Prokuratura Okręgowa w Koszalinie zakończyła przesłuchania rodziców pięciu nastolatek, które zginęły w escape roomie. Na pewno zeznania rodziców przyczynią się do ustalenia czasu poszczególnych zdarzeń – powiedział we wtorek PAP rzecznik prokuratury Ryszard Gąsiorowski.

Pięć 15-latek zginęło w pożarze escape roomu w Koszalinie 4 stycznia 2019 r. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla.

Prokuratura Okręgowa w Koszalinie zakończyła przesłuchania rodziców zmarłych nastolatek. „Wiemy, jak doszło do wspólnego wyjścia dziewcząt na urodziny, jakie były przygotowania. Na pewno zeznania rodziców przyczynią się także do ustalenia czasu poszczególnych zdarzeń” – poinformował Gąsiorowski, jednocześnie zaznaczając, że o szczegółach śledztwa nie może informować.

Rzecznik powiedział, że w wyniku przesłuchań rodziców doszło do jeszcze jednych oględzin miejsca zdarzenia z ich udziałem. „Część rodziców chciała tam osobiście być i ewentualnie zwrócić uwagę biegłych na zagadnienia, które w ich opiniach należy wyjaśnić” – dodał Gąsiorowski.

Rodzice zmarłych nastolatek jeszcze styczniu złożyli w prokuraturze wnioski, w których stwierdzają, że będą reprezentować ich prawa. Powołali również pełnomocników procesowych do udziału w postępowaniu. Wnioski objęły także prośbę o informowanie przez prokuraturę o terminach czynności, które będą realizowane w przyszłości, by rodziny i ich pełnomocnicy mogli ewentualnie zgłosić swój udział w tych czynnościach.

Prokuratura dysponuje opinią biegłego z zakresu medycyny sądowej sporządzoną po badaniach sekcyjnych pięciu 15-latek, które zginęły 4 stycznia w escape roomie w Koszalinie. Opinia jednoznacznie wskazuje na to, że przyczyną śmierci pokrzywdzonych było zatrucie tlenkiem węgla.

W tej sprawie zlecona została także opinia z zakresu pożarnictwa. Śledczy czekają również na opinię ekspertów z laboratorium kryminalistycznego.

Jeszcze w szpitalu w charakterze świadka przesłuchany został 25-letni Radosław D., pracownik escape roomu, który został poparzony w pożarze. Zeznawały też właścicielka domu przy ul. Piłsudskiego 88 w Koszalinie oraz kobieta wynajmująca od niej pomieszczenia, w których działał escape room, gdzie doszło do tragedii. Na tym etapie postępowania, jak poinformował rzecznik prokuratury, nie było podstaw, by którejś z tych osób stawiać zarzuty.

Według ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S. z Poznania faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie, choć działalność gospodarcza zarejestrowana była na jego babcię. Zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek. Prokuratura postawiła mu zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu osób. Podejrzany został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Do tragicznych wydarzeń doszło 4 stycznia. W escape roomie w Koszalinie zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy 3d Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury przyczyną pożaru w pomieszczeniu obok tego, w którym przebywały dziewczęta, był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. 10 stycznia odbył się ich pogrzeb. Spoczęły obok siebie na cmentarzu komunalnym w Koszalinie. (PAP)

autor: Inga Domurat