Niezgodny z prawem europejskim może być nie tylko brak jednolitej wykładni określenia znacznej ilości narkotyków. Ten sam zarzut dotyczy tym bardziej definicji nieznacznej ilości.
Liczba wyroków skazujących za posiadanie znacznej ilości narkotyków / DGP
Zupełnie poza głównym frontem walk o wymiar sprawiedliwości w Polsce, bez echa, przeszła ubiegłotygodniowa opinia rzecznika generalnego TSUE dotycząca przepisów określających, a raczej właśnie nieokreślających, pojęcie znacznej ilości narkotyków. Sędzia Eleanor Sharpston, analizując przepisy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, które nie definiują pojęcia znacznej ilości (lecz jest to każdorazowo określane przez sąd w indywidualnych przypadkach) pod kątem zgodności z prawem UE, nie przesądzała, że taki zapis jest niedopuszczalny. Mimo że zasada określoności przepisów prawa ma fundamentalne znacznie zwłaszcza w przepisach karnych (zarówno przestępstwo, jak i kara powinny być jasno opisane), to w przypadku narkotyków wcale nie jest tak prosto jak np. z alkoholem.

Co sąd, to obyczaj

Jak podkreśla rzecznik generalny, wymóg precyzyjności przepisów ustawy jest spełniony, „jeśli zainteresowany na podstawie treści przepisu i w razie potrzeby na podstawie wykładni dokonanej przez sądy jest w stanie określić, jakie działania i zaniechania grożą pociągnięciem go do odpowiedzialności karnej”. Nie ma więc bezwzględnego wymogu określanie w ustawie, ile gramów danego narkotyku stanowi znaczną ilość – dookreślenie tego w drodze wykładni sądowej jest jak najbardziej dopuszczalne. Pod warunkiem jednak, że „wykładnie te są racjonalnie przewidywalne, dana osoba miała możliwość dokonania oceny (po zasięgnięciu porady prawnej w rozsądnym w tych okolicznościach stopniu) skutków, jakie dane działanie może spowodować, oraz tego, jakie działania lub zaniechania grożą pociągnięciem jej do odpowiedzialności karnej”.
Tymczasem w Polsce zarówno przepis art. 62 ust. 2 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który zaostrza odpowiedzialność karną za posiadanie „znacznej” ilości (z trzech do 10 lat), jak i przepis art. 62a, który pozwala na umorzenie postępowania w przypadku posiadania „nieznacznej” ilości na własny użytek, jest intepretowany rozmaicie. I choć w orzecznictwie stosowane przy definiowaniu znacznej i nieznacznej ilości bierze się pod uwagę zarówno kwestię, czy dana substancja odurzająca zalicza się do narkotyków twardych czy miękkich, jak i szacuje się, do odurzenia ilu osób starczyłaby posiadana ilość narkotyków, to i tak rozbieżności są duże.
– Różnice w definiowaniu zarówno znacznej, jak i nieznacznej ilości środków psychoaktywnych są znaczne już nawet nie tylko pomiędzy poszczególnymi apelacjami czy instancjami. Nawet w ramach jednego wydziału potrafią być różne rozstrzygnięcia pod tym względem. Co więcej, mam wrażenie, że te różnice się nawet pogłębiają – mówi sędzia Piotr Mgłosiek z sądu rejonowego dla Wrocławia-Krzyków. – Dlatego np. bardzo sobie cenię opinie fizykochemiczne, które określają, np. w przypadku marihuany, ilość THC na gram – dodaje sędzia Mgłosiek.
Oczywiście opracowana przez chemików i lekarzy tabela (która mogłaby stanowić załącznik do ustawy), określająca dopuszczalne ilość substancji aktywnej charakterystycznej dla danego środka odurzającego, rozwiązywałaby problem nierówności w orzecznictwie. Jednak nadal pozostawałby problem określoności przepisów z punktu widzenia adresata normy prawnej. Pozbawiony narzędzi analitycznych użytkownik narkotyków nie jest przecież w stanie stwierdzić, czy zostały one wzmocnione, czy wręcz przeciwnie rozrzedzone.

Wytyczne ekspertów są niewiążące

Dość proste wytyczne stosowania art. 62 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii w ramach Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej zaproponował prof. Krzysztof Krajewski, kryminolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na wzór rozwiązań czeskich zaproponował on określenie m.in. nieznacznej ilości marihuany na poziomie 10 g, haszyszu – 5 g, ecstasy – cztery tabletki, amfetamina i heroina – 1,5 g, kokaina – 1g i LSD – 2,5 miligrama. Z tym że te wartości graniczne odnoszą się do masy substancji niezależnej od jej czystości, a nie do czystej substancji aktywnej i ustalone zostały na podstawie przeciętnej czystości tych środków występujących w nielegalnym handlu ulicznym. W opracowaniu ujęto też wiele innych substancji. „Proponowana tabela wartości granicznych nie ma być w żadnym wypadku instrumentem «automatyzacji» podejmowania decyzji o zastosowaniu art. 62 a u.o.p.n. Ma być jedynie wskazówką dla prokuratora lub sądu pozwalającą na wstępną selekcję spraw o posiadanie narkotyków, poprzez podzielenie ich na dwie kategorie: takie, które na pewno nie uzasadniają zastosowania umorzenia (posiadanie w ilościach powyżej wartości granicznych) i takie, które mogą na to zasługiwać (posiadanie w ilościach poniżej wartości granicznych)” – zastrzega autor.
– Precyzyjne określenie znamion czynu zabronionego ma szczególne znacznie w sytuacji, w której decydują one, czy dany czyn jest przestępstwem czy nie. Tymczasem od ustalenia znacznej ilości zależy nie karalność czynu, lecz ewentualne zaostrzenie odpowiedzialności karnej – komentuje dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Nieco inaczej jest z nieznaczną ilością, od której zależy, czy w przypadku danego czynu można odstąpić od ścigania i pociągnięcia do odpowiedzialności. Jednak samo posiadanie narkotyków, niezależnie od ilości, wciąż jest przecież zabronione. Dlatego nie upierałbym się, że te pojęcia muszą być zdefiniowane w ustawie. Jednak obywatel z uwagi na równość wobec prawa powinien mieć zagwarantowane, że jego czyn zostanie w taki sam sposób osądzony niezależnie od tego, na jaki sąd czy skład sędziowski trafi. Dlatego można się dopatrywać niekonstrukcyjności tych przepisów z uwagi na niejednolitą praktykę stosowania.
Jak dodaje dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, przepisy niewątpliwe wymagają doprecyzowania, choć w świetle opinii rzecznika generalnego TSUE sposób dokonania tego może być dowolny. – Czy będzie to sprecyzowane w ustawie czy uchwale Sądu Najwyższego czy nawet wytycznych prokuratora generalnego, to ma drugorzędne znaczenie. Byle by zasady były jasne dla wszystkich i w efekcie doprowadziło to do ujednolicenia praktyki ich stosowania – konkluduje karnista.