Restaurator z Poznania zakazał wstępu dzieciom do lat 6 do prowadzonego przez siebie lokalu. Czy ma do tego prawo? Jak w tym kontekście prezentuje się sprawa drukarza, który odmawia wykonania usługi organizacji LGBT? Z pomocą Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka oraz sędzi TK prof. Ewy Łętowskiej, spróbujemy odpowiedzieć na te pytania.

Dla niezorientowanych krótkie wprowadzenie w temat. Właściciel pewnej poznańskiej restauracji nie chce już w swoim lokalu widzieć dzieci poniżej lat 6 i zakazuje im wstępu. Dlaczego? Choć nieprzyjemnych doświadczeń z najmłodszymi robiącymi bałagan w lokalu miał znacznie więcej, cierpliwość skończyła się po zdarzeniu, które dokładnie zobrazował i opisał na facebookowym fanpage'u prowadzonym przez restaurację. Odnotowane straty: pobrudzona przez dzieci tapicerka foteli, niezadowoleni inni goście restauracji, zniszczone mienie.

Czy właściciel restauracji postąpił słusznie? Mnóstwo osób oczywiście przyklaśnie tej decyzji, bo przecież „każdy ma prawo zjeść posiłek w spokoju, bez wrzasków biegających wokół dzieci”. Do tego dorzucą jeszcze, że to „jego biznes i jego sprawa, kogo chce gościć w swojej restauracji”. Inni powiedzą, że „dzieci nie są niczemu winne, a to rodzice ponoszą odpowiedzialność za ich wychowanie”. Trzecia grupa oskarży właściciela o dyskryminację i domagać będzie wyjaśnienia „dlaczego wprowadza ograniczenia wiekowe dla wszystkich dzieci” (opinie na podstawie mediów społecznościowych).

Spróbujmy na chwilę odciąć się od moralnych dylematów i przyjrzyjmy się temu, co w tej kwestii ma do powiedzenia obowiązujące w Polsce i Unii Europejskiej prawo.

Konstytucja RP w art. 32 zakazuje dyskryminacji w życiu społecznym z jakiejkolwiek przyczyny. Jak twierdzi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, odmowa oferowania usług, w tym wstępu do restauracji lub innych lokali gastronomicznych wyłącznie ze względu na takie przesłanki, jak wiek, czy rodzicielstwo stanowi przykład zakazanej dyskryminacji.

Jak zatem możemy się domagać egzekwowania zakazu dyskryminacji? Okazuje się, że w obecnym stanie prawnym skuteczne zwalczanie tego typu zjawisk napotyka na poważne ograniczenia.

Ustawa z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania (Dz.U. z 2016 r. poz. 1219, t.j.) przewiduje sankcje za naruszenie zasady równego traktowania w dostępie do dóbr i usług oferowanych publicznie (także usługi gastronomiczne) jednak wyłącznie ze względu na takie przesłanki, jak płeć, rasę, pochodzenie narodowe i etniczne oraz obywatelstwo.

Co to oznacza w praktyce? Z przytoczonej wyżej ustawy mógłby skutecznie skorzystać np. cudzoziemiec, któremu odmówiono wstępu do lokalu, ale takiej możliwości nie rodzic małoletniego dziecka.

- Klientowi, który nie zostanie obsłużony przez właściciela lokalu pozostaje na tym etapie jedynie droga cywilnoprawna w postaci powództwa o ochronę dóbr osobistych. Jest to jednak rozwiązanie czasochłonne i kosztowne dla poszkodowanego – czytamy w stanowisku przekazanym nam przez RPO.

A co z przepisem art. 138 Kodeksu wykroczeń? Przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie łódzkiego drukarza (Sygnatura akt: K 16/17) przewidywał on karę grzywny dla usługodawców, którzy bez uzasadnionej przyczyny odmawiają świadczenia usług, do których są zobowiązani. Zdaniem RPO znajdował on zastosowanie również w takich sytuacjach, jak ta którą zajmujemy się dzisiaj. Adam Bodnar wskazuje również, że „wyrok ten spowodował poważną lukę w polskim systemie prawnym skutkującą nierówną ochroną przed dyskryminacją na rynku usług”.

Nieco odmienne zdanie na ten temat ma prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011), która również w latach 1988 – 1992 pełniła funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich.

- Dyskryminacja z art. 32 Konstytucji RP oznacza nieuzasadnioną arbitralność stosowania prawa. Bardzo ostrożnie w tej sytuacji obchodziłabym się tutaj z tym argumentem. Co więcej, jestem przekonana, że zakazu wstępu dla dzieci do restauracji nie powinniśmy łączyć z odmową realizacji usługi przez łódzkiego drukarza. Jeśli chodzi bowiem sporny art. 138 KW, w tym przypadku sprawę rozwiązuje zakres oferty skierowanej do publiczności – wyjaśnia prof. Łętowska.

O sprawę związaną zakazem wstępu dzieci do restauracji zapytaliśmy także Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka.

Jego zdaniem w obowiązującym systemie prawnym nie ma przepisu zawierającego normę bezpośrednio zobowiązującą osobę zajmującą się zawodowo świadczeniem usług do zawarcia umowy z każdym, kto chce skorzystać z usługi. RPD zaznacza jednak, że tak jak "powszechne jest zawieranie umów z każdym, kto oferuje zapłatę za wyświadczoną usługę, tak powszechne są ograniczenia wiekowe dla odbiorców niektórych świadczonych usług".

- Wydaje się, że poznański restaurator korzysta z wolności gospodarczej, która oznacza swobodę podejmowania i prowadzenia działalności gospodarczej i której przejawem jest również dobór kontrahentów i swoboda zawierania umów (art. 353 (1) Kodeksu cywilnego) – brzmi przekazane nam stanowisko RPD.

RPD podobnie jak RPO twierdzi, że ochronie przed dyskryminacją w dostępie do usług polegającą na odmowie świadczenia usługi ze względu na wiek mogłyby służyć przepisy Kodeksu cywilnego dot. ochrony dóbr osobistych.

Dodaje również, że wspomnianej wcześniej Ustawy z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania (Dz. U. z 2016 r. poz. 1219) nie stosuje się bowiem do swobody wyboru strony umowy, o ile tylko nie jest oparty na płci, rasie, pochodzeniu etnicznym lub narodowości. Jego zdaniem, katalog ten potwierdza zasad swobody umów.

Rzecznik Praw Dziecka przestrzega jednak przed stosowaniem „zbiorowej odpowiedzialności” w kwestii zakazywania wstępu do restauracji.

- Właściciele po stwierdzeniu niewłaściwego zachowania gości, mogli zwrócić uwagę rodzicom i obciążyć kosztami sprzątania oraz naprawy czy czyszczenia mebli, a nie zakazywać wstępu wszystkim małym dzieciom – zaznacza.

Starczewska: Polska szkoła ostatnich trzech lat to powrót do autorytarnego systemu nauczania z czasów PRL-u