Do sądu dyscyplinarnego skierowano wniosek o rozpoznanie sprawy krakowskiego sędziego Waldemara Żurka, któremu zarzucono uchybienie godności urzędu - poinformowano w poniedziałek na stronie rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Chodzi o słowa, które padły w jednym z wywiadów.

Żurkowi zarzucono, że w wywiadzie pt. "Sędzia Żurek: Kamil Zaradkiewicz chce zafundować obywatelom chaos w sądach", który ukazał się w serwisie Prawo.pl, "uchybił on godności urzędu" i "wygłosił manifest polityczny dotyczący jego poglądów i ocen związanych z działaniem konstytucyjnych organów państwa, w tym Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa". Wskazano, że Żurek kwestionował również legalność powołania Zaradkiewicza na urząd sędziego Sądu Najwyższego. Z kolei zadane Trybunałowi przez SN - w którego skład wchodził Zaradkiewicz - pytanie prawne "w sprawie statusu sędziów powołanych na podstawie niezgodnych z Konstytucją uchwał Krajowej Rady Sądownictwa w latach 2011-2015, (określił) mianem +ustawki+, zmierzającej do osiągnięcia politycznego celu".

Krakowskiemu sędziemu zarzucono, że pomówił Zaradkiewicza "o takie postępowanie, które mogło poniżyć go w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania" potrzebnego dla pełnienia funkcji sędziego SN. Następnie, jak czytamy w komunikacie, Żurek miał skierować wobec Zaradkiewicza "groźbę bezprawną przyszłego napiętnowania oraz pociągnięcia do odpowiedzialności" za działanie na szkodę państwa i obywateli. W komunikacie podkreślono, że "sędziowie nie są ograniczeni w prezentowaniu swoich poglądów w zakresie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości". Jednak, jak czytamy, sędzia Żurek "nadużył prawa wyrażania opinii, naruszył dobre obyczaje sędziowskie, a tym samym ugodził w interes wymiaru sprawiedliwości".

Pytany o to, jak odniesie się do stawianych zarzutów, Żurek ocenił, że takie postępowanie ma wywołać "efekt mrożący" wśród sędziów, którzy publicznie wyrażają swoje poglądy prawne. "Moim zdaniem, jeżeli czyjś przymiot sędziowski czy umocowanie prawne do pełnienia funkcji jest kwestionowane przez szereg autorytetów, to ktoś, kto mówi o tym głośno w mediach, nie popełnia deliktu dyscyplinarnego" - powiedział PAP Żurek.

Podtrzymał również opinię z wywiadu, że skierowanie pytań, "które kwestionują nominacje tysięcy sędziów do TK, może wywołać w kraju chaos prawny". "Wyrażam swoją opinię prawną. Jeśli rzecznik dyscyplinarny uznaje, że wyrażanie swoich poglądów - wyrazistych, ale mających umocowanie w prawie - przez prawnika, członka legalnie wybranego KRS jest deliktem dyscyplinarnym, to znaczy, że żyjemy w chorym państwie" - ocenił Żurek. Jak stwierdził, jako członek poprzedniej KRS, któremu "zerwano konstytucyjną kadencję", ma prawo do zajęcia w tej sprawie stanowiska.

Zaznaczył, że jego obowiązkiem jako sędziego, jest "aktywne uczestnictwo w obronie trójpodziału władzy", a słowa na temat Zaradkiewicza nie są personalnym na niego atakiem. "Nie widzę tutaj ataku na pana Zaradkiewicza, tylko na prawne lub bezprawne umocowanie jego funkcji; brał udział w konkursie, który, moim zdaniem, ma absolutną, zasadniczą wadę prawną" - ocenił krakowski sędzia. "Tę moją ocenę prawną podtrzymuję" - dodał.

Powołał się także na stanowisko rzecznika generalnego TSUE, który wskazał, że Izba Dyscyplinarna SN "nie ma cech sądu; są też bardzo poważne wątpliwości, co do prawidłowości powołania nowego składu KRS". Jak argumentował Żurek, "nieprawidłowo powołany organ nie może dokonywać prawidłowych przedstawień prezydentowi". "Wszystkie osoby, które biorą udział w procederze łamania konstytucji w przyszłości, kiedy ład konstytucyjny zostanie przywrócony, muszą ponieść konsekwencje prawne" - podkreślił.

Sędzia zwrócił również uwagę na to, że w komunikacie przytoczono tytuł wywiadu z jego pełnym nazwiskiem, a w innym fragmencie występuje pod inicjałem, co, w jego opinii, stawia go w jednym szeregu z podejrzanymi o popełnianie przestępstw, którzy w mediach funkcjonują jedynie pod inicjałem. "To jest dla mnie celowy zabieg, który ma uderzyć w moje dobre imię" - wskazał.

Żurek wyraził również zdziwienie, że postępowanie dyscyplinarne w jego sprawie zostało uruchomione na szczeblu centralnym, a nie lokalnym. Według niego jest to złamanie procedury, gdyż "rzecznicy centralni mogą jedynie przejąć postępowania już wszczęte na szczeblu lokalnym, a nie wszczynać ich wobec liniowych sędziów". "Chodzi o to, żeby sędziów, którzy jeszcze są niezależni i mówią prawdę, uwikłać w szereg postępowań dyscyplinarnych. Ma to podważyć ich wiarygodności; ale te działania są nieskuteczne" - ocenił.