Obecne regulacje dotyczące ogłoszeń sądowych są anachroniczne. Projekt nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości zakłada ich publikację w internecie.
Do sądu wpłynęła sprawa o zasiedzenie nieruchomości. We wniosku wskazano dwóch uczestników. Wnioskodawca nie zna ich adresów. Pierwszy z nich wyprowadził się z ostatniego miejsca zamieszkania i nie ujawnił nowego. Sąsiedzi twierdzą, że prawdopodobnie wyjechał za granicę, lecz nie mają z nim kontaktu. Nie wiadomo zatem, gdzie doręczyć mu korespondencję z sądu. Sąd ustalił we własnym zakresie, że drugi ze wskazanych uczestników zmarł kilka lat temu, lecz nikt nie przeprowadził postępowania o stwierdzenie nabycia spadku po nim. Jego spadkobiercy nie są znani ani wnioskodawcy, ani sądowi.

Dziś ogłoszenia i kurator

Czy zatem postępowanie nie będzie mogło się toczyć, a wnioskodawca nie uzyska stwierdzenia zasiedzenia? Ustawodawca przewidział takie sytuacje i wprowadził instytucje pozwalające na procedowanie pod nieobecność zainteresowanych. Żeby zagwarantować ochronę ich interesów, przewidziano dwa zasadnicze rozwiązania – kuratelę dla nieznanego z miejsca pobytu oraz ogłoszenie prasowe o toczącym się postępowaniu.
Dla strony znanej z imienia i nazwiska, której adres pobytu jest jednak nieustalony, ustanawia się kuratora. Ogłoszenie o jego ustanowieniu zamieszcza się na sądowej tablicy ogłoszeń, a także na tablicy ogłoszeń w urzędzie gminy – standardowo przez miesiąc. Wyjątkowo można umieścić ogłoszenie także w prasie, lecz nie jest to praktykowane. Jakie są szanse na to, że nieznana z miejsca pobytu strona w tym czasie znajdzie się w budynku sądowym lub gminnym i w gąszczu ogłoszeń wywieszonych na tablicy przeczyta właśnie to, które jest do niej adresowane?
Natomiast jeżeli uczestnikami postępowania mają być osoby w ogóle nieznane (np. nieustaleni spadkobiercy), ogłasza się publicznie, że postępowanie się toczy, zakreślając zainteresowanym termin na zgłoszenie udziału w sprawie. Ma ono zostać zamieszczone „w piśmie poczytnym na całym obszarze państwa”. W jednym numerze konkretnej gazety, wybranej przez sędziego, który przecież nie wie, jakie są upodobania czytelnicze adresatów ogłoszenia. Jakie jest prawdopodobieństwo, że osoby potencjalnie zainteresowane sprawą sądową kupią to właśnie czasopismo, w którym ogłoszenie się ukaże?

W przyszłości także portal

Problem dostrzegło nareszcie Ministerstwo Sprawiedliwości, które przygotowało projekt ustawy nowelizującej kodeks postępowania cywilnego między innymi właśnie w kwestiach ogłoszeń sądowych. Zakłada on, że mają być one publikowane w Monitorze Sądowym i Gospodarczym nie tylko w postaci papierowej, lecz również – a właściwie przede wszystkim – w formie elektronicznej na specjalnym portalu. Pomysł niewątpliwie bardzo dobry, od lat zresztą postulowany przez środowiska prawnicze. W uzasadnieniu projektu ustawy wskazuje się, że ponad 75 proc. gospodarstw domowych ma dostęp do internetu, a w przedsiębiorstwach jest on powszechny. W praktyce zdecydowana większość społeczeństwa ma możliwość korzystania z sieci. I tam właśnie w pierwszej kolejności poszukuje informacji.
Przejście w kierunku publikacji ogłoszeń sądowych w internecie jest niewątpliwie sensowne w dobie postępującej informatyzacji społeczeństwa. Zamieszczenie informacji na portalu zapewnia dostępność do nich 24 godziny na dobę. Ogłoszenia publikowane byłyby w jednym serwisie. Każdy zainteresowany wiedziałby zatem, gdzie ich szukać. Do tego dołożyć trzeba jeszcze argument ekonomiczny. Publikacja ogłoszenia prasowego to nawet 1000 zł. W internecie będzie taniej. Zapewne również szybciej.
Stąd pewnie powszechna aprobata dla projektowanych zmian. Uwagi zgłoszone w toku procesu legislacyjnego (m.in. przez Sąd Najwyższy i Krajową Radę Radców Prawnych) dotyczą tego, że publikowanie jedynie w Monitorze może być niewystarczające i słuszne byłoby jeszcze dodatkowe zamieszczanie ogłoszeń na stronach internetowych sądów. Można więc spodziewać się, że już niebawem publikowanie ogłoszeń sądowych w sieci stanie się normą.

Praktyczne problemy

Uchwalenie ustawy samo w sobie niczego nie zmieni w punktu widzenia statystycznego obywatela. Przyjęte rozwiązania będą jeszcze musiały zostać zrealizowane w praktyce. I to z maksymalną starannością. Tu zaś pojawia się prawdziwe wyzwanie.
Żeby portal ogłoszeniowy spełniał swoją funkcję, musi być powszechnie dostępny, przyjazny dla użytkownika i prosty w obsłudze. W tym konkretnym przypadku musi realizować jeszcze jedną zasadniczą funkcję – umożliwiać dotarcie do ogłoszenia osobom, które nie wiedzą o jego istnieniu. To jest bowiem istota tej instytucji – poinformowanie o postępowaniu osób, których w innej drodze powiadomić się nie da i które same również nie mają wiedzy o zawisłej przed sądem sprawie.
Kwestią zasadniczą będzie zatem funkcjonalność wyszukiwania danych. Skoro w portalu będą publikowane ogłoszenia sądowe z całej Polski, to mowa o tysiącach anonsów miesięcznie. Trudno oczekiwać, że ktokolwiek będzie czytał je jedno po drugim, nie wiedząc nawet, czy jest jakiekolwiek go dotyczące. Tu zaś rodzą się problemy dotyczące kryteriów wyszukiwania.
W sprawach spadkowych adekwatne będą dane osobowe spadkodawcy (ale już niekoniecznie stron postępowania). To inaczej niż w sprawach dotyczących kurateli dla nieobecnego, gdzie znaczenie ma przede wszystkim imię i nazwisko osoby nieznanej z miejsca pobytu (a więc strony postępowania). Ale już w sprawie o zasiedzenie wyszukiwanie po danych osobowych (np. właściciela ujawnionego w księdze wieczystej) będzie mało przydatne. Tu właściwe byłoby określanie nieruchomości według jej danych ewidencyjnych lub adresowych. Podobnie w sprawach dotyczących sprzedaży licytacyjnej.
I jeszcze jedno. Obecnie Monitor Sądowy i Gospodarczy jest publikatorem znanym prawnikom i przedsiębiorcom. Natomiast statystyczny Polak, nawet jeżeli o nim wie, nie sięga do niego. Konieczna wydaje się zatem skuteczna akcja informacyjna. I to nie tylko w formie elektronicznej.
Zaryzykuję twierdzenie, że ogłoszenie zamieszczone w portalu internetowym Monitora bez zapewnienia odpowiedniej wyszukiwarki i przy braku powszechnej świadomości istnienia takiego publikatora ma jeszcze mniejsze szanse na dotarcie do adresata niż w przypadku ogłoszeń prasowych. Samego zamieszczenia informacji w internecie nie można bowiem absolutyzować. Sąd Najwyższy w wyroku z 10 lutego 2010 r., sygn. akt V CSK 269/09 (OSNC 2010/9/127) zasadnie przyjął, iż „samo zamieszczenie w internecie informacji o fakcie nie nadaje mu cechy faktu powszechnie znanego”.

Optymalne rozwiązanie

Dlatego też, akceptując słuszną koncepcję zamieszczania ogłoszeń sądowych w internecie, warto – przynajmniej do czasu upowszechnienia się tej formy publikacji – nie zapominać również o rozwiązaniach tradycyjnych. Zamieszczenie papierowej wersji ogłoszenia na sądowej tablicy ogłoszeń jest niewątpliwie potrzebne, jednak szanse zapoznania się z nim przez osobę niemającą wiedzy o postępowaniu są niezbyt duże. Może zatem dodatkowe ogłoszenie prasowe nie jest jednak złym pomysłem?
Gdybym miał zaproponować optymalne rozwiązanie, to opowiedziałbym się za połączeniem starej i nowej koncepcji. Założeniem jest jak największa dostępność ogłoszenia dla osób potencjalnie zainteresowanych. A zatem niewątpliwie publikacja w internecie. I to nie tylko na stronie Monitora, lecz również na portalu sądu prowadzącego sprawę. Poza tym wywieszenie papierowej wersji ogłoszenia na sądowej tablicy. I dodatkowo w niektórych sprawach – zwłaszcza tych o zasiedzenie nieruchomości – publikacja prasowa. Najlepiej w lokalnej gazecie wydawanej tam, gdzie jest położona nieruchomość. Nowelizacja takiej dodatkowej formy ogłoszenia nie wyklucza. Taki anons ma zaś realną szansę dotrzeć do zainteresowanych. A w przypadku osób wykluczonych cyfrowo, niekorzystających z internetu, ogłoszenie w prasie może być jedyną faktycznie dostępną formą informacji.
Idąc zatem z duchem czasu, nie bagatelizujmy tradycyjnych form przekazu. Mimo powszechności internetu prasa drukowana nadal trzyma się mocno. Jeśli komunikaty sądowe mają być maksymalnie skutecznym źródłem zawiadomienia o postępowaniu, to wielość form ich publikacji jedynie może się temu celowi przysłużyć.