- Artykuł 86 rozporządzenia wyraźnie stanowi, że dane osobowe zawarte w dokumentach urzędowych, które posiada organ lub podmiot publiczny lub podmiot prywatny w celu wykonania zadania realizowanego w interesie publicznym, mogą zostać przez ten organ lub podmiot ujawnione zgodnie z prawem Unii lub prawem państwa członkowskiego, któremu podlega ten organ lub podmiot, dla pogodzenia publicznego dostępu do dokumentów urzędowych z prawem do ochrony danych osobowych na mocy niniejszego rozporządzenia. - mówi dr Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta Litwiński.
Dr Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta Litwiński fot. Materiały prasowe / DGP
Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych zobowiązał Kancelarię Sejmu do powstrzymania się od upublicznienia nazwisk sędziów, którzy poparli kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Ujawnienie ich danych miało nastąpić do 30 lipca br., co wynika z postanowienia sądu. Czy organ nadzorczy ds. ochrony danych osobowych rzeczywiście ma możliwość takiej interwencji?
Tak, bo wynika to z art. 70 ustawy o ochronie danych osobowych. Problem polega jednak na tym, że przepis daje możliwość interwencji tylko wówczas, jeżeli zostanie uprawdopodobnione, iż przetwarzanie danych osobowych naruszałoby przepisy o ochronie danych. W tej sytuacji wykonanie prawomocnego wyroku sądu z pewnością nie prowadziłoby do takiego naruszenia. Wszak sąd wprost nakazał ujawnić dane osobowe sędziów, którzy poparli kandydatów do KRS. Mało tego, brał pod uwagę kwestię ich prywatności i z tego względu nakazał zanonimizować ich numery PESEL.
Czy w tej sprawie mogą więc występować inne wątpliwości związane z RODO?
Absolutnie nie. Przecież przetwarzanie danych osobowych na potrzeby dostępu do informacji publicznej jest wprost wyłączone spod zakresu RODO. Artykuł 86 rozporządzenia wyraźnie stanowi, że dane osobowe zawarte w dokumentach urzędowych, które posiada organ lub podmiot publiczny lub podmiot prywatny w celu wykonania zadania realizowanego w interesie publicznym, mogą zostać przez ten organ lub podmiot ujawnione zgodnie z prawem Unii lub prawem państwa członkowskiego, któremu podlega ten organ lub podmiot, dla pogodzenia publicznego dostępu do dokumentów urzędowych z prawem do ochrony danych osobowych na mocy niniejszego rozporządzenia. Czyli w skrócie, RODO nie ogranicza udostępniania danych osobowych w trybie dostępu do informacji publicznej. Dlatego też sąd brał pod uwagę wyłącznie kwestię prywatności sędziów, co wynika z art. 5 ustawy o dostępie do informacji publicznej. I sąd prawidłowo wskazał, że nie ma możliwości ograniczenia prawa do informacji publicznej z powołaniem się na przepis art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej, bowiem informacja ta ma związek z wykonywaniem przez sędziów funkcji publicznych.
A co gdyby się okazało, że na listach są niedające się rozczytać bazgroły albo puste kartki? Czy Kancelaria Sejmu mogłaby ponieść jakieś konsekwencje?
Zgodnie z wyrokiem sądu trzeba udostępnić to, co zostało zebrane. Jeżeli by się okazało, że listy zawierają niedające się rozczytać bazgroły, to wyrok sądu należy wykonać, udostępniając to, co jest. A jeśli by się okazało, że danych w ogóle nie ma, bo zostały zniszczone, albo mamy przysłowiowe puste kartki, to z punktu widzenia spełnienia obowiązku dostępu do informacji publicznej również nie ma to żadnego znaczenia. Bo zwyczajnie nie ma przedmiotu, który miał być udostępniony. A co ciekawe, sąd w uzasadnieniu podkreślił, że jeśli samych list już nie ma, to trzeba udostępnić dane z tych list. Chodzi o to, żeby w jak najszerszy możliwy sposób, wypełnić nakaz sądu.
A może procedura jest wadliwa? Wszak może się okazać, że mnóstwo innych dokumentów publicznych nie da się ujawnić „bo RODO”.
Nie jest wadliwa, ponieważ RODO nie stosuje się do informacji publicznej, co wynika z przytoczonego art. 86. To jest natomiast dobry moment, żeby się zastanowić nad procedurą zabezpieczenia na podstawie art. 70 ustawy o ochronie danych osobowych. Rok po wprowadzeniu przepisów, po raz pierwszy został użyty ten instrument i to akurat w tak kontrowersyjnej sprawie. Trzeba też zapytać, czy ta procedura jest rzeczywiście konieczna, jeżeli ma być stosowana w sprawach, w których w oczywisty sposób nie zostały spełnione przesłanki do wydania postanowienia zabezpieczającego.