Marszałek Sejmu Elżbieta Witek wystąpiła do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między Sejmem a Sądem Najwyższym. Ma to powstrzymać Sąd Najwyższy przed przyjęciem dziś uchwały, w której może odnieść się do statusu sędziów wskazanych przez nową KRS.
Czytelnicy prawniczych thrillerów Grishama, obserwując to, co się dzieje w Polsce, zapewne mogą czuć dreszcz emocji. Ale Kowalskiemu nie jest do śmiechu. Jesienią TSUE wydał orzeczenie dotyczące Izby Dyscyplinarnej w SN i KRS, które natychmiast w Polsce zaczęło być w różny sposób interpretowane. Więc PiS, by nie było w różny sposób interpretowane, przygotował przepisy w tak zwanej ustawie dyscyplinującej. Jeden z ważniejszych jej zapisów mówi, że sędzią jest osoba nominowana przez prezydenta, co ma wątpliwości rozwiać. Ustawa zapewne zostanie uchwalona dziś. Ale zanim Sejm ją przyjmie, SN miał pokazać swoją uchwałę, która także miała się odnieść do statusu sędziów. Więc cel złożonego wniosku marszałek Witek jest czytelny – zablokowanie dzisiejszego posiedzenia SN. Zgodnie bowiem z art. 86 ust. 1 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK „wszczęcie postępowania przed Trybunałem powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny”. Jednak można mieć wątpliwości, czy mamy w tym przypadku do czynienia ze sporem kompetencyjnym. Ten występuje m.in. wówczas, gdy dwa organy państwa uznają się za właściwe do rozstrzygnięcia tej samej sprawy. A przecież SN nie chce, wbrew temu, co mówi marszałek Witek, wchodzić w buty Sejmu. Nie zamierza przecież uzurpować sobie prawa do stanowienia obowiązującego w Polsce prawa. Zamierza jedynie dokonać interpretacji obowiązujących już przepisów. Co zresztą robi co i rusz, wydając uchwały rozstrzygające rozbieżności w orzecznictwie. Te jednak zazwyczaj nie dotyczą kwestii istotnych z punktu widzenia polityków. I to pewnie dlatego do tej pory nikt nie kierował do TK wniosków mających podważyć uchwałodawczą kompetencję SN. Inna sprawa, że może zdarzyć się i tak, że SN dokona interpretacji prawa, która będzie urągać zdrowemu rozsądkowi. Jednak nawet wówczas TK nie powinien się tym interesować. Tak bowiem ten nasz system prawny został skonstruowany.
Jesteśmy świadkami prawniczej szermierki na tak wysokim poziomie, że przeciętny zjadacz chleba ma potężne problemy ze zrozumieniem obu stron. Zostaje mu tylko poczucie pogłębiającego się chaosu i wizja sytuacji, w której nie będzie wiadomo, kto jest kim.
Póki co nie wiemy, jaki skutek wywoła fortel pani marszałek i czy uda się powstrzymać podjęcie przez SN uchwały. Jednak już teraz można śmiało stwierdzić, że swoim wnioskiem Elżbieta Witek i tak osiągnęła wiele. Udało jej się bowiem ożywić Trybunał Konstytucyjny, który ostatnimi czasy był wyjątkowo niemrawy. Nie wyznaczano wokand. Postanowienia nie były wydawane. Próżno było szukać na stronie TK pisemnych uzasadnień wydanych już wyroków. Niegrzecznością byłoby jednak sugerowanie, że szybka reakcja prezes Przyłębskiej na wniosek marszałka Sejmu ma podłoże polityczne. Wszak obecny TK, w przeciwieństwie do poprzedniego, jest zupełnie niezależny od pozostałych władz, a jego szczególną i właściwie jedyną troską jest dbałość o interesy szarych obywateli. Tak przecież zapewniają wszyscy najwyżsi przedstawiciele władzy.