Przepisy wymagają od organizatorów przetargów, aby przed ich wszczęciem oszacowali wartość zamówienia. Przy tej czynności wymagana jest należyta staranność. W przypadku robót budowlanych robi się to na podstawie kosztorysu, a w przypadku dostaw i usług poprzez rozpoznanie rynku. Zamawiający może porównać chociażby dostępne na rynku foldery urządzeń. Innym sposobem jest po prostu sonda wśród wybranych wykonawców. Podawane przez nich ceny nie są w żaden sposób wiążące, ale na ich podstawie zamawiający szacuje wartość zamówienia.

Wykluczenie wykonawcy
Okazuje się, że taka prośba ze strony organizatora przetargu może oznaczać kłopoty dla przedsiębiorców. Nie zdają sobie oni sprawy z tego, że już samo przesłanie do nich pytania może zostać potraktowane jako zakłócenie konkurencyjności. W najlepszym razie kończy się na złożeniu wyjaśnień, w najgorszym może nawet oznaczać wykluczenie z przetargu.
Problem bierze się z interpretacji art. 24 ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1843 ze zm.; ramka). Zgodnie z nim z przetargu należy wykluczyć wykonawcę, który brał udział w jego przygotowaniu, chyba że spowodowane tym zakłócenie konkurencji może być wyeliminowane w inny sposób. Część zamawiających uznaje, że skoro w ramach rozpoznania rynku przesłali wybranym wykonawcom informacje na temat przedmiotu zamówienia i poprosili o wskazanie ceny, to przedsiębiorcy ci są uprzywilejowani.
zobacz także:
– Spotkałem się już z wieloma takimi sytuacjami. Problem dotyczy przede wszystkim usług, rzadziej dostaw. Co ciekawe, nie ma znaczenia, czy wykonawca w odpowiedzi podał niezobowiązująco cenę, czy też w ogóle nie zareagował na prośbę zamawiającego. Już sam fakt przesłania mu opisu przedmiotu zamówienia jest traktowany jako zagrożenie dla konkurencji, które wymaga złożenia wyjaśnień – mówi Artur Wawryło, ekspert prowadzący Kancelarię Zamówień Publicznych.
Absurdalne podejście
Opisana sytuacja rodzi kilka problemów. Pierwszy pojawia się już po złożeniu jednolitego europejskiego dokumentu zamówienia (JEDZ). Widnieje w nim pytanie o to, czy wykonawca doradzał lub w jakikolwiek inny sposób był zaangażowany w przygotowanie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego. Firmy, które otrzymały prośbę o przedstawienie swych cen, zazwyczaj nie zdają sobie sprawy z tego, że może to być potraktowane jako zaangażowanie w przygotowanie przetargu. Dlatego odpowiadają przecząco. Potem zaś otrzymują żądanie wyjaśnień i uzupełnienia JEDZ.
– To absurd. Wykonawca, który nie został poinformowany, że jego grzecznościowa odpowiedź może zostać na etapie przetargu uznana za zakłócenie konkurencji, nie powinien z tego tytułu ponosić żadnych konsekwencji. Jeśli zamawiający nie zawarł w pytaniu konkretnego zastrzeżenia, to wykonawca nie ma powodu przypuszczać, że brał jakikolwiek udział w przygotowaniu postępowania – uważa dr Paweł Nowicki, wykładowca na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu i radca prawny w kancelarii Prof. Marek Wierzbowski i Partnerzy. Jego zdaniem nie więc żadnych powodów, by domagać się od przedsiębiorców jakikolwiek wyjaśnień czy też uzupełnienia JEDZ. Zamawiający nie ma podstaw do uznania, że firmy uczestniczące w prowadzonym przez niego rozpoznaniu rynku były w jakimkolwiek stopniu zaangażowane w przygotowanie przetargu.
zobacz także:
Zadanie zamawiających
Mimo opinii ekspertów zdarza się, że zamawiający wymagają w takich sytuacjach uzupełnienia JEDZ. Nie poprzestają zresztą na tym. Kolejny krok to żądanie wykazania, że udział rozpytywanego wcześniej przedsiębiorcy nie zakłóci uczciwej konkurencji.
– Mówiąc wprost – firmy, które nie miały żadnego wpływu na to, że to im akurat przesłano opis przedmiotu zamówienia do wyceny, muszą później udowadniać, że nie stawia ich to w uprzywilejowanej pozycji. Przy tym wszystkim zamawiający całkowicie zapominają, że to oni sami powinni zapewnić warunki do uczciwej rywalizacji – zwraca uwagę Artur Wawryło.
Wskazuje tu na art. 31d ustawy p.z.p., zgodnie z którym, jeżeli istnieje możliwość, że o udzielenie zamówienia będzie ubiegał się podmiot, który uczestniczył w przygotowaniu postępowania, zamawiający zapewnia, że jego udział w przetargu nie zakłóci konkurencji. Przepis ten wskazuje na konieczność przekazania pozostałym uczestnikom tych samych informacji oraz wyznaczenia odpowiedniego terminu na złożenie ofert. Chodzi o to, by wszyscy mieli wystarczająco dużo czasu na przygotowanie ofert. Dodatkowo Urząd Zamówień Publicznych w opublikowanym przez siebie poradniku: „Konflikt interesów w zamówieniach publicznych” doradza upublicznienie szacunkowej wartości zamówienia. Po zastosowaniu tych środków przez zamawiającego (i odnotowaniu tego w protokole postępowania) wyeliminowane zostaje ryzyko zakłócenia konkurencji, co oznacza, że nie trzeba już prosić wykonawców o dodatkowe wyjaśnienia.
Najdalej idącą konsekwencją mogłoby być wykluczenie z przetargu. Niektórzy zamawiający zastanawiają się, czy podstawy do niego nie daje już samo wskazanie przez wykonawcę w JEDZ, że nie brał udziału w przygotowaniu postępowania. Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt 16 lub 17 ustawy p.z.p. z przetargu wyklucza się bowiem wykonawców, którzy wprowadzili zamawiającego w błąd.
Zapytani przez nas eksperci nie mają wątpliwości, że przepisy te nie mają jednak zastosowania.
– Wykonawca nie wprowadza w błąd zamawiającego, bo nie ma żadnych powodów, by przypuszczać, że jego grzecznościowa wymiana e-maili zostanie uznana za uczestnictwo w przygotowaniu postępowania – podkreśla dr Paweł Nowicki.