Stwierdził tak Sąd Najwyższy w uchwale.
W styczniu zmrok zapada wcześnie, więc gdy o 16:50 chłopiec przechodził przez ulicę, było już ciemno. Widoczność dodatkowo pogarszał padający śnieg. Nie działały też ani latarnie, ani sygnalizacja świetlna. Kierowca przejeżdżającego samochodu nie miał szans na uniknięcie zderzenia. Dziecko zmarło na miejscu wypadku. Śledztwo umorzono wobec braku znamion czynu zabronionego. Uznano jednak, że choć bezpośrednią przyczyną śmierci było wejście mało letniego na jezdnię przed nadjeżdżający samochód, kierowca nie wykorzystał wszystkich środków, jakimi dysponował, by bezpiecznie dojeżdżać do przejścia.
Rodzice chłopca pozwali zakład ubezpieczeniowy, domagając się po 100 tys. zł odszkodowania dla siebie i drugiego syna. Cała rodzina bowiem bardzo ciężko zniosła śmierć dziecka. Matka wymagała opieki psychoterapeutycznej i psychiatrycznej. Ojciec cierpiał na silne objawy somatyczne i miał trudności w okazywaniu uczuć i emocji. Młodszy syn również mocno przeżył śmierć brata; istniało też zagrożenie, że życie w zaburzonym systemie rodzinnym doprowadzi do nieprawidłowości w formowaniu jego osobowości.
Sąd uznał, że bardziej odpowiednią sumą zadośćuczynienia (w myśl art. 446 ust. 4 kodeksu cywilnego) byłoby po 150 tys. zł dla każdego z rodziców i 120 tys. zł dla brata. Przyjął, że stopień przyczynienia się poszkodowanego do wypadku wynosił 10 proc. Oznacza to, że nawet gdyby zadośćuczynienie zostało zmniejszone o te 10 proc., wciąż byłoby większe od żądania w pozwie. Ponieważ sąd nie może zasądzić ponad roszczenie powoda, przyznał rodzicom i drugiemu synowi całą żądaną kwotę, czyli 100 tys. zł.
W apelacji zakład ubezpieczeń podniósł, że określona przez sąd adekwatna suma jest zawyżona. Uznał, że przyczynienie wynosiło 50 proc. i był gotowy zapłacić po 75 tys. zł każdemu z członków rodziny. Wcześniej wypłacił rodzicom po 4,5 tys. zł, a dziecku 2,5 tys. zł.
Sąd apelacyjny stanął przed dylematem, od jakiej kwoty liczyć zmniejszenie roszczenia z powodu przyczynienia poszkodowanego. Jeśli uznać, że liczy się od sumy określonej przez sąd jako odpowiednia (która nie może przekroczyć kwoty wskazanej w pozwie), sąd I instancji rozstrzygnął sprawę właściwie. W orzecznictwie nie ma jednak co do tego zgody. Pojawiają się głosy, że jako punkt wyjścia należy przyjąć kwotę wskazaną w pozwie. Wówczas zadośćuczynienie dla każdego z członków rodziny zmniejszyłoby się do 90 tys. zł.
Wobec niejasności zwrócił się do Sądu Najwyższego. Izba Cywilna SN uznała, że uwzględniając zarzut przyczynienia poszkodowanego, sąd powinien odnosić się do kwoty wskazanej w pozwie i to ją obniżać odpowiednio do stopnia przyczynienia.

ORZECZNICTWO

Uchwała SN z 11 kwietnia 2019 r., sygn. akt III CZP 105/18.