Na uwagę, że zarzuca mu się, że nie powinien pełnić obowiązków I prezesa Sądu Najwyższego z uwagi na rzekomą współpracę z politykami i brak niezależności, Zaradkiewicz stwierdził: "Gdyby zaistniały jakiekolwiek okoliczności wskazujące na nieprawidłowość, nieważność mojego powołania, to nigdy nie zgodziłbym się na realizację tego ustawowego zadania".
Jak mówił, głównym zarzutem wobec niego jest to, że konstytucja nie przewiduje funkcji osoby wykonującej obowiązki I prezesa SN. "Proszę jednak zwrócić uwagę, że ustawa zasadnicza nie przewiduje żadnego instytucjonalnego rozwiązania w przypadku gdyby - jak to się dzieje obecnie - doszło do zakończenia kadencji I prezesa SN i niewyłonienia nowego. (...) W konsekwencji choćby dla zachowania ciągłości funkcjonowania Sądu Najwyższego konieczne jest wprowadzenie odpowiedniego rozwiązania ustawowego na okres przejściowy" - zaznaczył sędzia Zaradkiewicz.
Odniósł się też do wyborów nowego I prezesa SN i zarzutów, że nie powinni w nich uczestniczyć sędziowie Izby Dyscyplinarnej oraz Skargi Nadzwyczajnej Spraw Publicznych. "Uważam, że dyskusja nad legitymacją sędziów jest zamknięta i taka powinna pozostać" - stwierdził.