- Dziś wpisy-duchy w rejestrach kojarzą nam się głównie z przeszłością - mówi Jerzy Kozdroń, radca prawny, wiceminister sprawiedliwości w latach 2013–2015.
Jerzy Kozdroń, radca prawny, wiceminister sprawiedliwości w latach 2013–2015 fot. Wojtek Górski / DGP
Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 11 grudnia 2019 r. (sygn. P 13/18) stwierdził, że ustawa z 2014 r., w której zdecydowano się wywłaszczyć wspólników, którzy nie przerejestrowali swych spółek z dawnego Rejestru Handlowego do Krajowego Rejestru Sądowego, jest niezgodna z konstytucją. Jako osoba, która ją przygotowywała, jest pan zaskoczony?
I tak, i nie. Nie jestem, bo można bez trudu sprawdzić, że w 2014 r., gdy pracowaliśmy nad przepisami, wskazywałem wprost, że budzą one zastrzeżenia niektórych konstytucjonalistów. Powiedziałem nawet, że przyjmowane rozwiązanie jest na granicy, choć moim zdaniem jej nie przekracza. Podobnie twierdzili eksperci z działającej wtedy jeszcze przy ministrze sprawiedliwości komisji kodyfikacyjnej. Z kolei trochę zaskoczony jestem tym, że w rozważaniach sprzed kilku dni pominięto argumentację, która przemawiała za uchwaleniem ustawy, a od tego abstrahować nie należy. Warto pamiętać, że w 2013 r., gdy obejmowałem urząd, posłowie – w tym w szczególności posłowie opozycyjnego wówczas Prawa i Sprawiedliwości – postawili przede mną zadanie: uporać się z wpisami „duchów” w rejestrach. Przyznaję, że niepokojąca jest sytuacja, w której nie da się nawet w przybliżeniu określić, ilu w Polsce jest przedsiębiorców, bo nie wiemy, ile wpisów jest „martwych”. To był wtedy wielki problem. Obiecałem, że z zadania się wywiążę. I to zrobiłem.
Pytanie o sposób. Czy trzeba było wpisywać w ustawę regulację o nieodpłatnym nabyciu mienia przez Skarb Państwa w przypadku spółek nieprzerejestrowanych w określonym czasie, czyli de facto wpisać wywłaszczenie?
Trybunał wiele dziś mówi o proporcjonalności. Twierdzi – cytuję – że „doprowadzenie do przerejestrowania wszystkich podmiotów funkcjonujących w obrocie prawnym nie wymagało pozbawienia wspólników ich praw majątkowych”. Ale proszę zwrócić uwagę na to, że gdy wprowadzano ustawę o Krajowym Rejestrze Sądowym, ustawodawca nałożył na podmioty wpisane do innych rejestrów obowiązek dokonania ich przerejestrowania do 31 grudnia 2003 r. Tak, 2003 r.! Termin ten był kilkukrotnie przesuwany, bo niektórzy nie czuli mobilizacji do wykonania prostej zdawałoby się czynności. Część w ten sposób unikała wierzycieli. W efekcie w 2014 r. mieliśmy kłopot podmiotów wpisanych do nieistniejącego w praktyce od dawna rejestru i niewpisanych do obowiązującego od ponad dekady KRS. Można było oczywiście po raz kolejny przesunąć termin. Ale skoro kilkukrotnie to nie zadziałało, dlaczego miałoby zadziałać tym razem? Uznaliśmy, że najwyższy czas wprowadzić swoistego rodzaju sankcję za brak aktywności. A zarazem po raz kolejny wyznaczyliśmy długi termin na podjęcie działania, bo ustawą z sierpnia 2014 r. daliśmy zainteresowanym podmiotom czas do końca 2015 r.
O słuszności promowanej przeze mnie koncepcji świadczyło to, że wiele podmiotów, na które nie działało kolejne przesuwanie terminu przerejestrowania, po dowiedzeniu się, że utracą ewentualny majątek z początkiem 2016 r., dopełniło obowiązku. Gdy więc mówimy o braku proporcjonalności, miejmy na uwadze to, że zakwestionowaną przez trybunał ustawą udało się zrealizować cel, który został przed ustawodawcą postawiony, i został rozwiązany problem, którego przez lata nikt nie umiał rozwiązać. I dziś wpisy-duchy w rejestrach kojarzą nam się głównie z przeszłością.
Niektórzy zarzucają, że Skarb Państwa nie powinien się dorabiać na tym, że ktoś nie dopełnił swojego obowiązku.
I się nie dorobił. W art. 9 ust. 2b zdanie drugie ustawy wskazano, że Skarb Państwa ponosi odpowiedzialność z nabytego mienia za zobowiązania podmiotów, których mienie przejął. Z kolei w art. 9 ust. 2c został określony roczny termin od chwili nabycia mienia przez Skarb Państwa na dochodzenie roszczeń przez wierzycieli, czyli termin pozwalający na podjęcie działania. Nie myśleliśmy więc o dorabianiu się przez Skarb Państwa (zresztą nie było się czego dorabiać, bo przejęte mienie wcale nie było imponujące), a wręcz o zabezpieczeniu praw wierzycieli, którzy byli pokrzywdzeni brakiem przerejestrowania spółek.
Konkludując, szanuję ocenę, że przyjęte w 2014 r. rozwiązanie jest niezgodne z konstytucją, choć się z nią nie zgadzam. Zarazem uważam, że ustawa była bardzo potrzebna i dzięki niej udało się wygasić kłopot, z którym ustawodawca nie mógł uporać się przez ponad dekadę. I jakkolwiek wiem, że po 31 grudnia 2015 r. znalazły się osoby gardłujące, że zostały wywłaszczone, to zarazem nie jest mi ich aż tak bardzo żal. Miały niemal 15 lat na dopełnienie formalności.