KE uruchomiła procedurę naruszeniową wobec Polski w związku z ustawą dotyczącą dyscyplinowania sędziów. Zdaniem KE uchwalone w grudniu przepisy podważają niezależność polskich sędziów i są sprzeczne z zasadą nadrzędności prawa UE. Polska dostała 2 miesiące na odpowiedź.



Postępowanie KE może za kilka miesięcy doprowadzić do skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE, jeśli wcześniej w ramach dialogu KE z polskim rządem problem nie zostanie rozwiązany.

"Państwa członkowskie mogą reformować swój wymiar sprawiedliwości, ale muszą to robić bez łamania unijnych traktatów. Wszczęliśmy dziś postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, bo są do tego mocne podstawy prawne. Istnieje wyraźne ryzyko, że przepisy dotyczące systemu dyscyplinarnego wobec sędziów mogą być wykorzystane między innymi do politycznej kontroli treści orzeczeń sądowych" - powiedziała w środę na konferencji prasowej w Brukseli wiceszefowa KE Viera Jourova.

Sprawa dotyczy pakietu zmian, który pojawił się w odpowiedzi na zaostrzenie sporu dotyczącego wymiaru sprawiedliwości i kwestionowanie statusu sędziów, wyłonionych przez nową Krajowa Radę Sądownictwa. Ustawa, która weszła w życie lutym, przewiduje m.in. odpowiedzialność dyscyplinarną za działania kwestionujące skuteczność powołania sędziego.

Komisja oceniła, że regulacje te uniemożliwiają sądom bezpośrednie stosowanie niektórych przepisów prawa UE, które chronią niezależność sądownictwa. Skrytykowane zostało też ustawowe blokowanie składania wniosków o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości w tej kwestii.

Prawnicy Komisji, którzy analizowali przepisy ponad dwa miesiące, zwrócili uwagę, że rozszerzają one pojęcie przewinienia dyscyplinarnego, tym samym zwiększają liczbę przypadków, w których treść orzeczeń sądowych można uznać za wykroczenie dyscyplinarne. W efekcie - wskazuje KE - "reżim dyscyplinarny może być wykorzystywany jako system politycznej kontroli treści orzeczeń sądowych".

"To europejska sprawa, ponieważ polskie sądy stosują prawo europejskie. Sędziowie z innych krajów muszą mieć zaufanie co do tego, że polscy sędziowie działają niezależnie. To wzajemne zaufanie jest podstawą naszego jednolitego rynku" - argumentowała Jourova.

KE powołuje się przy tym na Kartę praw podstawowych i art. 19 Traktatu o Unii Europejskiej, który mówi o tym, że "państwa członkowskie ustanawiają środki zaskarżenia niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej w dziedzinach objętych prawem Unii".

Wiceszefowa KE pokreśliła, że wszczęcie procedury nie może być zaskoczeniem, bo jeszcze w grudniu wysłała list w tej sprawie do polskich władz, a w styczniu rozmawiała o niej z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. "Chciałabym powtórzyć moje zaproszenie dla polskiego rządu do zajęcia się naszymi obawami. Jestem gotowa, w duchu dobrej współpracy do uczciwego i otwartego dialogu" - zaapelowała.

Procedura dotyczy też Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która na mocy lutowej ustawy dostała wyłączną kompetencję do orzekania w kwestiach dotyczących niezawisłości sądów. Prawnicy z Brukseli wskazali, że uniemożliwia to polskim sądom wypełnianie obowiązku stosowania prawa UE lub zwrócenie się do Trybunału Sprawiedliwości UE z wnioskiem o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym. "Nowe prawo jest niezgodne z zasadą pierwszeństwa prawa Unii, funkcjonowaniem mechanizmu orzekania w trybie prejudycjalnym, a także z wymogami niezależności sądowej" - czytamy w komunikacie.

Komisja odnotowała ponadto, że rozwiązania przyjęte przez Sejm uniemożliwiają polskim sądom ocenianie, w kontekście rozpatrywanych spraw, uprawnień do orzekania w sprawach przez innych sędziów. "Utrudnia to skuteczne stosowanie prawa UE i jest niezgodne z zasadą pierwszeństwa prawa wspólnotowego, funkcjonowaniem mechanizmu orzekania w trybie prejudycjalnym oraz wymogami niezawisłości sądów" - uzasadniła KE.

W wezwaniu do polskich władz wskazano, że nowa ustawa wprowadza też przepisy wymagające od sędziów ujawnienia konkretnych informacji o ich działalności pozazawodowej. Uznane zostało to za niezgodne z prawem do poszanowania życia prywatnego i prawem do ochrony danych osobowych zagwarantowanym w Karcie praw podstawowych UE. KE wskazała też na sprzeczność tych zapisów z rozporządzeniem o ochronie danych.

KE dała polskim władzom dwa miesiące na odpowiedź na jej zastrzeżenia, choć wcześniej zdarzało się, że skracała ten termin do miesiąca. Jourova tłumaczyła, że jednym z powodów jest pandemia, która skupia uwagę rządu. Jeśli nie dojdzie do usunięcia uchybienia, wówczas za kilka miesięcy sprawa może zostać skierowana do Trybunału Sprawiedliwości UE.