Ministerstwo najprawdopodobniej wyda negatywne rekomendacje w sprawie przeprowadzenia wyborów 10 maja – wynika z informacji DGP.
Przy obecnym tempie rozwoju epidemii koronawirusa pod koniec tygodnia może być ponad 5 tys. zakażonych. Jak wynika z informacji DGP, rekomendacje resortu zdrowia w sprawie przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju będą najprawdopodobniej negatywne, co może przesądzić o ich przełożeniu. Sam obóz władzy niejednoznacznie mówi o dacie. Wczoraj w czasie serii pytań i odpowiedzi na Facebooku prezydent Andrzej Duda ponownie powtórzył, że majowy termin nie jest przesądzony. – Jeżeli okaże się, że nie ma warunków, by przeprowadzić wybory prezydenckie, to powinny one zostać przełożone. Trzeba obserwować, jak rozwija się sytuacja. Życie i zdrowie rodaków ma fundamentalne znaczenie – mówił prezydent.
Wcześniej podkreślał, że choć to decyzja rządu, na razie nie widzi podstaw do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej.
Takie głosy słychać także w PiS i wśród jego koalicjantów. Głośno o tym mówił Jarosław Gowin. Papierkiem lakmusowym nastrojów w ugrupowaniu może być wycofanie się z forsowania zmiany kodeksu wyborczego przy okazji uchwalania tarczy antykryzysowej. Zapowiedział to wczoraj w rozmowie z reporterem Radia Zet wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Choć dodał, że zmiana zostanie wprowadzona w innym trybie. To także efekt tego, że wyborcza korekta spotkała się z brakiem entuzjazmu w rządzie, dla którego priorytetem jest zwalczanie epidemii i ochrona przed jej ekonomicznymi skutkami.
Dziś rząd ogłosi kolejne obostrzenia dla obywateli. Jak wynika z informacji DGP, chodzi m.in. o doprecyzowanie ograniczeń w sklepach, punktach usługowych i na targowiskach. Rządzący chcą też zapobiec gromadzeniu się ludzi w parkach, na ulicach czy skwerach. To efekt obserwacji z ostatniego weekendu. – Wyciągamy wnioski. Widzimy, że należy wzmóc działania na rzecz przestrzegania już wprowadzonych przepisów. Trzeba rozważyć dodatkowe regulacje – zapowiedział wczoraj szef KPRM Michał Dworczyk.

Nie tarcza, a tama

Również dziś Sejm ma się zająć poprawkami Senatu do tarczy antykryzysowej. Wczoraj debatowała nad nimi izba wyższa. Senatorowie zaproponowali wyrzucenie wprowadzonych przez PiS zmian dotyczących kodeksu wyborczego (możliwość głosowania korespondencyjnego dla osób w wieku 60+ oraz objętych kwarantanną), Rady Dialogu Społecznego (uprawnienie premiera w zakresie odwoływania członków tego gremium) i uprawnień wojewody do odbierania kompetencji np. samorządom.
Jednocześnie opozycja zapowiadała wprowadzenie poprawek poszerzających tarczę. Szef PO Borys Budka proponował objęcie pomocą wszystkich firm, niezależnie od ich wielkości. – Wszyscy powinni być zwolnieni ze składek na ZUS, zaliczek na podatki CIT oraz PIT. Ponadto wniesiemy poprawkę uruchamiającą wakacje kredytowe i leasingowe – zapowiadał. Pojawiała się także propozycja zwiększenia pożyczek dla mikrofirm z 5 do 50 tys. zł. Z kolei wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica) postulowała finansowanie 75 proc. wynagrodzeń pracowników przez państwo (propozycja rządu również zakłada dopłaty, ale do wysokości 40 proc. średniego wynagrodzenia). Do tego miałaby dojść refundacja kosztów stałych dla firm do 50 tys. zł miesięcznie (chodzi o takie koszty jak czynsz, opłaty za energię czy opłaty leasingowe). Trzeci element to refundacja samorządom „50 proc. utraconych wpływów z podatków w stosunku do roku ubiegłego”. Także rząd skorzystał z obrad, zgłaszając korekty do ustawy.
Opozycja zrezygnowała z pomysłu na przytrzymanie rządowej ustawy w Senacie i zgłoszenie jej jako senackiej, bez najbardziej kontrowersyjnych zapisów, m.in. tych dotyczących kodeksu wyborczego. Bała się, że nie uzbiera 50 senatorów i w krytycznym momencie PiS zerwie kworum, by uniemożliwić przyjęcie ustawy.

Samorządowy bojkot

Równolegle do dyskusji o kolejnych zmianach w kodeksie wyborczym przeciwko organizacji elekcji w maju buntuje się część samorządowców (prezydenci 12 dużych miast). Wtórują im kolejni. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek we wpisie na Facebooku stwierdził, że „z powodów etycznych nie wolno, a z powodów technicznych nie da się, przeprowadzić wyborów 10 maja”. Prezydent 55-tys. Będzina Łukasz Komoniewski poszedł jeszcze dalej. – Podjąłem decyzję, iż nie podpiszę stosownych dokumentów w sprawie wyborów – nie zamierzam narażać zdrowia i życia tysięcy ludzi – oświadczył. Z kolei prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński poinformował PKW, że na terenie jego miasta wyborów nie da się zorganizować. – Zdaję sobie sprawę z możliwych konsekwencji, natomiast stoją za mną mieszkańcy. Decyzję podjąłem, mając za priorytet ich zdrowie i życie. Jeśli władza w Warszawie sądzi, że wybory to tylko jeden dzień głosowania, to jest w błędzie – przekonuje Kosiński. Jak dodaje, nawet gdyby chciał wybory zorganizować, nie ma kim. – Już dziś trzeba dokonywać pewnych czynności, bo np. do 10 kwietnia przyjmowane są zgłoszenia członków komisji wyborczych. W Ciechanowie nie ma ani jednego zgłoszenia. Zarządcy lokali, gdzie były dotychczas przeprowadzane wybory, nie zgadzają się na ich udostępnienie, a urzędnicy, którzy do tej pory przygotowywali wybory, pisemnie mi zadeklarowali, że nie podejmą się przygotowań do wyborów z obawy o zagrożenie zdrowia i życia.
Pojawiają się pytania o ewentualne konsekwencje dla samorządowców. – Rozumiem sytuację, ale brutalna prawda jest taka, że przygotowanie wyborów w terenie to jest ich obowiązek wynikający z ustawy o samorządzie gminnym – przypomina osoba z Krajowego Biura Wyborczego. Dużo bardziej dosadnie wyraził się wczoraj wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) na antenie Radia Kraków. – Samorządy nie są poza władzą państwową i jeśli będzie opór z ich strony, żeby przeprowadzić wybory prezydenckie, wprowadzimy tam komisarzy – zagroził. O komentarz poprosiliśmy MSWiA, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi do czasu zamknięcia tego wydania DGP.
PKW wskazuje też, że termin kompletowania składów obwodowych komisji wyborczych mija 10 kwietnia, dlatego PKW radzi „wstrzymać się z opiniami”, że chętnych już dziś brakuje. – W szczególności w sytuacji, gdy do Krajowego Biura Wyborczego każdego dnia wpływają kolejne zgłoszenia wyborców do pracy w obwodowych komisjach wyborczych – twierdzi PKW.
Wczoraj odbyła się telekonferencja premiera Mateusza Morawieckiego z prezydentami miast i marszałkami województw. Spotkanie nie przyniosło przełomu.
Wiele kontrowersji wśród lokalnych włodarzy wzbudza poprawka PiS do kodeksu wyborczego, która wprowadza głosowanie korespondencyjne. Wskazują, że przeprowadzenie tej operacji nie będzie możliwe bez udziału Poczty Polskiej. Tymczasem spółka 24 marca poinformowała, że „do czasu zakończenia okresu izolacji korespondencja kierowana pod adresy objęte kwarantanną będzie przechowywana w placówkach pocztowych bez próby doręczenia”, a „podjęcie próby doręczenia przesyłki nastąpi dopiero po zakończeniu kwarantanny przez adresata”.
Rzeczniczka Poczty Polskiej Justyna Siwek w odpowiedzi na nasze pytania odnośnie ewentualnej zmiany polityki względem osób objętych kwarantanną przypomina, że zgodnie z obowiązującymi przepisami Poczta Polska obsługuje wyborców niepełnosprawnych. – Obowiązki mają zarówno urzędy miast, jak i gmin. To one odpowiadają za przygotowanie przesyłek wyborczych. Rola Poczty Polskiej ogranicza się do doręczenia przesyłek pod wskazany adres, a następnie odniesienie ich do obwodowych komisji wyborczych – dodaje.