Po nocnych wydarzeniach 6 maja sytuacja z wyborami prezydenckimi, które powinny odbyć się za trzy dni wygląda następująco: posłowie Jarosław Gowin i Jarosław Kaczyński porozumieli się, że wybory prezydenckie 10 maja odbędą się, choć się nie odbędą. Tak, to nie jest redakcyjna pomyłka. W sobotę będzie obowiązywać cisza wyborcza, choć w niedzielę, Polacy nie wyślą żadnego pakietu wyborczego. Następnie Sąd Najwyższy unieważni te niewybory, a wówczas Marszałek Sejmu zarządzi kolejny termin ich przeprowadzenia. Tyle teoria. W praktyce jest kilka problemów.

Pierwszym z nich jest to, że porozumienie dwóch liderów politycznych nie stanowi źródła prawa. Podkreśla to w swoim stanowisku Helsińska Fundacja Praw Człowieka. W oświadczeniu wydanym przez zarząd Fundacji czytamy: "Helsińska Fundacja Praw Człowieka przypomina, iż obecnie nie istnieje inny zgodny z prawem sposób przesunięcia terminu wyborów Prezydenta RP niż wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Porozumienie dwóch szefów partii nie stanowi źródła prawa, zaś mnożenie kolejnych niezgodnych z Konstytucją rozwiązań nie może być uzasadniane interesem ojczyzny, zwłaszcza gdy można go skutecznie chronić zgodnie z obowiązującą Konstytucją"

- Umowa między Jarosławem Gowinem a Jarosławem Kaczyńskimi nie ma oczywiście żadnej podstawy prawnej i nie rodzi konsekwencji prawnych. Rodzi konsekwencje polityczne, które uruchomią cały ciąg zdarzeń, w które będzie musiał być jeszcze zaangażowany prezydent Andrzej Duda. Decyzja Sejmu o odrzuceniu weta Senatu rozpoczęła ten proces. W wyniku tej decyzji nie będzie podmiotu, który mógłby zarządzić druk kart wyborczych – mówi dr Mateusz Radajewski, prawnik, ekspert z Uniwersytetu SWPS.

Mimo braku kart wyborczych 10 maja powinny otworzyć się lokale wyborcze, a członkowie komisji powinni stawić się do pracy, ponieważ wybory nie zostały odwołane. Jak mówi dr Radajewski, nie będą mieli jednak na czym pracować. - Pytanie, jak podejdzie do tej kwestii PKW, ponieważ może być to uznane za brnięcie w zbytni formalizm. Rodzi to również konsekwencje w postaci ciszy wyborczej – ta będzie trwała od północy w piątek do 21.00 w niedzielę. Nie ma możliwości jej odwołania – do tego potrzebna byłaby zmiana ustawy, a na to jest już w tej chwili za późno – komentuje ekspert.

Po tak przeprowadzonych wyborach, Państwowa Komisja Wyborcza sporządzi sprawozdanie, prześle je do Sądu Najwyższego i tu rozpocznie się drugi etap planu Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego, czyli unieważnienie wyborów. – Oczywiście posłowie nie mogą być pewni, że Sąd Najwyższy unieważni wybory, ale SN podejdzie najprawdopodobniej do tej sprawy zdroworozsądkowo – mówi ekspert. Pytanie czy można unieważnić coś czego nie było? - To pierwszy taki przypadek w historii i nie ma tu utrwalonego orzecznictwa. PKW przekaże do SN sprawozdanie wyborcze, potem będzie czas na rozpatrzenie protestów wyborczych i Sąd Najwyższy stwierdzi o ważności wyboru lub nieważności wyboru. Pytanie, co zrobi jeśli tego wyboru nie będzie. Tutaj również SN może podejść do sprawy celowościowo – mówi dr Radajewski.

Co zrobi Sąd Najwyższy? Jak podkreśla Krzysztof Michałowski z Biura Prasowego SN, Sąd Najwyższy działa na podstawie i w granicach prawa. - Oświadczenia polityków nie są źródłem prawa w Polsce. Wszelkie terminy i kroki, które są podejmowane są określone przez kodeks wyborczy – mówi Krzysztof Michałowski z Biura Prasowego SN. - 10 maja odbywają się wybory prezydenckie, po nich Państwowa Komisja Wyborcza podaje do publicznej wiadomości wynik wyborów. Od tego momentu biegnie termin na podjęcie uchwały w przedmiocie ważności wyborów, czyli 30 dni. Na kierowanie do Sądu Najwyższego protestów wyborczych mamy 14 dni. Również Państwowa Komisja Wyborcza ma 14 dni na przedstawienie sprawozdania z wyborów. Sąd Najwyższy nie działa w tej sprawie z urzędu. Dopiero, kiedy wpłynie sprawozdanie z wyborów, SN może zacząć podejmować działania zmierzające do oceny ważności wyborów w formie uchwały - wyjaśnia Michałowski.

Jeśli Sąd Najwyższy stwierdzi nieważność wyborów z 10 maja w ciągu 14 dni Marszałek Sejmu ogłosi nowy termin wyborów, które powinny się odbyć w ciągu 60 dni. Biorąc pod uwagę wszystkie te terminy, wybory prezydenckie odbędą się w połowie lipca.

Jeszcze inny problem to czas przeprowadzenia drugiej tury wyborów. Z umowy Gowina z Kaczyńskim wynika, że wybory mają być przeprowadzone wyłącznie korespondencyjnie. Jak pokazują różne analizy, komisje wyborcze mogą nie być w stanie w czasie dwóch tygodni przeliczyć wszystkich głosów. – Nie ma możliwości zmiany terminu drugiej tury wyborów, jest to termin konstytucyjny i trzeba go dochować. Ustawodawca tak powinien podejść do tego zagadnienia, aby umożliwić komisjom wyborczym przeliczenie głosów w ciągu dwóch tygodni – podsumowuje dr Radajewski.