Rząd planował zbudować kilkanaście pieszych przejść na granicy z Rosją, Białorusią i Ukrainą. Powstały dwa, ale… już je zlikwidowano.
Urzędnicy wciąż zapowiadają przywrócenie zamkniętych pieszych przejść granicznych i budowę nowych, ale prace nad nimi się ślimaczą. Bez przyspieszenia inwestycji nasza granica się zatka – zgodnie komentują eksperci. Na liczącej 1163 km polskiej granicy z Białorusią, Rosją i Ukrainą tylko w dwóch miejscach (w Medyce i Białowieży) granicę można przekroczyć pieszo. To ewenement na skalę światową.
Dla porównania: przed wejściem do UE przekraczanie granicy pieszo było dozwolone na wszystkich drogowych przejściach z Czechami, Niemcami i ze Słowacją. Podobnie jest na całym świecie z wyjątkiem przejść autostradowych. Piesze przejście w Medyce służy wielu podróżnym jako tranzytowe podczas podróży do Lwowa i Kijowa. Wobec korków na przejściach drogowych i słabej oferty komunikacji publicznej wiele osób wybiera dojazd pociągiem do Przemyśla, stamtąd busem na granicę, przejście jej pieszo i kontynuowanie podróży lokalnym autobusem już po stronie ukraińskiej. Tak bywa znacznie szybciej.
– Powołując się na doświadczenie Medyki, w 2013 r. proponowaliśmy, aby dopuścić ruch pieszy na pozostałych przejściach drogowych. Takie przejście przydałoby się zwłaszcza w Hrebennem ze względu na tranzyt oraz w Bieszczadach czy na Roztoczu ze względu na lokalny ruch turystyczny – mówi Maciej Piotrowski z inicjatywy Piesze Przejścia Graniczne. Do tych postulatów pozytywnie odniosło się ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W 2013 r. minister zlecił audyt, w którym szczegółowo określono i wyceniono potrzebne inwestycje w dobudowę korytarzy odpraw pieszych na drogowych przejściach granicznych. Zapadły również decyzje, by te inwestycje sukcesywnie realizować.
Początkowo szło całkiem nieźle. 1 stycznia 2014 r. otwarto pierwsze spośród nowych pieszych przejść – w Kuźnicy na granicy z Białorusią. W połowie 2015 r. w drodze pilotażu otwarto piesze przejście w Dołhobyczowie na granicy z Ukrainą. Oba przejścia okazały się ogromnym sukcesem. I oba zostały zamknięte. Przejście w Kuźnicy zamknięto jesienią 2014 r. decyzją władz w Mińsku. Korytarz odpraw pieszych powstał bowiem tylko po polskiej stronie przejścia, a po stronie białoruskiej podróżni szli poboczem i byli odprawiani w tych samych budkach, co kierowcy. Białoruś uznała, że to niebezpieczne i zamknęła przejście do czasu wybudowania infrastruktury pieszej po swojej stronie. Minęło pięć lat, a korytarz jeszcze się nie powstał.
– Sprawa ruchu pieszego na drogowym przejściu granicznym w Kuźnicy od 2015 r. jest sukcesywnie poruszana na posiedzeniach podkomisji ds. przejść granicznych – mówi DGP Anna Dzierszko, rzecznik Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Strona białoruska poinformowała o pozyskaniu środków finansowych z Banku Światowego na utworzenie infrastruktury m.in. dla ruchu pieszego. Obecnie trwają prace inwestycyjne związane nie tylko z budową infrastruktury, ale też całego układu komunikacyjnego, analogicznie jak po stronie polskiej – dodaje. Prace mają się zakończyć ok. 2020 r., sześć lat po tym, jak zamknięto dobrze funkcjonujące piesze przejście w tym miejscu.
Ofiarą własnego sukcesu okazało się też piesze przejście w Dołhobyczowie na Lubelszczyźnie. Otwarto je 1 lipca 2015 r. w formie półrocznego pilotażu, który miał sprawdzić, czy ruch pieszy ma sens i czy będzie się cieszył zainteresowaniem. Pilotaż okazał się sukcesem, co przyznały służby graniczne, przedłużając jego funkcjonowanie o kolejne lata. Przejście na własnych nogach przekraczało kilka tysięcy osób rocznie, rozwinęła się transgraniczna turystyka piesza i rowerowa. Politycy i eksperci zaangażowani w projekt apelowali, by pilotaż przedłużać o kolejne okresy, aż do powstania stałej infrastruktury.
Przez kilka lat tak właśnie było, ale 1 stycznia 2019 r. przejście bez uprzedzenia zamknięto. – Tymczasowy charakter infrastruktury przeznaczonej dla odpraw w ruchu pieszym stwarzał wiele zagrożeń. Mimo utworzonej separacji ruchu w postaci przenośnych zapór przy dużym natężeniu istniało ryzyko prób ominięcia odprawy granicznej – tłumaczy Jakub Koper z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. Eksperci i aktywiści uważają, że te obawy są przesadzone. – Przejście piesze funkcjonowało przez kilka lat i było pozytywnie oceniane. Należało kontynuować pilotaż do czasu wykonania stałej infrastruktury. Konieczne jest również przyspieszenie budowy innych obiektów dla przekraczania granicy pieszo i rowerem – uważa Maciej Piotrowski.
Czy jest na to szansa? Na pewno jest postęp. Do 2013 r. urzędnicy prześcigali się w argumentach, dlaczego nie da się tworzyć infrastruktury odpraw pieszych na polskiej granicy wschodniej. Po 2013 r. nastawienie diametralnie się zmieniło i urzędy nie kwestionują już potrzeby budowy takich przejść, ale wnioskują o pozyskanie środków na ich budowę. Problemem jednak są pieniądze, dlatego nowych obiektów doczekamy się najwcześniej w 2020 lub 2021 r. O ile plany znów się nie opóźnią.