Trwa impas związany z wyborami pocztowymi. Co najmniej kilkaset gmin oświadczyło, że nie przekaże danych wyborców Poczcie Polskiej, specjalną konferencję zwołali w tej sprawie na dzisiaj prezydenci Unii Metropolii Polskich. Czasu zostało coraz mniej, a bez danych obywateli Poczta nie będzie w stanie doręczyć pakietów wyborczych.
Aby zrozumieć, o co chodzi w tym sporze, trzeba wpierw sięgnąć do RODO. Jego przepisy nie pozwalają na przetwarzanie danych osobowych bez podstawy prawnej. Taka podstawa musi wynikać z przepisów. I tu docieramy do kluczowego pytania – czy w tej chwili w obrocie prawnym rzeczywiście są takie przepisy?
Poczta Polska powołuje się na art. 99 tzw. tarczy 2.0. Przepis ten rzeczywiście pozwala operatorowi wyznaczonemu żądać przekazania danych, które są potrzebne „do realizacji zadań związanych z organizacją wyborów prezydenta” bądź „w celu wykonania innych obowiązków nałożonych przez organy administracji rządowej”. Nie byłoby problemu, gdyby uchwalono już zmiany w kodeksie wyborczym, które mają wprowadzić wybory korespondencyjne. Te jednak wciąż nie wyszły z Senatu. A to oznacza, że pierwsza ze wskazanych przesłanek nie jest spełniona.
Pozostaje więc przesłanka druga. Tu podstawą prawną ma być decyzja premiera z 16 kwietnia 2020 r. polecająca Poczcie Polskiej poczynienie niezbędnych przygotowań do wyborów. Zdaniem prezesa UODO decyzja ta przesądza o ziszczeniu się drugiej z przesłanek, czyli wykonywaniu innych obowiązków nałożonych przez premiera (rzecznik prasowy podkreśla, że chodzi właśnie o decyzję premiera, a nie stanowisko PKW).
Opinia prezesa UODO nie rozwiewa jednak wszystkich wątpliwości. Druga z przesłanek wskazanych w art. 99 dotyczy bowiem „innych obowiązków”, a więc nie tych, które są związane z wyborami prezydenckimi. Tymczasem premier w swej decyzji wprost polecił poczynienie przygotowań do wyborów. Można się zastanowić nad jeszcze inną konstrukcją – art. 11 tarczy antykryzysowej pozwala premierowi wydawać polecenia związane z przeciwdziałaniem COVID-19 (w tym również administracji samorządowej). Tyle że decyzja z 16 kwietnia jest adresowana wyłącznie do Poczty Polskiej, a więc w żaden sposób nie wiąże wójtów, burmistrzów i prezydentów.
Czy jest zatem sposób na wyjście z tego impasu? Rząd ma pewne możliwości, ale nie gwarantują one sukcesu, za to wzbudziłyby duże kontrowersje. Bo na pewno takie wywołałby wariant siłowy, w którym organy ścigania wkraczają do urzędów samorządowych i przedstawiają wójtom, burmistrzom i prezydentom zarzuty nadużycia uprawnień. Abstrahując od oczywistych wątpliwości prawnych, trudno sobie wyobrazić przeprowadzenie takiej akcji w, dajmy na to, tysiącu urzędów.
Wariant drugi to wydanie przez premiera decyzji tym razem skierowanej do administracji samorządowej i polecającej jej przekazanie danych. Problem w tym, że prawdopodobnie to również nie przekona samorządowców. Uznają bowiem i będą mieli ku temu racjonalne powody, że polecenia premiera wydawane w związku z COVID-19 nie stanowią wystarczającej podstawy do przekazania danych, gdyż ta powinna wynikać wprost z ustawy. Jedynym więc, w pełni legalnym rozwiązaniem, może być szybkie uchwalenie zmian w kodeksie wyborczym. Problem w tym, że wybory mają się odbyć za mniej niż dwa tygodnie. Dzisiaj nie wydaje się to możliwe.