesie nominacyjnym – przynajmniej jeśli chodzi o ostatni ich etap, a więc prezydenckie nominacje – nie stoją zapewne względy epidemiczne. 7 kwietnia bowiem w Pałacu Prezydenckim odbyła się uroczystość złożenia aż przez 80 asesorów uroczystego ślubowania wobec głowy państwa.
– Należy przypomnieć, że asesorzy są powoływani bez udziału KRS, więc być może dlatego prezydent uważa, że jest to dla niego bezpieczniejsze – zastanawia się sędzia Morawiec.
Jednocześnie w pałacu odbyła się 6 maja uroczystość powołania sześciu sędziów Sądu Najwyższego, którzy przecież przeszli procedurę przed obecną KRS. Doszło do tego tuż przed rozpoczęciem obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN zwołanego w celu wyboru nowego I prezesa SN. Fakt, że to właśnie do tych nominacji doszło w pierwszej kolejności po wydaniu przez TK orzeczenia dotyczącego sporu kompetencyjnego, oburza część sędziów. Zwłaszcza że aż trzech nowych sędziów trafiło do Izby Dyscyplinarnej, która jest najmniej obciążona pracą spośród wszystkich izb SN.
– To pokazuje, że pan prezydent w ogóle nie zastanawia się nad tym, co dzieje się w sądach powszechnych, a swoje konstytucyjne uprawnienie wykorzystuje do osiągnięcia bieżących celów politycznych – komentuje sędzia Morawiec.