Posłowie Prawa i Sprawiedliwości oficjalnie wycofali się z pomysłu, by zakazać hodowli zwierząt futerkowych w Polsce.
O wprowadzenie zakazu zabiegały od wielu lat organizacje pozarządowe. Przeciwnicy obostrzeń podkreślali z kolei, że przemysł futrzarski to nie tylko fermy, ale również producenci karmy, zakłady obróbki skór, domy aukcyjne, zakłady produkujące wyposażenie ferm, kuśnierze itp. Podmioty te są z kolei ściśle powiązane z branżą drobiarską i przetwórstwem rybnym, gdyż zwierzęta futerkowe żywią się resztkami rzeźnymi, zagospodarowując niemal wszystkie miękkie produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego, które w przeciwnym razie trzeba by było utylizować, ponosząc duże koszty.
W sprawie wypowiedzieli się też naukowcy z uczelni przyrodniczych i rolniczych. W liście otwartym skierowanym do parlamentarzystów, rządu i prezydenta podkreślali, że hodowla zwierząt futerkowych nie polega na ich dręczeniu i krzywdzeniu. Wskazywali, że obecnie funkcjonujące nowoczesne fermy gwarantują zaspokojenie wszystkich potrzeb umieszczonych w nich stworzeń.
Zgłoszona przez PiS pod koniec ubiegłego tygodnia w Sejmie autopoprawka przesądza o rezygnacji z planowanych obostrzeń (z projektu wykreślono też m.in. przepisy dotyczące zwierząt w cyrkach oraz uboju rytualnego). – Lobby futrzarskie jest na tyle silne, że spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Czujemy się oburzeni i zawiedzeni, ale nie ustaniemy w staraniach o zakaz – mówi Anna Zielińska, członek zarządu Fundacji Viva! Akcja dla zwierząt.
Jak jednak zaznacza, jest zaskoczona wykreśleniem regulacji, która miała uniemożliwić wykorzystywanie zwierząt w cyrkach. – Nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Kraje europejskie idą w odwrotnym kierunku – zaznacza.
Jednocześnie projekt ustawy został poszerzony o nowy zapis. Zgodnie z nim schroniska dla zwierząt mogą być tworzone lub prowadzone wyłącznie przez jednostki samorządu terytorialnego lub podmioty posiadające status organizacji pożytku publicznego, których statutowym celem jest ochrona zwierząt.
Cezary Wyszyński, prezes fundacji Viva, ocenia to rozwiązanie pozytywnie. Jak podkreśla, zła opieka nad bezdomnymi zwierzętami stała się bardzo dochodowym biznesem. Powód?
– Gdy dany podmiot chce prowadzić działalność na odpowiednim poziomie, tj. zapewniając zwierzętom właściwe wsparcie weterynaryjne i warunki bytowe, wówczas pieniądze, które otrzymuje od gminy, ledwo starczają na pokrycie wydatków. O dużym zysku nie może być mowy. A jest dla mnie oczywiste, że przedsiębiorcy prowadzący tego typu placówki kierują się rachunkiem ekonomicznym – mówi Wyszyński.
W konsekwencji – jak tłumaczy – gdy otrzymają np. jednorazową kwotę za przyjęcie psa, to w ich interesie jest, aby zwierzę poszło do adopcji gdziekolwiek, byle jak najszybciej. Nie opłaca im się też, by czworonogi żyły zbyt długo. Nie sprawdza się też model, w którym płaci się za dzienne utrzymanie zwierzęcia. Wówczas bowiem jakiekolwiek adopcje nie leżą w interesie przedsiębiorcy.
Zdaniem Wyszyńskiego zaproponowana regulacja powinna zachęcać gminy do myślenia o likwidacji przyczyn bezdomności zwierząt, tj. inwestowania w programy sterylizacji i chipowania. Powinna też doprowadzić do tego, aby schroniska nie były takie duże.
– Zaproponowany przepis, zgodnie z którym podmioty komercyjne nie będą mogły prowadzić schronisk dla zwierząt, będzie trudniej obejść. Nawet gdyby taki przedsiębiorca założył np. fundację, której celem statutowym jest ochrona czworonogów, to musiałaby ona funkcjonować przez trzy lata, aby mogła uzyskać wymagany przepisami status organizacji pożytku publicznego. Ponadto jej sprawozdania finansowe będą podlegały kontroli i będą jawne – mówi adwokat Katarzyna Topczewska, zaangażowana w prace komisji sejmowej nad projektem nowelizacji ustawy.
Jak wskazuje, do tej pory gminy zawierały umowy z przedsiębiorcami prowadzącymi schroniska i nic więcej ich nie interesowało.
1 mld zł na tyle ocenia się roczne przychody branży futrzarskiej w Polsce
Etap legislacyjny
Projekt w komisji sejmowej