Dziś zaczyna się ostatnie posiedzenie Sejmu tej kadencji. Nie zostanie na nim uchwalona nowelizacja ustawy o pieczy zastępczej, bo posłowie przez dziewięć miesięcy nie znaleźli czasu, aby ją rozpatrzyć. W efekcie trafi do kosza.
Przygotowany przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) projekt zmian w ustawie z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1111 ze zm.) miał być pierwszą, tak gruntowną reformą jej przepisów od 2012 r., kiedy weszła w życie. Celem nowelizacji było doprowadzenie do tego, aby większość dzieci pozbawiona właściwej opieki ze strony biologicznych rodziców mogła przebywać u opiekunów zastępczych, a nie w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Temu służyć miało m.in. stworzenie rejestru pieczy zastępczej, dzięki któremu sądy wiedziałyby, gdzie są wolne miejsca w rodzinach zastępczych, w których mogłyby umieścić dziecko. Projekt zakładał też zmianę zasad finansowania pieczy, zagwarantowanie rodzicom zastępczym wynagrodzeń na poziomie co najmniej najniższego wynagrodzenia oraz ułatwienia w procesie usamodzielniania pełnoletnich wychowanków.
Początkowo wydawało się, że prace nad nowelizacją będą postępowały w szybkim tempie, bo po przyjęciu jej przez rząd w listopadzie 2018 r. pierwsze czytanie w Sejmie odbyło się jeszcze w grudniu. Następnie projekt trafił do stałej podkomisji ds. rodziny. Problem w tym, że choć od tamtej pory minęło dziewięć miesięcy, to jej członkowie nawet nie rozpoczęli jego rozpatrywania i już tego nie zrobią. Tymczasem dziś rusza ostatnie posiedzenie Sejmu przed wyborami i wszystkie projekty ustaw, które nie zostaną na nim przyjęte, przepadną (prace nad nimi nie mogą być kontynuowane przez kolejny parlament).
– Były ważniejsze i pilniejsze projekty do uchwalenia. Komisja była bardzo obciążona pracą i w związku z tym nie udało się podjąć pracy nad nowelizacją ustawy o pieczy. Poza tym budziła ona kontrowersje – tłumaczy Ewa Tomaszewska, poseł PiS, przewodnicząca podkomisji ds. rodziny.
Takie wyjaśnienia nie przekonują Joanny Luberadzkiej-Grucy z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.
– Do środowiska rodziców zastępczych i osób potencjalnie zainteresowanych pełnieniem tej funkcji trafił zły sygnał, że ani posłom, ani ministerstwu, które przecież odpowiada za projekt, nie zależy na wprowadzaniu zmian, które mają rozwijać rodzinne formy pieczy i poprawić sytuację dzieci – podkreśla.
Dodaje, że nowelizacja podlegała długim i szerokim konsultacjom, w ich trakcie część pierwotnych propozycji została złagodzona lub w ogóle wykreślona. Tym bardziej więc szkoda, że wypracowane w ten sposób regulacje poszły na marne.
Inne zdanie w tej kwestii mają natomiast samorządy, które krytykowały wiele zawartych w projekcie rozwiązań. Ich zastrzeżenia budziła zwłaszcza kwestia wspomnianego rejestru (część z nich woli trzymać wolne miejsca w rodzinach na wypadek skierowania do pieczy dzieci ze swojego terenu) oraz odejścia od zasady, że gminy współfinansują koszty pobytu dzieci w placówkach, co skutkowałoby tym, że 100 proc. wydatków na ten cel ponosiłyby same powiaty (w założeniach miało to je mobilizować do tworzenia rodzin zastępczych i ograniczania liczby domów dziecka).
– Od samego początku mówiliśmy, że projekt zawiera niekorzystne rozwiązania zarówno dla samorządów, jak i dla dzieci. Jego przyjęcie mogłoby spowodować trudne do przewidzenia skutki, w tym chociażby dla samego procesu deinstytucjonalizacji pieczy – wskazuje Bernadeta Skóbel ze Związku Powiatów Polskich.
Dodaje, że zwolnienie z obowiązku płacenia za pobyt podopiecznego domu dziecka mogłoby prowadzić do tego, że gminy nie prowadziłyby pracy z jego rodziną biologiczną, umożliwiającą jego powrót pod jej opiekę.