Karolina Iwańska: To, co portal ujawnia w ustawieniach reklam, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Czy zmiany, do których pod naciskiem Komisji Europejskiej zobowiązał się Facebook, są zadowalające z punktu widzenia ochrony danych osobowych?
Facebook będzie musiał wprost powiedzieć użytkownikom, że zarabia na ich danych, sprzedając zewnętrznym firmom możliwość pokazywania spersonalizowanych reklam. To uświadomi wielu internautom, że w przypadku technologicznych gigantów nie istnieje coś takiego jak „darmowe usługi”. A w konsekwencji może doprowadzić do zmiany sposobu, w jaki ludzie korzystają z Facebooka. Nacisk Komisji na wprowadzenie takiego postanowienia do regulaminu zdaje się jednak sankcjonować podejście wielu firm, zgodnie z którym albo godzimy się na śledzenie i profilowanie, albo nie mamy dostępu do usługi. Takie podejście jest nie do obronienia na gruncie RODO, które wymaga, by zgoda na śledzenie i profilowanie była dobrowolna. Nawet jeśli uznamy, że nie jest to zgoda w rozumieniu RODO, ale akceptacja rozumiana jako pogodzenie się z tym, że Facebook ma uzasadniony interes w profilowaniu nas w celach marketingowych, to RODO przewiduje, że powinien nam przysługiwać sprzeciw – tak jednak nie jest. Wymuszanie przez Facebooka i Google’a zgody na takie praktyki stało się zresztą przedmiotem skarg złożonych przez austriackiego aktywistę Maxa Schremsa. Jest szansa, że niedługo poznamy rozstrzygnięcie.
Jakie są jeszcze problemy w regulaminie Facebooka, których nie objęło niedawne porozumienie?
Regulamin pomija wiele ważnych kwestii milczeniem i jest napisany w taki sposób, że przeciętny użytkownik nie dowie się z niego, jakie konkretnie dane Facebook zbiera (np. informacje o odwiedzanych stronach dzięki wtyczkom społecznościowym), w jaki sposób je analizuje i jakie wnioski na ich podstawie wysnuwa. Narzędzie do pobierania danych pokazuje np. tylko te treści, które użytkownik sam aktywnie przekazał Facebookowi (posty, wiadomości, polubienia itd.), a nie uwzględnia wszystkich innych zebranych przez Facebooka danych z całej sieci. Również kategorie zainteresowań, do których Facebook zakwalifikował użytkowników, pozostawiają wiele do życzenia. To, co Facebook ujawnia w ustawieniach reklam, to tylko wierzchołek góry lodowej – dzięki badaniom i śledztwom dziennikarskim wiemy, że Facebook wie o nas dużo więcej, niż nam mówi.
Czy odpowiednie organy będą faktycznie w stanie nadzorować i wyegzekwować wdrożenie tych postanowień?
Zarówno Komisja Europejska, jak i urzędy konsumenckie mają do tego narzędzia. Na przykład polski UOKiK może wszcząć kontrolę i w jej efekcie uznać określone postanowienia regulaminu za niedozwolone czy też zakazać określonych praktyk. W takiej sytuacji urząd może również nałożyć karę w wysokości do 10 proc. obrotu. Może też określić konkretne środki, które Facebook miałby zastosować w celu usunięcia trwających skutków swoich bezprawnych praktyk. W przypadku niewywiązania się z tych obowiązków UOKiK jest uprawniony nałożyć karę w wysokości do 10 tys. euro za każdy dzień opóźnienia.
Czy jest szansa na to, że podobne porozumienia z organami UE zawrą też inne duże portale społecznościowe, np. Twitter i Google+?
To konkretne porozumienie jest wynikiem postępowania, które zostało wszczęte w bezpośrednim związku z aferą Cambridge Analytica, dlatego dotyczy tylko Facebooka. Formalnie nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by Komisja rozpoczęła rozmowy z innymi platformami, o ile ich regulaminy jeszcze takich postanowień nie zawierają. To byłoby wręcz wskazane, jeśli weźmiemy pod uwagę, że te platformy mają podobne modele biznesowe co Facebook – dlaczego więc użytkownicy Twittera czy Google’a mieliby być gorzej poinformowani o tym, jak są wykorzystywane ich dane?
Czy metoda negocjacji i dobrowolnych zobowiązań platform do wprowadzania zmian jest pani zdaniem właściwa, czy też UE powinna tu podjąć bardziej radykalne kroki, czyli wprowadzić odpowiednie zmiany prawne?
Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, czy zmiany w regulaminach wprowadzane przez platformy będą miały realne przełożenie na ich praktyki wobec użytkowników. Jestem do tego sceptycznie nastawiona – Facebook do tej pory udowadniał, że potrafi dość sprytnie lawirować pomiędzy spełnianiem wymogów różnego rodzaju porozumień, obowiązującym prawem a własnymi interesami. Podstawowe zasady działania Facebooka – zbieranie wszelkich okruchów danych i wykorzystywanie ich do tworzenia szczegółowych profili użytkowników poza ich kontrolą – nie uległy zmianie. Unia Europejska powinna nie tyle wprowadzić zmiany w prawie, co skutecznie egzekwować te istniejące, np. RODO.