Jestem przeciwko kazuistycznemu formułowaniu przepisów, ale te w tarczy antykryzysowej są tak ogólne, że pozostawiają ogromne pole do nadużyć. A przecież można by je zredagować jaśniej - mówi Kinga Dagmara Siadlak, prezes Stowarzyszenia Adwokackiego Defensor Iuris.
Z ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2020 r. poz. 568) wykreślono ostatecznie kontrowersyjny zapis wprowadzający areszt domowy jako środek zabezpieczający orzekany przez prokuratora. Jakie inne przepisy budzą pani wątpliwości jako adwokata?
Faktycznie, kwestia aresztu domowego została wykreślona, ale pozostał choćby nie do końca jasny art. 258a, który stanowi, że jeśli oskarżony uniemożliwia lub utrudnia zastosowanie wobec niego środka zapobiegawczego lub umyślnie naruszył obowiązek związany z zastosowaniem takiego środka, sąd lub prokurator jest zobowiązany zastosować środek zapobiegawczy gwarantujący skuteczną realizację jego zastosowania. I bez tego przepisu kodeks postępowania karnego stanowił, że organ powinien zastosować taki środek zapobiegawczy, który zrealizuje swój cel, tzn. umożliwi prawidłowy tok postępowania. Dlatego w naszej opinii ten przepis jest niepotrzebny i tylko wzmacnia to, co już było zapisane w k.p.k. Należy więc go uznać za populistyczny i całkowicie zbędny.
Do kodeksu wprowadzono przepis o przepadku mienia. Artykuł 32b pozwala w trakcie epidemii i zagrożenia epidemicznego na przymusowe wywłaszczenie osoby, której mienie zostało zajęte w postępowaniu karnym, jeśli miałoby to wpływ na zdrowie publiczne. Kolejna kwestia dotyczy możliwości przerwy w odbywaniu kary nieprzekraczającej 3 lat na czas zarażenia koronawirusem. Tutaj bardzo istotną rolę będzie odgrywał prokurator. Do tej pory było tak, że był on stroną postępowania wykonawczego. Miał prawo zająć stanowisko, ale nie było ono decydujące. Obecnie sąd będzie mógł, na wniosek dyrektora zakładu karnego, udzielić skazanemu przerwy w wykonywaniu kary. Nie będzie to jednak możliwe, gdy zaistnieje uzasadnione przypuszczenie, iż skazany w czasie pobytu poza zakładem karnym nie będzie przestrzegał porządku prawnego, w szczególności popełni przestępstwo lub nie będzie stosował się do wytycznych, poleceń lub decyzji właściwych organów związanych z przeciwdziałaniem COVID-19. Nie będzie także możliwe, gdy sprzeciw wyrazi prokurator. A przecież wniosek składają osoby, które doskonale znają sytuację danej jednostki penitencjarnej, czyli dyrektor zakładu karnego. W tej sytuacji wiążąca powinna być decyzją sądu, a nie stanowisko prokuratora. Taka ingerencja w zakres uprawnień zastrzeżonych dla sądu jest niedopuszczalna. Są to przepisy niezgodne z konstytucją.
Z którymi jej przepisami?
Z art. 171 ust. 1, art. 173 i art. 178 ust. 1, które jasno mówią, że sprawiedliwość wymierzają sądy, które są niezależne i odrębne od innych władz. A przy wyrokowaniu mają kierować się wyłącznie konstytucją i ustawami. Podobnie jest zresztą z przepadkiem mienia, o którym również decyduje prokurator. Samo sformułowanie tego przepisu budzi zastrzeżenia. Jest on tak ogólny, że stwierdzenie, czy mienie ma charakter związany z zabezpieczaniem potrzeb zdrowotnych, zależy całkowicie od swobodnej decyzji prokuratora. Co ważne, obejmuje nie tylko przedmioty uzyskane w wyniku przestępstwa lub do niego służące, ale także każdy inny dowód w sprawie, choćby nie miał on dla postępowania żadnego znaczenia. Dotąd taki przedmiot był wydawany osobie uprawnionej. Takiej możliwości nie będzie, jeśli wcześniej zostanie orzeczony przepadek.
Ustawa daje też służbie więziennej prawo do korzystania z paralizatorów i to w bardzo szerokim zakresie.
Zgodnie z ustawą urządzenie to będzie można wykorzystać praktycznie w każdym przypadku niesubordynacji osoby pozbawionej wolności. Z informacji zebranych przez rzecznika praw obywatelskich wynika, że paralizatory są tak niebezpieczne, że powinny być używane tylko wyjątkowo i pod kontrolą, tzn. każdy przypadek użycia powinien być udokumentowany i analizowany.
A jak to uregulowano w ustawie?
W tej chwili wygląda to tak, że jeśli nie są wykonywane konkretne polecenia, to jest to już podstawa do użycia paralizatora. Zgodnie z ustawą może to nastąpić w celu „wyegzekwowania wymaganego prawem zachowania, zgodnie z wydanym przez uprawnionego poleceniem”. Później faktycznie jest mowa o „odparciu bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego”. Jednak pierwsza część powoduje, że każde niewykonanie polecenia może spotkać się z użyciem paralizatora. Tutaj należałoby przedstawić dane Amnesty International, które wskazują, że w latach 2001–2012 r. w Stanach Zjednoczonych śmierć na skutek użycia paralizatora poniosło 500 osób. Paralizatory nie stanowią zagrożenia dla zdrowych dorosłych, ale dla osób osłabionych, chorych lub pod wpływem narkotyków (choć zakładam, że w zakładzie karnym ich nie ma) mogą być śmiertelne. I tu pojawia się pytanie, kto będzie odpowiadał za takie przypadki? Jeśli użycie paralizatora okaże się nieuzasadnione, odpowiadać będzie Skarb Państwa. Takie rozwiązanie jest absolutnie nie do przyjęcia, bo znacząco zwiększa władzę osoby, która sprawuje pieczę nad osadzonymi.
W stanowisku stowarzyszenia Defensor Iuris wielokrotnie pojawia się zarzut ogólnego, niejasnego lub zbyt szerokiego sformułowania przepisów tarczy antykryzysowej. Ale jest ona odpowiedzią na wyjątkową sytuację, więc może musi być tak skonstruowana, by być jak najbardziej elastyczna?
Oczywiście. Jestem przeciwko kazuistycznemu formułowaniu przepisów, bo wówczas ustawa przestaje być czytelna. W obecnej sytuacji przepisy są jednak na tyle ogólne, że dają ogromne pole do nadużyć. To jest niedopuszczalne. A przecież można by je zredagować jaśniej. W przypadku paralizatorów (przy założeniu, że w ogóle takie narzędzie byłoby dopuszczone) należało dookreślić, że jego użycie byłoby dopuszczalne w celu odparcia bezpośredniego zamachu na życie i zdrowie funkcjonariusza. Mamy wówczas zachowaną proporcję pomiędzy zamachem na konkretne dobro a środkiem przymusu bezpośredniego. Sformułowanie użyte w ustawie – „niezastosowanie się do polecenia” – daje możliwość użycia paralizatora niemal w każdej sytuacji.
Ograniczone zostaną też niektóre prawa przedsiębiorców, np. przy kontroli, czy nie łamią oni zakazu sprzedaży po cenach wyższych niż maksymalne, nie trzeba będzie zapowiadać kontroli ani nawet przeprowadzać jej w obecności przedsiębiorcy lub upoważnionej przez niego osoby.
W tym przypadku mamy bardzo mocną ingerencję w prawa przedsiębiorców. W art. 8 ust. 1 ustawy widnieje zapis, zgodnie z którym minister właściwy do spraw zdrowia może ustalić, w drodze obwieszczenia, maksymalne urzędowe ceny zbytu zawierające podatek od towarów i usług, urzędowe marże hurtowe oraz detaliczne. W pierwszej kolejności trzeba podkreślić, że karanie za przekroczenie cen określonych w „obwieszczeniu” jest niedopuszczalne, bo obwieszczenie nie stanowi źródła prawa. Ponadto art. 15zzzj przewiduje karę w wysokości od 5 tys. do 5 mln zł za zastosowanie ceny lub marży wyższej niż maksymalna. Ta górna granica kary jest charakterystyczna dla sankcji karnych, a nie administracyjnych. Przypomnieć jednak należy, iż zupełnie inna jest pozycja oskarżonego w postępowaniu karnym, a inna strony w postępowaniu administracyjnym. To tym bardziej istotne, że ma być nadany rygor natychmiastowej wykonalności, nie mówiąc już o niemożności wstrzymania jej wykonania przez sąd administracyjny. Takie rozwiązania mogą powodować przejęcie władzy nad rynkiem przez organy administracyjne, co w naszym przekonaniu jest niedopuszczalne. Mają też one możliwość nieograniczonej kontroli, która niekoniecznie będzie uzasadniona stanem epidemii.
Czasem jednak ustawa w ogóle nie odnosi się do stanu epidemii i wprowadza przepisy zupełnie z nim nie powiązane. To oznacza, że mogą obowiązywać także po jego zakończeniu.
Tu mówimy o „wrzutkach” doklejonych do ustawy, często całkowicie w oderwaniu od obecnej sytuacji. Był to choćby ten areszt domowy, który na szczęście został wykreślony. Ale przepisy kodeksu karnego czy procedury karnej, o których wspominałam, będą obowiązywały także po zakończeniu stanu epidemii lub zagrożenia epidemicznego. Dodanie tych kwestii nie zostało też w żaden sposób uzasadnione. Ustawa wskazuje też pewien azymut na przyszłość. Obecnie nie zdecydowano się na wprowadzenie żadnego z przewidzianych w Konstytucji RP stanów nadzwyczajnych. A ten stan nadzwyczajny i tak już jest, bo wszystkie warunki do jego wprowadzenia zostały spełnione. Tyle tylko, że nie otrzymał formalnej nazwy, bo nie została przeprowadzona odpowiednia procedura. Ustawa mówi o stanie zagrożenia epidemicznego lub epidemii. Nie będzie więc obowiązywała w razie stanu nadzwyczajnego, jeśli zostanie wprowadzony na mocy przepisów konstytucyjnych. Należy zatem zastanowić się, czy zadano by sobie tyle trudu tylko po to, by w krótkim czasie wprowadzić stan klęski żywiołowej.
A czego w ustawie zabrakło?
Przede wszystkim regulacji dotyczących możliwości elektronicznego składania i odbierania pism. Jest to bardzo istotne nie tylko dla pełnomocników, lecz także dla stron. Dostęp do poczty jest ograniczony: placówki pracują krócej i nie może być w nich na raz zbyt wielu osób. Koledzy adwokaci publikują zdjęcia ogromnych kolejek. Sama w takiej stałam. Odebranie pisma zajmuje nieraz dwie, trzy godziny. Dlatego postulowaliśmy, by była możliwość wniesienia pisma do sądu lub organu ścigania przy użyciu platformy ePUAP bądź poczty elektronicznej. Niestety, nie zostało to uwzględnione. Trzeba było też doprecyzować pojęcie „zaprzestanie funkcjonowania operatora pocztowego” – czy chodzi tu o zakres miejscowy, czy wystarczające jest skrócenie zakresu czasowego? Potrzebny jest też sposób potwierdzania korespondencji. Zapisy powinny uwzględniać uwagi środowiska prawniczego, gdyż jesteśmy praktykami i wiemy, jak to wygląda od kuchni. Niestety, nie wzięto tego głosu pod uwagę.
Tymczasem zaproponowano inne rozwiązanie, jeszcze bardziej kontrowersyjne.
W projekcie ustawy nowelizującej ustawę o szczególnych rozwiązaniach związanych zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw – tzw. drugiej traczy antykryzysowej – planuje się dodanie art. 15zzu1 w brzmieniu „Do dnia 30 września 2020 r. w ramach realizacji zadań́ przeciwdziałania COVID-19 powierza się operatorowi wyznaczonemu (...) świadczenie usługi przesyłki pocztowej (...) przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej na etapie doręczania, zwanej dalej „przesyłką hybrydową”.
I to rozwiąze problemy zgłaszane przez prawników?
Zgodnie z projektowaną nowelizacją „przesyłka hybrydowa” ma mieć zastosowanie do postępowań administracyjnych, egzekucyjnych w administracji, a także w innych postępowaniach prowadzonych na podstawie ustawy, w których przepisy przewidują doręczenie wezwań́, zawiadomień́ oraz innych pism, od których daty doręczenia biegną terminy. Ma być też stosowana w postępowaniach egzekucyjnych, karnych, karno-skarbowych, w sprawach o wykroczenia w przesyłkach kierowanych z sądów lub innych organów prowadzących postępowania, jeżeli sąd lub organ prowadzący postępowanie wyrazi na to zgodę̨. „Przesyłka hybrydowa” planowana jest także w umowach cywilnoprawnych lub zobowiązaniach wynikających z czynności jednostronnych, co do których przewiduje się doręczenie korespondencji za pomocą przesyłki rejestrowanej, w tym poleconej. Takie rozwiązanie godzi w fundamenty państwa prawa. W oczywisty sposób narusza ono tajemnicę adwokacką i radcowską, albowiem zakłada dostęp pracowników poczty do informacji objętych tą tajemnicą, przy czym za mniej istotne uważam uzależnienie zastosowania tej metody od zgody adresata czy sądu bądź organu. To całkowicie wypacza sens istnienia tajemnicy obrończej, która nawet w postępowaniu karnym ma charakter bezwzględny i nie podlega uchyleniu w żadnych okolicznościach. Tajemnica ta jest także gwarancją ochrony praw przyznanych stronom procesu sądowego oraz jego sprawiedliwości i prawidłowości. Bez niej nie jest możliwe skuteczne i rzetelne świadczenie usług prawnych. Proponowana zmiana oprócz tajemnicy adwokackiej, radcowskiej i wszelkich innych tajemnic zawodowych godzi też w tajemnicę postępowania przygotowawczego i sądowego, tajemnicę korespondencji. Wątpliwa jest także pod kątem zgodności z RODO...
Wydaje się też sprzeczna z konstytucją...
Tak, regulacja ta narusza w sposób oczywisty art. 49 Konstytucji RP. Wolność komunikowania się jest nieodzownym składnikiem prawa do prywatności, stanowiąc wolność o charakterze osobistym, która może podlegać ograniczeniom wyłącznie na warunkach określonych w art. 31 ust. 3 konstytucji. Zgodnie z treścią tego przepisu ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw. Jakkolwiek bezdyskusyjnie obecna sytuacja jest nadzwyczajna, niemniej w żadnym stopniu nie usprawiedliwia tak daleko idącej ingerencji w sferę uprawnień obywateli – tym bardziej, że efekt skutecznego doręczania korespondencji w tym czasie może zostać osiągnięty innymi środkami, które nie naruszają fundamentalnych praw w demokratycznym państwie prawnym. Zastanawiając się nad kwestią ratio legis powyższych propozycji, trudno nie odnieść wrażenia, że ustawodawca za wszelką cenę stara się rozszerzyć kompetencje operatora pocztowego bez żadnego ważnego powodu. Jedynym bowiem argumentem, który mógłby mieć uzasadnienie, byłby ekonomiczny interes spółki. Ten argument zaś sam w sobie, a tym bardziej w odniesieniu do zastrzeżeń, o których mowa powyżej, jest nie do zaakceptowania.
Kuleje także sprawa zawieszenia terminów. Uregulowana w art. 15zzr i art. 15zzs ustawy. Zgodnie z ich brzmieniem w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID bieg terminów procesowych i sądowych (i odpowiednio administracyjnych) nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu na ten okres. Należy przypomnieć, że stan epidemiczny został wprowadzony 13 marca 2020 r., zaś stan epidemii rozporządzeniem z 20 marca 2020 r. Jeśli zatem strona otrzymała uzasadnienie wyroku, to czy termin na apelację, kasację bądź skargę kasacyjną został zawieszony 13 marca, 20 marca, a może w dniu wejścia w życie ustawy? Część pełnomocników wnosi środki odwoławcze, by nie ryzykować interesem klientów. To powoduje stan ogromnej niepewności prawnej, ale też rodzi pytanie o skuteczność takiego środka, jeśli termin na jego wniesienie jeszcze się nie rozpoczął. Mam tylko nadzieję, że sądy wezmą pod uwagę ten chaos i będą interpretować przepisy na korzyść stron.
Czytałem opinie, według których terminy materialnoprawne, które ulegają zawieszeniu, są tak sformułowane, że mogą obejmować nawet termin płatności faktury lub czas, po którego upływie uznaje się, że przedsiębiorca uwzględnił reklamację.
Problemem jest właśnie nieprecyzyjność wprowadzonych rozwiązań i to, że pewne zapisy uszczegóławiające zostały z nich usunięte na etapie prac sejmowych. W Senacie był wniosek o ich przywrócenie, ale nie zostało to zrobione. Spowodowało to, że ani terminy procesowe, o których mówiłam ja, ani materialnoprawne, o których wspomniał pan, nie są doprecyzowane. Dlatego te przepisy już teraz nadają się do nowelizacji. To musi być określone bardzo wyraźnie. Ludzie muszą wiedzieć, czy terminy płyną czy nie.
W swoim stanowisko poruszają państwo także problem przemocy domowej.
W projekcie nie uwzględniono pomocy dla jej ofiar. Artykuł 14 ust. 4 wymienia katalog spraw pilnych, który nie uwzględnia eksmisji sprawcy przemocy domowej w trybie przewidzianym w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Obecnie z wyjątkiem spraw pilnych nie przeprowadza się rozpraw, nie wykonuje się też wyroków przewidujących opuszczenie lokalu. Rozumiem to, ale pozbawienie ofiar przemocy domowej możliwości pozbycia się sprawcy z mieszkania jest bardzo kontrowersyjne. Zdaję sobie sprawę z trudności, bo należałoby również spojrzeć na sytuację osoby eksmitowanej, bo trudno mówić o eksmisji na bruk, gdy nie wolno wychodzić z domu. Jednak ustawodawca powinien się nad tym rozwiązaniem zastanowić i zaproponować takie, które będzie jednocześnie chroniło ofiarę i zabezpieczy sytuację sprawcy. Teraz ofiary przemocy zostały pozostawione same sobie i zamknięte z prześladowcą w domu.