Niedopuszczalna jest sytuacja, w której obywatel angażuje środki w nabycie nieruchomości rolnej, a po jednej decyzji ustawodawcy zostaje z niewiele dla niego wartym gruntem. Takie wnioski wynikają z najnowszej uchwały Sądu Najwyższego.

Sprawa, która zawisła na wokandzie, jest związana z kontrowersyjną ustawą o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw (Dz.U. z 2016 r. poz. 585). Jej kluczowym postanowieniem było wprowadzenie zasady, że każdy, kto kupił bądź otrzymał ziemię po 30 kwietnia 2016 r., musi ją osobiście uprawiać przez 10 lat, a przekazanie jej innym osobom (nie tylko w drodze darowizny czy sprzedaży, ale nawet jej wydzierżawienie) przed upływem tego terminu wymaga zezwolenia sądu.

I to udzielanego tylko wówczas, gdy wnioskodawca wykaże, że „konieczność dokonania takiej czynności wynika z przyczyn losowych, niezależnych od nabywcy”.

Mówiąc krótko: kto nabył ziemię rolną po 30 kwietnia 2016 r., powinien ją uprawiać, a nie nią handlować.
Sęk w tym, że ustawodawca podszedł do tematu zerojedynkowo i zupełnie pominął kwestie intertemporalne. Sprawa, która trafiła przed oblicze SN, dotyczyła przypadku gdy nieruchomość rolna została nabyta wskutek egzekucji wszczętej przed 30 kwietnia 2016 r. Przysądzenie własności jednak nastąpiło już po tej dacie. Pokazując bardziej obrazowo: człowiek zdecydował się kupić nieruchomość rolną przed wejściem w życie ustawy i w zasadzie dokonał w tym celu wszystkich wymaganych prawem czynności. Cała procedura zakończyła się jednak już po wejściu w życie nowych przepisów. I gdy mężczyzna chciał zbyć nieruchomość, okazało się, że zdaniem notariusza tego uczynić nie może.
Powód? Ograniczenie wynikające z art. 2b ust. 1 ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego (Dz.U. z 2012 r. poz. 803 ze zm.) wprowadzone w kwietniu 2016 r.
Sąd Najwyższy w wydanej uchwale jednak wskazał jednoznacznie, że ograniczenia wymyślone przez ustawodawcę, mające na celu ochronę polskiej ziemi, nie mogą dotyczyć osób, które podjęły szereg czynności przed ich wejściem w życie. Byłoby to bowiem sprzeczne z konstytucyjną zasadą zaufania obywateli do państwa. Podobnie twierdził rzecznik praw obywatelskich, który przedstawił przed SN swój pogląd. Jego zdaniem obowiązki nałożone na właścicieli ziemi rolnej są nieproporcjonalnie uciążliwe, a zatem niekonstytucyjne. Niedopuszczalna jest też sytuacja, w której przepisy są aż tak restrykcyjne, że negatywnie oddziałują na osoby, które działały w uprzednio obowiązującym stanie prawnym.
– Jakość przepisów ograniczających obrót ziemią rolną, które stworzył ustawodawca w 2016 r., budzi ogromne zastrzeżenia... by używać tylko słów eleganckich – stwierdziła podczas ogłaszania ustnych motywów uzasadnienia sędzia sprawozdawca Marta Romańska. Zdaniem składu orzekającego poważnym błędem ustawodawcy było to, że tworząc przepisy, zapomniał o sytuacji osób, które już przed ich uchwaleniem poczyniły starania o nabycie ziemi rolnej. Nie można od nich wymagać, by dostosowywały się do wymogu prowadzenia roli przez dekadę, skoro nigdy tego nie planowały i najprawdopodobniej gdyby znały ograniczenia, w ogóle nie dokonałyby zakupu.
W ostatnich dniach wicepremier Jarosław Gowin zapowiedział, że w najbliższym czasie zostanie przedstawiony projekt nowelizacji ustawy, której celem będzie liberalizacja obrotu ziemią rolną.
Jakość przepisów ograniczających obrót ziemią rolną budzi ogromne zastrzeżenia

orzecznictwo

Uchwała Sądu Najwyższego z 7 września 2018 r., sygn. akt III CZP 32/18. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia