Jeszcze wczoraj trwały uzgodnienia odpowiedzi dla Komisji Europejskiej w sprawie wykonania środków tymczasowych zaleconych przez Trybunał Sprawiedliwości UE.
Kancelaria premiera, MSZ, resort sprawiedliwości i Pałac Prezydencki uczestniczyły w przygotowaniu pisma do Brukseli. Znalazła się w nim informacja o wstrzymanym naborze na wakaty w Sądzie Najwyższym powstałe po przeniesieniu sędziów w stan spoczynku. Polskie władze poinformowały, że KRS nie kontynuuje procedur w konkursie ogłoszonym przez prezydenta. Także z jego strony popłynęły zapewnienia, że nie będzie nominacji. Komisja otrzyma też informację, że zawieszenie przepisów zalecone przez TSUE jest instytucją, której nie zna polskie prawo. Można je jedynie uchylić bądź zmienić. W związku z tym w piśmie do Komisji Europejskiej rząd odniósł się do części postanowienia trybunału nakazującej przywrócenie do orzekania, czyli do stanu prawnego z 3 kwietnia 2018 r., sędziów SN odesłanych w stan spoczynku, zauważając, że w tym celu konieczna byłaby zmiana prawa.
Eksperci rządowi przygotowali założenia projektu ustawy. Przepisy przywracałyby sędziów z mocy prawa, choć ci mieliby możliwość odmowy powrotu do orzekania. Chodzi o to, by nie było zarzutów, że ktoś jest przywracany wbrew swojej woli. Przywracani sędziowie musieliby zwrócić odprawy. Jak widać, w swojej propozycji autorzy rezygnują z bardziej skomplikowanej ścieżki, czyli klasycznej drogi nominacyjnej dla sędziów przed KRS i z nominacjami u prezydenta.
Zdaniem trybunału zmiana prawa nie jest potrzebna, bo środki zabezpieczające od razu wchodzą w życie. Rząd nie zgadza się z tym stanowiskiem i uważa, że prawo musiałoby zostać zmienione, ale na razie decyzji w tej sprawie nie podejmuje.
Może sobie na to pozwolić, bo skoro TSUE uważa, że zmiana prawa nie jest potrzebna, to nie będzie na nią nalegał ani nie będzie karał za jej brak. Dla rządu sytuacja jest wygodna, gdyż daje mu więcej czasu. Woli nie podejmować żadnych działań, argumentując, że jeśli prawo zostanie zmienione, to co się stanie, jeśli TSUE uzna ostatecznie, że ustawa o SN nie budzi wątpliwości i takiej konieczności nie było. – Na razie nie grożą nam kary finansowe – mówi osoba zbliżona do rządu.
Zdaniem dr. hab. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, rząd do tej pory po prostu nie wykonał postanowienia TSUE.
– Zgodnie z wolą trybunału przepis o przechodzeniu sędziów SN w stan spoczynku w wieku 65 lat nie powinien obowiązywać do czasu rozstrzygnięcia sporu, jaki nasz kraj toczy z Komisją Europejską – podkreśla.
Zdaniem konstytucjonalisty najprostszym sposobem wdrożenia środka zabezpieczającego byłaby zmiana ustawy o SN. – To rozwiązanie byłoby także najlepsze, jeżeli chodzi o pewność prawa. Sędziowie SN przechodzą w stan spoczynku na mocy ustawy. Aby sytuacja była jasna i nie budziła żadnych wątpliwości, należałoby uchylić przepis, który mówi o tym, że sędziowie SN przechodzą w stan spoczynku w wieku 65 lat, i wstawić w to miejsce poprzednio obowiązujące rozwiązanie, zgodnie z którym dzieje się to w momencie ukończenia przez nich 70. roku życia, a ci, którzy już przeszli i chcą w nim pozostać, zachowują ten status – tłumaczy Zaleśny.
Jego zdaniem obecna sytuacja, kiedy to sędziowie SN wrócili do orzekania tylko na podstawie postanowienia TSUE, budzi wątpliwości.
– Uzasadnione jest pytanie, czy w sytuacji, gdy w składzie orzekającym znajdzie się sędzia SN, który ukończył już 65. rok życia, mamy do czynienia z prawidłowo obsadzonym składem, bo zgodnie z obowiązującą ustawą nie powinno go w nim być – zauważa Zaleśny.
Taka interpretacja nie jest zbieżna zarówno z obecnym zachowawczym stanowiskiem rządu, jak i ze sposobem widzenia postanowienia TSUE, jaki prezentują sami sędziowie SN z prof. Małgorzatą Gersdorf na czele, która niemal od razu po decyzji trybunału wezwała wszystkich przeniesionych w stan spoczynku do tego, aby wrócili do pracy.
Zamieszanie wokół SN, choć odbija się szerokim echem na arenie międzynarodowej, nie powstrzymało jednak procedury ekstradycyjnej, w której ramach do kraju już niedługo wróci Artur Celmer, podejrzewany o handel narkotykami. Jego sprawa stała się słynna po tym, jak irlandzka sędzia, do której trafił z Polski wniosek o wykonanie europejskiego nakazu aresztowania, nabrała wątpliwości co do tego, czy Celmer będzie miał w Polsce szanse na sprawiedliwy proces. Wątpliwości pojawiły się w związku z przeprowadzanymi w naszym kraju zmianami w wymiarze sprawiedliwości. W efekcie irlandzki sąd postanowił zapytać TSUE, czy w takich warunkach ma działać z automatu i wydawać wszystkich ściganych ENA, czy też w sytuacji, gdy uzna, że jest ryzyko, że w danym kraju nie ma co liczyć na sprawiedliwe osądzenie, może odmówić wydania. Trybunał uznał, że może odmówić.
Po tej odpowiedzi sąd jeszcze raz zbadał sprawę i doszedł jednak do wniosku, że Celmer może wrócić do kraju i być u nas sądzony.