Do Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie wpłynęła skarga na adwokata, który miał pozostawić w miejscu publicznym dokumentację medyczną swego przeciwnika procesowego.
DGP
Tak przynajmniej twierdzi skarżący, którego sprawa toczyła się przed sądem pracy. Jednym z dowodów była właśnie wspomniana dokumentacja na temat jego stanu zdrowia. Jej odpis przekazano także stronie przeciwnej. Któregoś dnia do mężczyzny zadzwoniła osoba postronna, informując, że odnalazła teczkę z jego danymi nieopodal jednego z barów. Zamierzała ją pozostawić w tym lokalu, ale obsługa odmówiła przyjęcia. Dlatego też zajrzała do środka i w ten sposób ustaliła personalia zainteresowanego, aby przekazać mu dokumenty.
Już zagubienie zwykłych danych oznaczałoby naruszenie zarówno przepisów RODO, jak i tajemnicy adwokackiej. Tu zaś chodziło o dane szczególne, bo dotyczące zdrowia. Przyznał to również rzecznik dyscyplinarny, do którego trafiła skarga. „Jest oczywiste, że sama treść pisma procesowego, jak również załączniki w postaci dokumentacji medycznej stanowią dane wrażliwe, które jako takie powinny być szczególnie chronione” – napisał w uzasadnieniu swego postanowienia.
Jednocześnie jednak odmówił wszczęcia dochodzenia. „W realiach wskazanej sprawy nie ma możliwości ustalenia, jak doszło do pozostawienia wskazanej dokumentacji w miejscu publicznym, a w konsekwencji udostępnienia dokumentacji osobom postronnym” – uznał rzecznik dyscyplinarny.

Nie ma winnych

Jak ustaliliśmy, przed podjęciem swej decyzji rzecznik dyscyplinarny nie kontaktował się z adwokatem, na którego złożono skargę, choćby po to, by spytać, czy opisana w niej sytuacja mogła mieć miejsce. Po prostu założył a priori, że winnego nie uda się ustalić. Przyjęcie takiego założenia oznaczałoby jednak, że adwokaci nie mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za zagubienie nawet najściślej strzeżonych dokumentów. Podważałoby to zaufanie do tego zawodu, które opiera się na założeniu, że tajemnice powierzone adwokatowi są strzeżone jak w szwajcarskim banku.
Zapytaliśmy ORA w Warszawie, czy postanowienie rzecznika oznacza, że w podobnych sytuacjach adwokaci zawsze pozostaną bezkarni. Nie uzyskaliśmy jednak odpowiedzi.
– Postanowienie to zostało zaskarżone do Sądu Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Warszawie. Posiedzenie w tej sprawie zostało wyznaczone na 21 października 2019 r. Sąd Dyscyplinarny będzie na nim decydował, czy utrzymać w mocy zaskarżone postanowienie, czy je uchylić – odpowiedział nam jedynie adwokat Michał Fertak, rzecznik prasowy ORA w Warszawie.
Adwokat, na którego złożono skargę (w związku z trwającym postępowaniem nie podajemy jego nazwiska), dowiedział się o niej od nas. Zapewnia, że ani on sam, ani żaden z jego pracowników nie zgubili dokumentów. Co ciekawe, nawet gdyby wina była po jego stronie, to nie mógłby wypełnić ciążącego na nim obowiązku i powiadomić o naruszeniu prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Nie wiedział bowiem, że pod jego adresem są kierowane tego typu zarzuty.

Nie tylko dyscyplinarka

Eksperci zajmujących się ochroną danych osobowych uważają, że postępowanie dyscyplinarne powinno zostać wszczęte.
– Nie mam żadnych wątpliwości, że o ile zgubienie dokumentacji medycznej wynikało z działania bądź zaniechania adwokata, o tyle są podstawy do wszczęcia takiego postępowania. Przy czym rozumiem, że ORA ma trudności z identyfikacją sprawcy i z tym trudno polemizować – mówi dr Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, a wcześniej koordynator prac nad reformą ochrony danych osobowych w Ministerstwie Cyfryzacji. Jego zdaniem skarżący nie powinien poprzestawać na skardze do ORA.
– Właściwszym byłoby złożenie skargi do prezesa UODO bądź zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Po ustaleniu sprawcy przez właściwe organy łatwiej byłoby prowadzić postępowanie dyscyplinarne – podpowiada.
Osoba, której dane osobowe ujawniono, ma także inne możliwości.
– Zgodnie z art. 79 RODO, każdy, kto uważa, że jego dane osobowe są przetwarzane niezgodnie z prawem, może – niezależnie od tego, czy zdecydował się skierować skargę do prezesa UODO – dochodzić swoich praw przed sądem powszechnym. Ponadto każda osoba, która uważa, że w wyniku naruszenia przepisów RODO poniosła szkodę majątkową lub niemajątkową, ma też prawo żądać od administratora lub podmiotu przetwarzającego odszkodowania, do czego uprawnia ją art. 82 RODO – tłumaczy Adam Sanocki, rzecznik prasowy UODO.

Rozstrzygnie sąd

W skardze na postanowienie rzecznika dyscyplinarnego poszkodowany mężczyzna przekonuje, że da się ustalić, kto zgubił teczkę. Twierdzi, że sporządzono dwie kopie pisma procesowego zawierającego jego dokumentację medyczną. Jedna z nich, z odręczną adnotacją „odpis”, została przekazana kancelarii reprezentującej przeciwnika procesowego. Kopia odnaleziona w miejscu publicznym miała ten dopisek.
Adwokat prowadzący wspomnianą kancelarię jest natomiast pewien, że nie może chodzić o dokumenty będące w jego posiadaniu.
– Nie wiem nic o żadnej takiej sprawie. Nie otrzymałem żadnego zgłoszenia ani od ORA, ani od rzekomego pokrzywdzonego. Żaden z moich klientów także mnie nie informował o takim wypadku. W związku z tym nie wiem, o kogo chodzi – zapewnia prawnik.
– Zarządziłem natomiast sprawdzenie wszystkich akt, które zawierają dokumenty medyczne. Zarządzanie nimi odbywa się zgodnie z zasadami profesjonalizmu. Akta wszystkich spraw są kompletne. Dokumenty medyczne otrzymywaliśmy w kopiach jako załącznik do pism procesowych składanych przez pełnomocników przeciwników procesowych. Takie pisma mamy trwale spięte wraz z załączonymi dokumentami medycznymi i kopertami. Dlatego mam pewność, że nie może chodzić o dokumenty z naszych akt – dodaje.