KRS przeprowadziła konkurs do warszawskich sądów, mimo że nie otrzymała odpowiednich dokumentów. Sama je sobie wzięła z systemu teleinformatycznego.
DGP
Zgromadzenie przedstawicieli sędziów apelacji warszawskiej nie ma wątpliwości – Krajowa Rada Sądownictwa dopuściła się złamania obowiązującej procedury nominacyjnej. Dlatego też zaapelowali do prezydenta o niepowoływanie wyłonionych w takiej wadliwej procedurze dwóch kandydatów do Sądu Apelacyjnego w Warszawie oraz 12 kandydatów do Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi w Warszawie. Co ciekawe, jednym z dwóch aspirujących do sądu apelacyjnego jest Piotr Schab, rzecznik dyscyplinarny sędziów.
– Decyzja o przeprowadzeniu tych konkursów zapadła zapewne po dogłębnym zbadaniu przepisów prawa. Nie przypuszczam więc, abyśmy mieli do czynienia z działaniem contra legem – stwierdza Maciej Mitera, rzecznik KRS.

Bez zgłoszenia

Zgodnie z art. 58 par. 4 prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 52 ze zm.) kandydata na wolne stanowisko sędziowskie przedstawia KRS prezes odpowiedniego sądu. Robi to za pośrednictwem systemu teleinformatycznego. Wraz ze zgłoszeniem przekazuje wszelkie niezbędne dokumenty do dokonania oceny kandydata (patrz: grafika).
Problem polega jednak na tym, że niektórzy prezesi od pewnego czasu tego nie robią. Wśród nich jest prezes warszawskiego sądu apelacyjnego. Powodem ma być podjęcie uchwał przez zgromadzenie przedstawicieli sędziów apelacji warszawskiej o powstrzymaniu się z opiniowaniem kandydatów do SA w Warszawie oraz SO dla Warszawy- pragi w Warszawie do czasu wydania przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzeczenia dotyczącego wątpliwości związanych z procedurą wyłaniania sędziowskiej części KRS. Prezes stołecznego SA apelu posłuchał, choć prawo przewiduje, że brak takich opinii nie wstrzymuje procesu nominacyjnego. Nie ma natomiast przepisów, które mówiłyby o tym, że KRS może procedować bez innych dokumentów, które powinien jej przekazać prezes sądu. Mimo to konkurs do warszawskich sądów rada przeprowadziła, w efekcie czego na biurku prezydenta wylądowały dwie uchwały dotyczące łącznie 14 kandydatów. Jak to się mogło stać? Odpowiedź jest prosta. KRS sama wzięła sobie z systemu teleinformatycznego to, czego potrzebowała.

Krytyka i obrona

„Zgromadzenie krytycznie ocenia fakt pobrania z systemu teleinformatycznego danych o kandydatach z naruszeniem obowiązującej procedury nominacyjnej i w konsekwencji podjęcie uchwały o przedstawieniu Prezydentowi RP kandydatur na stanowisko sędziego (…)” – czytamy w uchwale zgromadzenia.
Warszawscy sędziowie zawarli w uchwale także apel do głowy państwa, aby powstrzymała się od powoływania kandydatów przedstawionych przez KRS w wadliwych ich zdaniem uchwałach nr 782/2019 i 785/2019.
DGP zapytał Kancelarię Prezydenta, czy te zastrzeżenia będą brane pod uwagę przy podejmowaniu przez głowę państwa decyzji o powołaniu. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że wskazane uchwały nie wpłynęły dotąd do Kancelarii Prezydenta.
– Nie mam wątpliwości, że KRS przydała sobie kompetencji, których nie dał jej ustawodawca. KRS powinna poczekać na przekazanie dokumentów przez prezesa, a nie sama sobie je brać. Tym samym prezydent nie powinien powoływać na urząd sędziego osób wskazanych przez radę w wadliwej procedurze – komentuje Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.
– To oczywiście kwestia interpretacji przepisów, ale nie sądzę, aby przewodniczący KRS, decydując o dalszym procedowaniu tych konkursów, złamał prawo – ripostuje Maciej Mitera.
KRS, po otrzymaniu pierwszych sygnałów o tym, że prezesi powstrzymują się od przesyłania im dokumentów, już w maju br. wydała stanowisko. Przypomniała w nim m.in., że „zgodnie z art. 179 Konstytucji RP występowanie z wnioskiem o powołanie sędziego stanowi wyłączną prerogatywę Krajowej Rady Sądownictwa, której nie mogą wstrzymywać działania czy zaniechania innych organów państwowych lub samorządowych”. Podkreśliła także, że blokowanie procedury nominacyjnej stanowi główną przyczynę zaległości i przewlekłości w sądach. Nadal bowiem pozostaje kilkaset nieobsadzonych etatów sędziowskich. Rada zaapelowała więc do prezesów, aby, „mając na względzie dobro wymiaru sprawiedliwości oraz konieczność zapewnienia każdemu obywatelowi Rzeczypospolitej Polskiej prawa do szybkiego, sprawnego i sprawiedliwego procesu”, niezwłocznie przesyłali całość dostępnych dokumentów związanych z procedurą nominacyjną.

Poważne konsekwencje

Gdyby jednak prezydent powołał wskazanych przez KRS kandydatów, to konsekwencje tego mogą być w przyszłości bardzo poważne.
– Należy pamiętać, że Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził już, że wadliwe, sprzeczne z obowiązującymi przepisami proceduralnymi powołanie sędziego powoduje naruszenie prawa do rzetelnego procesu i zagraża podważeniem społecznego zaufania do wymiaru sprawiedliwości – przypomina sędzia Celej.
Chodzi o wyrok w sprawie islandzkiej z 12 marca 2019 r. ze skargi nr 26374/18.
– Z tego orzeczenia jasno wynika, że powołanie sędziego do orzekania nie może budzić żadnych, najmniejszych nawet wątpliwości – zauważa warszawski sędzia. Jego zdaniem prawdopodobne jest, że jeżeli sędziowie wyłonieni w wadliwym konkursie rozpoczną orzekanie, to prędzej czy później i obywatele polscy zaczną kierować skargi przeciwko Polsce i wygrywać w Strasburgu.
Maciej Mitera zaznacza, że nie widzi prostej analogii między przypadkiem islandzkim a kontestowanymi przez warszawskich sędziów konkursami.
– Gdyby jednak doszło do stwierdzenia przez odpowiednie organy sądowe, że rzeczywiście wystąpiły pewne nieprawidłowości w działaniu rady, to oczywiście będziemy musieli tę kwestię jeszcze raz przeanalizować i dostosować nasze działania do orzecznictwa – deklaruje rzecznik KRS.