Osoby wychodzące z zakładów karnych i aresztów śledczych są zdane same na siebie. I to pomimo tego, że pomoc osobom mającym trudności adaptacyjne po zwolnieniu z zakładu karnego to zadanie własne gmin o charakterze obowiązkowym. Do takich wniosków doszła Najwyższa Izba Kontroli. Wskazuje ona w swym najnowszym opracowaniu, że koszty kompleksowej pomocy byłym więźniom stanowiłyby mniejsze obciążenie dla budżetu aniżeli dopuszczenie do sytuacji, gdy blisko połowa dawniej osadzonych wraca na przestępczą ścieżkę.
„Powrót do przestępstwa wynika najczęściej z problemów ze znalezieniem pracy, złych warunków lokalowych i materialnych oraz wykluczającego społecznie ostracyzmu. Stąd niezbędność pomocy postpenitencjarnej i konieczność zacieśnienia współpracy ośrodków pomocy społecznej z innymi instytucjami działającymi w tym zakresie” – sugeruje NIK.
Z przeprowadzonej kontroli wynika, że w planowaniu pomocy byłym więźniom najczęściej koncentrowano się na doraźnej pomocy materialnej, a jedynie znikomy odsetek niedawno osadzonych korzystał z poradnictwa specjalistycznego (pomoc psychologiczna objęła w skontrolowanych jednostkach 3 proc. z nich, poradnictwo rodzinne 2,3 proc., prawne 1,1 proc., zaś kontrakty socjalne, zapewniające kompleksowe i długoterminowe wsparcie, tylko 7 proc. byłych osadzonych). Ze wsparcia ośrodków pomocy społecznej korzysta około 17 proc. zwalnianych z jednostek penitencjarnych. W opinii NIK nieokreślanie w opracowanych planach pomocy celów, zarówno głównego, jak i szczegółowych, wskaźników ich realizacji oraz skonkretyzowanych działań może utrudniać, a nawet uniemożliwiać mobilizowanie podopiecznych do podejmowania wysiłków na rzecz zmiany statusu. Około 40 proc. byłych więźniów skorzystało z pomocy tylko raz – najczęściej z jednorazowego wsparcia finansowego lub rzeczowego. Później już nie mieli kontaktu z ośrodkiem. Z nimi również nie kontaktowali się pracownicy socjalni, którzy powinni to uczynić.
Zarazem z danych zgromadzonych przez NIK wynika, że skuteczność wsparcia w przypadku zawierania długoterminowych kontraktów socjalnych jest wysoka. W niemal 50 proc. przypadków podopieczni nie łamią warunków kontraktu. Oznacza to, że co najmniej połowa byłych więźniów, którzy korzystają ze wsparcia, nie wraca wkrótce po opuszczeniu zakładu karnego na przestępczą ścieżkę (wielu z łamiących kontrakty również nie popełnia przestępstw, a np. nie przychodzi na szkolenie zawodowe bądź uchyla się od poszukiwania pracy).
Izba podkreśla również, że nie warto szczędzić pieniędzy na pomoc byłym osadzonym. Raz, że powroty do przestępczości i ponowne osadzenia to istotny wydatek dla budżetu, przekraczający koszty udzielanej pomocy społecznej. A dwa – w przypadku przestępczości należy mówić również o kosztach społecznych, których nie da się wymierzyć w złotych.