Stają się one łatwym łupem dla dorosłych i rówieśników szukających mocnych wrażeń.
Od początku roku zarejestrowano 3814 zgłoszeń dotyczących twardej pornografii w sieci, treści przemocowych, związanych z uwodzenie nieletnich czy sextortion, czyli szantażu z wykorzystaniem materiałów o charakterze erotycznym. To wzrost o ponad 21 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku − wynika z danych Dyżurnet.pl NASK, instytucji odpowiedzialnej za monitorowanie i reagowanie na nielegalne treści w internecie.
Ten wzrost, jak słyszymy, to w dużej mierze drastycznie wydłużający się czas, jaki dzieci spędzają w sieci. − Siedząc przed komputerem, są łatwym celem – mówi Martyna Różycka, szefowa Dyżurnet.pl.
Na ten problem zwrócił uwagę również Europol, przestrzegając, że większy i niekontrolowany dostęp do internetu w czasach epidemii może sprzyjać ryzykownym zachowaniom dzieci.
– Rodzicom trudno stwierdzić, czy to jeszcze nauka online, czy już przerwa − wtóruje Zuzanna Polak, psycholog, związana z projektem Safer Internet. Tymczasem dzieci krążą w sieci i trafiają na fora, strony, na których wcześniej nie bywały. Szukają też namiastki komunikacji bezpośredniej w grach sieciowych, gdzie są chaty, na TikToku czy YT, gdzie kręci się filmiki i na gorąco komentuje. Tam czyhają na nie osoby, które chcą tę zwiększoną swobodę wykorzystać. Zwraca uwagę, że szantażystami prowokującymi do wysyłania kompromitujących filmów nie zawsze są dorośli. To również rówieśnicy szukający wrażeń.
Wśród przeanalizowanych przez specjalistów Dyżurnet.pl tegorocznych zgłoszeń aż 824 sprawy zostały zakwalifikowane jako nielegalne materiały przedstawiające seksualne wykorzystywanie dzieci. To wzrost o 57 proc. w porównaniu z 2019 r.
Zdaniem Ewy Dziemidowicz, terapeutki z poradni Dziecko w Sieci Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, wyjątkowe czasy wymagają od nas, dorosłych, szczególnej uważności na to, co dzieje się z dziećmi. Różnie nam to wychodzi. − Często musimy łączyć pracę zdalną z opieką i dlatego zdarza się, że coraz młodszym dzieciom udostępniamy urządzenia ekranowe – mówi. I przypomina, że zgodnie z regulaminem osoby do 13. roku życia nie powinny mieć konta na portalach społecznościowych. To, że je mają, jest zwykle efektem naszego cichego przyzwolenia.
− W przypadku młodszych dzieci ważne jest sprawdzenie, kogo mają wśród wirtualnych znajomych. Skupmy się na tych, których nie znamy. Szczególnie jeśli nasze dzieci przyjęły ich do grona znajomych, bo to przyjaciele przyjaciół. Tą drogą najczęściej w dziecięce kręgi niepostrzeżenie wkradają się osoby postronne – radzi Martyna Różycka. Dodaje, że ludzie o podejrzanych skłonnościach mają zwykle wśród znajomych wyłącznie dzieci określonego typu. W niemal identycznym wieku, o podobnych zainteresowaniach.
Opowiada o sytuacji sprzed kilku dni. Dziecko wysłało swoje rozebrane zdjęcie obcemu. Ponoć rówieśnikowi, ale tu nigdy nie można mieć pewności. Mama weszła do pokoju w trakcie rozmowy i tak sprawa wyszła na jaw. – Najgorszą reakcją w takiej sytuacji jest ostra krytyka. Bo to zdjęcie może za chwilę wypłynąć na jakimś forum i stać się przyczynkiem do szykan ze strony rówieśników. Jeśli dziecko będzie bało się nam o tym powiedzieć, możemy doprowadzić do eskalacji, kiedy np. pod wpływem szantażu będzie wysyłało kolejne fotografie czy zostanie zmuszone do innych złych działań – przestrzega szefowa Dyżurnet.pl.
Zuzanna Polak dodaje, że mamy fałszywe pojęcie o internetowym uwodzeniu, czyli groomingu. Jeszcze 15 lat mówiono o nim w kontekście budowania skomplikowanych relacji. Teraz komunikaty pojawiają się wprost: „wyślij mi swoje nagie zdjęcie”. Dzieci to robią, bo… inni to robią.
− Dlatego ważne, by takie przypadki zgłaszać. My je analizujemy. Gdy w grę wchodzi polski użytkownik czy krajowy serwer, przekazujemy sprawę policji. Gdy treść jest na zagranicznym serwerze, zgłoszenie idzie również do jednej z 43 bliźniaczych nam instytucji działających na świecie w ramach stowarzyszenia INHOPE – mówi Różycka. Przypomina o rozwiązaniu, które ma do dyspozycji każdy z nas, jak formularz „prawo do bycia zapomnianym”. Podstawą prawną jest tu art. 17 RODO. Wysyłamy go do administratora, opisując sytuację, dlaczego domagamy się usunięcia naszych danych. Bo zawsze mamy prawo do ich ochrony.