Ustawa zmieniająca kodeks karny pełna jest nieścisłości i błędów, a uchwalona została w niekonstytucyjnym trybie, co dostrzegł także prezydent.
W naszym artykule „Nowelizacja z tysiąca i jednej nocy” (DGP z 25 czerwca 2019 r.), odpowiadając na tekst Tomasza Szafrańskiego „O krakowskiej sztuce sofistyki” (DGP z 18 czerwca 2019 r.), mimo ofensywnej i głównie pozamerytorycznej narracji autora odnieśliśmy się do argumentów, z którymi dało się dyskutować (choć było ich niewiele). W reakcji na naszą polemikę, zapewne w celu uzgodnienia wspólnej płaszczyzny dyskusji, T. Szafrański postanowił przypisać nam swoje własne emocje, czego nie zawahał się zasygnalizować nawet w tytule tekstu: „Krakowski instytut pełen emocji” („Prawnik” z 2 lipca 2019 r.). Próba skierowania debaty na poważne tory nie przypadła do gustu przedstawicielowi projektodawców, który nadal w dobrym humorze uprawia niewybredną eseistkę dotyczącą zmian w kodeksie karnym uchwalonych 13 czerwca 2019 r. Nie czas na dobre samopoczucie: ustawa, którą popiera, pełna jest nieścisłości i błędów, została również uchwalona w niekonstytucyjnym trybie, o czym alarmował Krakowski Instytut Prawa Karnego (KIPK), a co dostrzegł także prezydent, wszczynając kontrolę prewencyjną przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Nie odnosimy się już do kwestii, w których adwersarz przyznał nam rację milczeniem lub sam sobie zaprzeczył w najnowszym tekście (jego wypowiedzi o senackiej poprawce dotyczącej osoby pełniącej funkcję publiczną cytowaliśmy wcześniej). T. Szafrański zarzuca nam natomiast niekonsekwencję, przekonując, że wprowadzone poprawką senacką do definicji osoby pełniącej funkcję publiczną kryterium ponad 50 proc. udziałów lub akcji w spółce wychodziło naprzeciw rzekomym postulatom z pierwszej opinii KIPK. W rzeczywistości ani kryterium 50 proc. kapitału zakładowego, ani w ogóle jakiegokolwiek innego kryterium nigdy nie proponowaliśmy. Uczynił to autor poprawki senackiej, modyfikującej w sposób dalece niepoprawny zbyt szeroką definicję uchwaloną w Sejmie, co powołało do życia przepis niespójny aksjologicznie, godzący w zasadę równości i po prostu absurdalny. Jaka w tym bowiem logika, że świadczenie np. usług seksualnych prezesowi strategicznej spółki Skarbu Państwa, w której Skarb Państwa ma nie więcej niż 50 proc. udziałów bądź akcji, w zamian za pracę w tym przedsiębiorstwie, nie będzie realizować znamion karalnej korupcji – ani w sektorze publicznym, ani też w większości przypadków w sektorze prywatnym – zaś profity seksualne dla członka zarządu małej spółki komunalnej zajmującej się obsługą cmentarzy, w której gmina ma ponad 50 proc. udziałów, ma stanowić surowo karane przestępstwo korupcji w sektorze publicznym? Jest to czysty absurd.
Warto podkreślić, że nie jest rolą opiniodawców zastępowanie projektodawców w ich zawodowych obowiązkach. Skoro doprowadzili do uchwalenia w Sejmie niespójnych przepisów, na co KIPK zwracało uwagę w pierwszej ekspertyzie, sami powinni je poprawić. Nieumiejętność naprawienia mankamentów uchwalonej ustawy obciąża twórców nowelizacji, a błędy popełnione w Senacie – dotyczące m.in. kryterium 50 proc. udziałów – KIPK wytykało w drugiej ekspertyzie. Nasze wątpliwości podzielił prezydent, który spośród szczegółowych przepisów ustawy we wniosku do TK zwrócił uwagę wyłącznie na tę definicję. Jeśli T. Szafrańskiego nie przekonał autorytet prostego argumentu, powinien przekonać go przynajmniej argument z autorytetu prezydenta.
Autor w mało elegancki sposób zaatakował jednego z nas stwierdzając, że „(…) udział M. Małeckiego w posiedzeniu komisji sejmowej był przykładem usiłowania nieudolnego w zakresie przedstawienia skutecznej argumentacji, co pozostawałoby w zgodzie z prawdą”. Przede wszystkim nieprawdziwe jest twierdzenie o udziale jednego z nas w posiedzeniu komisji „sejmowej”. M. Małecki nie brał udziału w posiedzeniu komisji sejmowej, lecz senackiej, 23 maja 2019 r., gdy starano się w pośpiechu poprawić błędy uchwalonej ustawy szeregiem niekonstytucyjnych poprawek wykraczających poza zakres przedłożenia. Obecni na posiedzeniu przedstawiciele projektodawców, w tym T. Szafrański i M. Warchoł, akceptowali poprawki, które zostały zaskarżone do TK. Podczas obrad komisji w Senacie M. Małecki rekomendował natomiast, w imieniu KIPK, odrzucenie nowelizacji w całości z powodu rażąco niekonstytucyjnego trybu jej uchwalenia w Sejmie. Był to główny argument podnoszony konsekwentnie w kolejnych opiniach. Dokładnie ten zarzut powtórzył we wniosku do TK prezydent, kwestionując w całości tryb uchwalenia nowelizacji i blokując jej wejście w życie. Wierzymy, że T. Szafrański powstrzyma się od określania mianem „usiłowania nieudolnego” także postępowania prezydenta.
Cieszy nas zmiana cytowanych przez polemistę książek – zamiast namiętnie powoływanego wcześniej Karola Marksa odwołał się tym razem do Artura Schopenhauera. Skoro polemista ma dostęp do „Erystyki”, warto wymienić zastosowane przez niego, niedopuszczalne chwyty retoryczne (numeracja i opis za Schopenhauerem): nr 1 – fałszywe uogólnienie, nr 3 – ujęcie tezy relatywnej jako absolutnej, nr 6 – ukryta petitio principii, nr 24 – przekręcanie oryginalnych twierdzeń, nr 29 – dywersja, nr 32 – etykietowanie, nr 36 – potok słów oraz chwyt „ostatni” – atak personalny, a także usiłowanie nieudolne chwytu nr 8 – próba doprowadzenia adwersarzy do złości, nr 15 – operowanie paradoksami w nadziei na reakcję, nr 18 – próba zmiany tematu w celu odwrócenia uwagi od problemu.
Przykłady? T. Szafrański zarzuca nam posłużenie się – jego zdaniem – kolokwialnym pojęciem „udziału w spółce osobowej”. Autor ucieka się do manipulacji; jako prokurator z pewnością odróżnia język prawny od języka prawniczego, my zaś podkreślaliśmy, że pojęcie to funkcjonuje w języku prawniczym i stosujemy je w tym znaczeniu. Bezprzedmiotowe jest więc odwoływanie się przez autora do treści kodeksu spółek handlowych. Wbrew dywagacjom T. Szafrańskiego „udział w spółce osobowej” nie jest więc kolokwializmem, lecz specjalistycznym wyrażeniem doktryny prawniczej, podobnie jak używane przez autora określenia „czyn ciągły” i „łapownictwo menadżerskie”. Określeń tych nie znajdziemy w kodeksie karnym: czy oznacza to, że T. Szafrański wyhodował własnego potwora z Loch Ness? Takimi właśnie rzekomo zabawnymi określeniami uraczył nas adwersarz, jednak ani nam, ani współautorom ekspertyzy KIPK, ani 158 naukowcom apelującym do prezydenta, ani samemu prezydentowi blokującemu wejście w życie fatalnej nowelizacji zapewne nie jest do śmiechu...
Kolejny wybieg wiąże się ze słowem „bezkarność”. Autor skwapliwie skumulował tu Schopenhauerowe chwyty polegające na wypaczeniu twierdzeń adwersarzy, fałszywym uogólnieniu, transformacji tezy relatywnej w absolutną oraz lawinie słów bez zawartości merytorycznej. Abstrahując od tego, że przyjęta w Senacie zmiana definicji osoby pełniącej funkcje publiczne spowodowała całkowitą bezkarność niektórych zachowań korupcyjnych (o czym pisaliśmy w artykule), w opiniach KIPK nigdy nie wskazywaliśmy, że bezkarność za korupcję w sektorze publicznym oznaczać będzie zawsze brak karalności w ogóle. Bezkarność niektórych przejawów oszustwa nie oznacza bezkarności za sfałszowanie dokumentu mającego posłużyć do dokonania oszustwa; bezkarność sprawcy za wypadek komunikacyjny nie wyklucza karalności wykroczenia itd. Twierdzenia te są jasne i w pełni zgodne z treścią obowiązującego prawa, podobnie jak bezkarność za korupcję w sektorze publicznym z art. 228 i 229 k.k. nie wyklucza ewentualnej karalności czynu za korupcję menadżerską z art. 296a k.k. Zaklinanie rzeczywistości i nagminne przypisywanie nam twierdzeń, które nigdy nie padły, dyskwalifikują tego typu zabiegi w poważnej dyskusji. Gdy natomiast chce się mówić o różnych zagadnieniach prawa karnego, warto sobie odświeżyć wiedzę na temat podstawowych pojęć: „penalizacja”, „karalność”, „depenalizacja”, „bezkarność”, a także „zakres kryminalizacji” (np. korupcji urzędniczej), „zakres karalności” (np. za łapówkarstwo), „rozszerzać – zawęzić zakres penalizacji – kryminalizacji” (jak w poprawkach Senatu o osobie pełniącej funkcję publiczną) czy „modyfikacja penalizacji” i „depenalizacja częściowa” – odsyłamy do podręczników.
„Argumenty” T. Szafrańskigo już znamy. Pragniemy jednak odnotować, że opinia publiczna do dzisiaj nie dowiedziała się, kto jest autorem rojącej się od błędów i luk nowelizacji prawa karnego. W przeciwieństwie do twórców projektu, pod ekspertyzami KIPK podpisaliśmy się imieniem i nazwiskiem. Skoro nowelizacja jest tak doskonała i została, zdaniem T. Szafrańskiego, tak znakomicie przygotowana, to społeczeństwo powinno poznać nazwiska wszystkich reformatorów prawa karnego, od których krakowska szkoła prawa karnego powinna się tylko uczyć. Jest to przecież informacja publiczna, a twórcom tej reformy powinniśmy być dozgonnie wdzięczni. My autorstwa opinii KIPK się nie wstydzimy.