Prawo prasowe wspomina, że wypowiedź może być przekazana do autoryzacji „upoważnionej osobie”. Nie precyzuje natomiast, czy może ona jej dokonać. Eksperci są w tej sprawie podzieleni.

Zmiana przepisu

Kwestia autoryzacji została szczegółowo unormowana w znowelizowanym w październiku 2017 r. art. 14a ustawy z 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1914 ze zm.). Obowiązujący od 12 grudnia 2017 r. ust. 5 mówi, że bieg terminu na jej dokonanie rozpoczyna się od chwili przekazania (w sposób wzajemnie uzgodniony) tekstu dosłownie cytowanej wypowiedzi przewidzianego do publikacji w prasie osobie udzielającej informacji lub osobie przez nią upoważnionej, tak aby mogły się z nim zapoznać. Problem w tym, że w pozostałych ustępach mowa jedynie o osobie, która informacji udziela, i nie wspomina się o osobie upoważnionej. Kto więc może faktycznie dokonać autoryzacji?

Eksperci się spierają

– Prawo autoryzacji ma charakter osobisty. Może jej więc dokonać jedynie osoba, której wypowiedź jest przytaczana. Wynika to z celu przyświecającego temu instrumentowi prawnemu: chodzi o zapewnienie swobody wypowiedzi osobie, która jej udziela. Autoryzacja pochodząca od kogoś innego (choćby upoważnionego przez udzielającego wypowiedzi) powinna być traktowana jako bezskuteczna – uważa dr hab. Wojciech Machała z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie zgadza się z nim Ewa Gryc-Zerych, radca prawny z kancelarii VenaGroup. Przypomina, że główną funkcją autoryzacji jest umożliwienie osobie udzielającej informacji zadbania o jej rzeczywisty sens oraz ochrona przed zniekształceniami czy uproszczeniami.
– Nie oznacza to, że nie może być dokonywana przez inną osobę niż autor wypowiedzi. Jeśli ma ona jego upoważnienie, może wykonać jego uprawnienia. Może to być na przykład rzecznik prasowy, prawnik lub agencja PR – tłumaczy prawniczka.
Według dr hab. Michała Zaremby z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliotekoznawstwa wiele zależy od tego, jaki cel przypiszemy autoryzacji. – Jeżeli jest to ochrona praw rozmówcy, to może on swobodnie decydować o sposobie realizacji tego prawa. Jeżeli zaś celem jest zapewnienie opinii publicznej wiarygodnej informacji, autoryzacja wymagałaby osobistego działania autoryzującego – wyjaśnia.

Na dwoje babka wróżyła

Olgierd Rudak, prawnik z firmy LegeArtis, uważa, że obie interpretacje są uzasadnione. – Z jednej strony autoryzacja jest upoważnieniem osobistym, bo wypowiedź może mieć charakter utworu, a wtedy ingerencja innej osoby w jej treść jest niedopuszczalna. Z drugiej strony nie wyklucza to dokonania części czynności przez inną osobę – tłumaczy.
Wskazuje, że możliwa jest też konstrukcja pośrednia: osoba upoważniona może mieć prawo do zaakceptowania treści (po porównaniu z oryginałem), ale niekoniecznie do wprowadzenia zmian (zwłaszcza że jak stanowi art. 14a ust. 5 prawa prasowego autoryzacja – co do zasady – nie powinna na tym polegać).
– Można też do sprawy podejść czysto racjonalnie. Jeśli dokonanie autoryzacji jest oświadczeniem woli i jej skutkiem jest czynność prawna, to można jej dokonać przez pełnomocnika (art. 95 kodeksu cywilnego) – podsumowuje.
Podkreśla, że asumpt do takich rozważań daje użycie w przepisie słów: „osoba upoważniona”. Według niego irracjonalnym działaniem ustawodawcy byłoby wpisanie do ustawy takiego upoważnienia tylko dla czysto technicznej czynności odebrania tekstu.

Praktyka rynku

Katarzyna Fabjaniak z agencji PR Hill+Knowlton Strategies tłumaczy, że w zdecydowanej większości przypadków to agencja koordynuje cały proces. – Prosimy o autoryzację, kontaktujemy się z dziennikarzem, doradzamy klientowi w sprawie zmian, dbamy o terminowe przeprowadzenie autoryzacji – opowiada.
Dodaje, że pracownik agencji zawsze uczestniczy w wywiadzie jako słuchacz, dzięki czemu może doradzić klientowi w sprawie wypowiedzi przedstawionych do autoryzacji. Ekspertka podkreśla jednak, że ostatecznie to klient akceptuje swoje wypowiedzi. Bez jego zgody nie mogą one być przekazane do dziennikarza.
Inną formą wspierania klienta przy wywiadzie jest konsultacja pytań przed wywiadem. Niekiedy przybiera ona jednak formę „zatwierdzania” ich i wskazywania, które dziennikarz może zadać, a których nie.
W tym wypadku eksperci są zgodni. – Takie żądanie nie ma żadnej podstawy prawnej, ale jeśli obie strony się zgodzą na takie rozwiązanie, nie widzę przeszkód – mówi Olgierd Rudak.
Katarzyna Fabjaniak wskazuje, że poproszenie dziennikarza o pytania, które zamierza zadać podczas wywiadu, jest powszechną praktyką i służy poglądowemu ustaleniu, jakie tematy chce poruszyć w trakcie rozmowy. Rozmówca może wtedy lepiej przygotować się do wywiadu, np. przez zebranie ciekawych danych i aktualnych informacji rynkowych.
– Każdy PR-owiec musi być jednak świadomy, że dziennikarz zawsze może zadać pytania spoza przesłanej listy– tłumaczy.
Ewa Gryc-Zerych zwraca uwagę, że w celu umożliwienia autoryzacji należy przesłać rozmówcy nie tylko cytaty z jego wypowiedziami, ale również pytania, na które odpowiadał. – Wtedy nie zostanie on zaskoczony modyfikacją pytań, na które udzielał odpowiedzi. Oczywiście rozmówca nie ma prawa korygowania pytań dziennikarza – podkreśla.
Rzecznik prasowy, prawnik, agencja PR mogą zostać upoważnieni do autoryzacji tekstu