Nie do przyjęcia jest wykładnia prawa, w wyniku której wybory głowy państwa nigdy nie mogłyby się odbyć, jeśli między 56. a 60. dniem od zarządzenia wyborów nie będzie przypadał dzień wolny od pracy. Wystarczy sięgnąć po metody wykładni znane od średniowiecza.

Możliwe są dwa rodzaje wyborów prezydenckich: albo 100/75 dni (wybory terminowe) albo 14/60 dni (wybory przedterminowe).

Tak stanowi Konstytucja i w ślad za tym kodeks wyborczy. Pierwsze zarządza Marszałek Sejmu na dzień przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta (art. 128 ust. 2 in pr. Konstytucji i art. 289 § 1 kodeksu wyborczego). Drugi rodzaj wyborów Marszałek zarządza nie później niż 14-tego dnia licząc od określonego dnia, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów (art. 128 ust. 2 in fine Konstytucji i art. 289 § 2 kodeksu). Istotny jest ów dzień, od którego liczymy 14 dni.

Czy wybory zostaną zarządzone w ciągu czternastu dni od 10 maja?

Zgodnie z uchwałą Państwowej Komisji Wyborczej z 10.05.2020 r. mamy mieć elekcję nieterminową, opartą na ponownym zarządzeniu wyborów, stanowiącą modyfikację konstytucyjnie określonych wyborów przedterminowych. Modyfikacja nie dotyczy konstytucyjnie określonych terminów, czyli musi być 14/60 dni. O takich zmodyfikowanych wyborach mowa jest w art. 293 kodeksu.

Jak stanowi § 4 tej Uchwały PKW: „Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia”. Powstaje pytanie, czy dwa tygodnie liczymy od 10 maja? Nie. W myśl art. 293 § 2 zd. pierwsze kodeksu dla Marszałka Sejmu skutek prawny uchwała PKW wywiera od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.

„Artykuł 190 [powinno być art. 290] kodeksu wyborczego mówi, że marszałek Sejmu zarządza termin wyborów i w swoim postanowieniu podaje także kalendarz wyborczy. Tymczasem część terminów już minęła. – A dopóki nowa ustawa nie wejdzie w życie, nie będzie można wyznaczyć nowych, krótszych terminów kalendarza wyborczego – zauważa Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW” – „W poszukiwaniu straconego czasu”, „Dz.GP” z 14 maja, A2. Wcześniej (na kolumnie A1) również sędzia Wojciech Hermeliński: „Wyznaczając termin na 28 czerwca, marszałek Elżbieta Witek musiałaby złamać prawo”.

Trzeba policzyć do dwóch

Jeśli chodzi o art. 290 kodeksu regulujący kalendarz wyborczy, to mówiąc obrazowo, aby wypowiadać się o wyborach, trzeba policzyć do dwóch. Wtedy uwzględnimy, że obok wyborów 100/75 dni, mamy konstytucyjnie określone i kodeksowo doprecyzowane wybory 14/60 dni. W odniesieniu do wyborów 14/60 dni art. 293 § 2 zd. drugie kodeksu głosi, że przepisy art. 289 § 2 i art. 290 stosuje się „odpowiednio”. Od czasów średniowiecza wiemy, że „odpowiednio” oznaczy mutatis mutandis. W interesującej nas sprawie wyborczej oznacza to ni mniej ni więcej niż tylko tyle, że w wyborach 14/60 dni terminy wykonania czynności wyborczych – czyli terminy na zorganizowanie wyborów, na kampanię wyborczą i na głosowanie – ulegają „odpowiedniemu” skróceniu.

Czytanie Konstytucji „do góry nogami”

Kodeksowe „odpowiednie” stosownie przepisów powoduje konieczność dostosowania kalendarza wyborczego do tego, że Marszałek Sejmu „wyznacza datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów” (art. 289 § 2 i art. 128 ust. 2 in fine Konstytucji). Głosowanie, aby było zgodne z Konstytucją, musi odbyć się do 60-tego dni po zarządzeniu wyborów. Co prawda kodeks pierwszą czynność wyborczą, polegającą na zawiadomieniu PKW o utworzeniu komitetów wyborczych, wyznacza na 55. dzień przed dniem głosowania (art. 299 § 4 kodeksu). Jeśli tego przepisu Marszałek nie zastosuje „odpowiednio”, to wybory musiałyby odbyć się od 56. do 60. dnia od zarządzenia wyborów.

Marszałek nie ma jakiejkolwiek swobody w zakresie wyboru dnia zarządzenia wyborów. Wszak od Marszałka nie zależy od kiedy biegnie termin 14-tu dni na zarządzenie wyborów. Zależy to jedynie od daty ogłoszenia uchwały PKW. Jeśli między 56. a 60. dniem od zarządzenia wyborów nie będzie przypadał dzień wolny od pracy, zostajemy bez wyborów. Zamiast wyborów głowy państwa mielibyśmy kalendarzową loterię. Traf musiałby chcieć, żeby między 56. a 60. dniem od zarządzenia wyborów wypadał dzień wolny od pracy.

Chciałoby się powiedzieć, że ktoś musi czytać Konstytucję „do góry nogami”, gdy proponuje, aby nie stosować przepisów kodeksowych mutatis mutandis albo nie chce ustawy przekazanej do prac senackich – ustawy, która nie zabrania Marszałkowi Sejmu stosować odpowiednio przepisy kodeksu, ale wręcz pozwala określać „dni, w których upływają terminy wykonania czynności wyborczych przewidzianych w Kodeksie wyborczym” (art. 15 ust. 1 zd. pierwsze ustawy z dnia 12 maja 2020 r. przekazanej do Senatu).

Reasumując: Wybory zostaną przeprowadzone zgodnie z Konstytucją i kodeksem wyborczym, jeśli będą zarządzone nie później niż w 14-tym dniu od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw uchwały Państwowej Komisji Wyborczej z 10 maja br., a dzień głosowania przypadnie w okresie do 60 dni po zarządzeniu wyborów. Poza tym kalendarz wyborczy na gruncie obecnie obowiązującego prawa jest na zasadzie mutatis mutandis w gestii Marszałka Sejmu. W przeciwnym razie wybory głowy państwa mogłyby nigdy nie odbyć się.

prof. nadzw. dr hab. nauk prawnych Waldemar Gontarski
Dziekan Wydziału Prawa w Warszawie, Dziekan Wydziału Prawa w Londynie, Dziekan Wydziału Administracji w Brukseli – Europejska Wyższa Szkoły Prawa i Administracji