Polska konstytucja jest nieludzka. Czyni bowiem Krajową Radę Sądownictwa organem rangi konstytucyjnej, zatem zasługującym na szacunek. Tymczasem po obejrzeniu ostatniego posiedzenia KRS nic już nie będzie takie samo.
Najkrócej rzecz ujmując: rada zajmowała się hejtem, a dokładniej wyjaśniała, kto kogo hejtował i dlaczego. Smaczku sprawie nadawało to, że media wskazują samych członków rady jako tych, którzy szczuli na innych sędziów. Postanowiono więc sprawę wyjaśnić do cna.
Powołany został speczespół składający się z trzech członków rady. Przygotował on „wspólne” stanowisko. Sęk w tym, że do tego wspólnego stanowiska trzyosobowego zespołu dwóch jego członków złożyło zdania odrębne. Nikt nie wiedział, jak to możliwe, włącznie z członkami speczespołu.
„Coś tu nie gra z logiką!” – spostrzegł jeden z sędziów. Reszta uznała to za najlepsze podsumowanie tego wątku.
Szybko pojawił się spór co do harmonogramu procedowania sprawy. Godziny, w których rada zajmowała się tematem, były bowiem nieludzkie. A dokładniej: piątek, przedpołudnie. Gdy wskazówki zegara nieubłaganie zbliżały się do wybicia samego południa, pojawiła się propozycja przeniesienia obrad na inny dzień. Bądź co bądź nie wszyscy sędziowie są z Warszawy, zatem logiczne, że w piątek w południe nie powinni siedzieć w pracy. Ale z kolei ta propozycja nie spodobała się tym sędziom, którzy chcieli sprawę już zakończyć. Spór był na tyle ostry, że przewodniczącemu obradom zarzucono ich tendencyjne prowadzenie, on kazał się przepraszać niekulturalnemu sędziemu, a jeden z członków rady wysyłał do piekła wszystkich tych, którzy są obojętni na jego argumenty.
Niczym w dobrym kryminale pojawiła się również zagadka. Prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie wyraził swoje zaniepokojenie tym, że w pozwie przeciwko niemu podano jego adres zamieszkania. Sędziowskie gremium zapewne będzie przez najbliższe tygodnie tę zagadkę rozwiązywało. W kolejnym odcinku serialu dowiemy się – jak sądzę – że pozwanie człowieka wymaga podania jego adresu zamieszkania. I ustalenie go jest możliwe choćby dzięki publicznie funkcjonującym rejestrom.
Zarazem gdy piszę te słowa, dobitnie dostrzegam swe defekty. Relacja jest bowiem sucha, mało zabawna. Tymczasem posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa było ucztą dla wszystkich spragnionych absurdalnego humoru.
Oj, nie mieli racji ci, którzy kwestionowali zasadność funkcjonowania rady w obecnej postaci. To bardzo potrzebny organ. Tylko dlaczego obraduje w jakimś nudnym budynku, a nie pod cyrkowym namiotem?